Małżeństwo

(210 -maj -czerwiec2016)

Chcę mieć żonę!

świadectwo

Małżeńskie powołanie przekracza znacznie granice mojej małej rodziny, że świadczę o miłości nie tylko wobec własnych dzieci, że przykład, który daję może być ważny dla innych

„Warto dla jednej miłości żyć…” – słyszymy w tekście popularnej kiedyś pieśni oazowej. Po 25 wspólnie przeżytych latach wiemy z żoną, że to prawda – warto! Ale czy wiedzą o tym młodzi ludzie, którzy stoją dziś u progu swego dorosłego życia?

Kilka lat temu byliśmy w Jarosławiu pod Przemyślem na rekolekcjach III stopnia, zorganizowanych przez Diecezję Bielsko-Żywiecką. Zgłaszając nasz udział dowiedzieliśmy się, że będą to rekolekcje „łączone”, tzn. będzie tam młodzież i rodziny z Domowego Kościoła. Grupa była bardzo liczna – ok. 80 osób z Oazy Młodzieżowej i 13 rodzin z DK. Program był tak pomyślany, aby wszystkie zajęcia poza kręgiem (spotkaniem w grupie dla młodzieży) odbywały się wspólnie – razem modliliśmy się podczas Liturgii Godzin, Eucharystii, czy Namiotu Spotkania, razem słuchaliśmy konferencji i uczestniczyliśmy w spotkaniach z zaproszonymi gośćmi. Podobnie podczas posiłków, czy podróżowania do „kościołów stacyjnych” (IIIo to rekolekcje w drodze) zawsze byliśmy razem, tworząc jedną grupę. „Trójka” w Jarosławiu daję tę możliwość, że w zasadzie nie trzeba nigdzie jeździć – każdy kolejny kościół, czy wspólnota były w zasięgu niedługiego spaceru (20 – 40 minut).

Wędrując mieliśmy dużo okazji, by mieszając się między sobą prowadzić interesujące rozmowy. Zdumieni byliśmy otwartością i zainteresowaniem, jakie okazywali nam otaczający nas młodzi ludzie. Bardzo chcieli wiedzieć, kim jesteśmy, jak żyjemy i z wielką szczerością sami opowiadali o swoich zmaganiach z odkrywaniem świata oraz miejsca, które w nim zajmują. Często pytano nas jak się poznaliśmy, jak rozpoznawaliśmy nasze małżeńskie powołanie, skąd wiedzieliśmy, że wybierając siebie wzajemnie dokonujemy właściwego wyboru.

Choć nie zdawaliśmy sobie z tego sprawy, byliśmy wciąż obserwowani (dowiedzieliśmy się o tym, gdy jedna z grup zaprosiła nas na swoje spotkanie, w trakcie którego rozmawialiśmy o małżeństwie i rodzinie). Gdy zapytani podaliśmy nasz małżeński staż, spotkało się to z dużym zdziwieniem, wręcz niedowierzaniem. Trudno było tym młodym ludziom uwierzyć, że po dwudziestu latach małżeństwa można zachować taką świeżość i radość wzajemnych relacji. My również byliśmy zadziwieni tym, co się wokół nas działo, tym jak nas ta młodzież postrzegała. Wydawało się nam, że to nic szczególnego, że podobnie funkcjonuje wiele małżeństw, że rodziny z Domowego Kościoła niczym się aż tak bardzo nie różnią od innych rodzin. A jednak!

 

Usłyszeliśmy wówczas wiele opowieści o ich rodzinnych domach, w których różnie się układało – rodzice często zapracowani do kresu swych sił, czasem żyjący bardziej obok siebie niż razem. Smutne były te historie, ale łatwiej pozwalały zrozumieć tęsknoty, pragnienia i obawy, którymi żyją nasi młodzi przyjaciele.

 

To tylko fragment artykułu, całość w drukowanym "Wieczerniku".