Wokół początków życia

(219 -styczeń -luty2018)

Dlaczego nie in vitro

Krzysztof Jankowski

Każdej istocie ludzkiej, od poczęcia aż po naturalną śmierć, należy się godność osoby

Kontekst 

Temat in vitro nie jest tylko problemem ideowym, nad którym dyskusja toczyłaby się na katedrach akademickich i w zakrystiach kościelnych lecz jest rzeczywistością, która nabiera rozmachu. Jest zjawiskiem, które na naszych oczach zatacza coraz szersze kręgi.

Rozważając nad godziwością stosowania sztucznych technik wspomagania ludzkiej prokreacji nierzadko przywołuje się argumenty z płaszczyzny emocjonalnej – twierdząc, że cierpienie par nie mających własnego potomstwa wystarczająco przemawia za usankcjonowaniem sztucznego zapłodnienia pozaustrojowego. 

Nie możemy zapominać, że żyjemy w społeczeństwie konsumpcyjnym, gdzie człowiek przywykł do posiadania tego, co chce i raczej trudno mu pogodzić się z ograniczeniami w tym zakresie. Dodatkowo koniec XX i początek XXI wieku charakteryzuje niebywały rozwój technologiczny w dziedzinie medycyny. Przyczynia się to do przekonania dużej części społeczeństwa, że współczesna medycyna nie ma ograniczeń, a te które się pojawiają to jedynie kwestia kosztów i czasu. Mało osób na co dzień rozważa aspekty etyczne. 

W kręgach, gdzie wartość życia jednostki sprowadza się do stanu jego zdrowia, zdolności psychicznych i fizycznych czy też możliwości podejmowania zadań np. zawodowych, nie ma miejsca na refleksję nad godnością człowieka i tajemnicą ludzkiego życia. W to miejsce nabierają na sile działania eugeniczne, które są w prostej linii pochodną zredukowania wartości człowieka do jego ewentualnej użyteczności.

Co więcej merytoryczna i rzeczowa dyskusja nad sztuczną prokreacją dokonuje się w kontekście wojny ideowej, gdzie nie zawsze podmiotami są zwolennicy czy przeciwnicy procedury in vitro a częściej kręgi polityczne oraz środowiska medialne przykrywające faktyczne problemy i dylematy sondażami poparcia dla danej partii czy też głosami wzajemnej niechęci. A przecież sprawa dotyczy człowieka w ogólności i tysięcy ludzkich bytów w ich indywidualnym losie. 

Należy tu dodać, że we wspomnianej wojnie ideowej rozdzielono już role i ubrano w kostiumy aktorów życia społecznego. Z jednej strony mamy więc pary nie mające potomstwa, które pragną je mieć i tu naprzeciw wychodzi „nowoczesna” medycyna a po drugiej stronie stoi Kościół ze swą etyką i środowiska nie pojmujące dramatu ludzkiego. W tej grotesce nie można wyjść z roli, którą przypisano raz na zawsze. Stąd nie słyszy się o parach, które pragną mieć dzieci, ale nie poprzez procedurę in vitro. Nie dopuszcza się do głosu par, które szukają pomocy właśnie w Kościele. Przyćmiona jest również prawda o środowiskach medycznych, które widzą konieczność wypracowania innych metod aniżeli procedura in vitro, wreszcie nie wspomina się ogromnego zaangażowania Kościoła w towarzyszeniu małżonkom nie mających własnego potomstwa i wspierania ich w trudnych momentach życia. 

Chrześcijańska wizja człowieka jako osoby i stworzenia Bożego noszącego w sobie odbicie Stwórcy jest odrzucana. Zarzuca się jej zamknięcie na inne przekonanie. Trzeba jednak stwierdzić, że brakuje światu integralnej wizji człowieka, która mogłaby być alternatywą. Mamy zatem do czynienia z fragmentaryzacją pojmowania człowieka, gdzie przywoływanie zasad jest doraźne i wybiórcze. 

W takim kontekście społecznym, kulturowym i ideowym dyskusja nad godziwością sztucznej prokreacji jest sprowadzona walki, gdzie emocje biorą górę. Sama istota problemu zostaje w cieniu. Gubi się więc prawdę o tym, kim człowiek jest i czy można go sprowadzić do podrzędnej roli zamówionego towaru. 

O procedurze in vitro

Przypomnijmy raz jeszcze, że procedura in vitro nie jest metodą leczenia, gdyż od jej stosowania nie zostaje przywrócona płodność pacjenta. Jest ona bardziej technicznym zastąpieniem aktu małżeńskiego, który poprzez nieprawidłowości zaistniałe w ludzkim organizmie nie prowadzi do zaistnienia nowego życia. 

 

To tylko fragment artykułu, całość w drukowanym "Wieczerniku".