Ojcostwo

(190 -styczeń -luty2013)

z cyklu "Na płytach"

Birdy

Jan Halbersztat

Pierwszą piosenką Birdy jaką usłyszałem było „People Help the People”. Szczerze mówiąc zdziwiłem się: spokojna, nieco melancholijna ballada śpiewana z akompaniamentem fortepianu nie sprawiała wrażenia przeboju, który mógłby podbić serca słuchaczy popularnych stacji radiowych – a jednak „leciała” kilka razy dziennie i dostała się na szczyty list przebojów. Miała w sobie to „coś”. Ponieważ radia słucham głównie w samochodzie, dopiero za drugim czy trzecim razem wsłuchałem się w tekst – i zdziwiłem się jeszcze bardziej: był naprawdę mocny, mówił o czymś ważnym, o trudnych sprawach, o Prawdziwym Życiu. A to naprawdę nieczęsty przypadek we współczesnej muzyce popularnej…

Zaciekawiony poszukałem innych piosenek tej wokalistki – i wsiąkłem. A potem, z czystej ciekawości, sprawdziłem kto to taki – i zdziwiłem się po raz trzeci, kiedy dowiedziałem się, że Birdy wydała pierwszą płytę w listopadzie 2011 roku, mając niecałe szesnaście lat!

Zanim pomyślicie, że upadłem na głowę zachwycając się kolejną „nastoletnią gwiazdką pop”, posłuchajcie jej debiutanckiej płyty zatytułowanej po prostu „Birdy”. Uwierzcie mi: to nie brzmi jak twórczość szesnastolatki. Płyta jest bardzo dojrzała, zarówno od strony muzycznej, jak poetyckiej.

Muzyka jest specyficzna, o dość spokojnym, momentami niemal surowym brzmieniu. Dominuje fortepian, na którym gra sama wokalistka; w większości piosenek pojawia się zresztą jakiś charakterystyczny, powtarzający się fortepianowy motyw, rodzaj muzycznego rusztowania na którym zbudowana jest całość utworu, a w niektórych (jak w znakomitej „Skinny Love”) w ogóle nie słychać innych instrumentów. I trudno się dziwić: Jasmine van den Bogaerde (bo tak naprawdę nazywa się Birdy) to córka koncertowej pianistki, na fortepianie gra od siódmego roku życia, a mając dwanaście lat (!) wygrała brytyjską edycję konkursu Open Mic.

Co więcej – teksty piosenek są naprawdę dobre: inteligentne, dobrze napisane, poruszające. Część utworów to covery innych artystów, ale w bardzo osobistych i charakterystycznych aranżacjach. Inne, jak choćby „Without a Word” czy „Terrible Love”, to własne kompozycje Birdy – i muszę powiedzieć, że kompozycje naprawdę znakomite.

Dobrze, że w całym współczesnym zalewie popowej papki bez smaku i charakteru zdarzają się takie jasne punkty. Pozostaje mieć nadzieję, że kolejne płyty młodej wokalistki będą co najmniej równie dobre – bo widać, że Birdy ma nam przez swoją muzykę coś do powiedzenia.