Wolni i wyzwalający

(227 -czerwiec -sierpień2019)

Ewangelia wyzwolenia

ks. Wojciech Ignasiak

Ewangelizacja musi dotykać sedna ludzkich problemów

Gromadzimy się na Kongregacji Odpowiedzialnych Ruchu Światło-Życie, by wejść w myśl ojca Franciszka dotyczącą tematu „Wolni i wyzwalający”. Chcemy też zaczerpnąć z wątków, które niesie pontyfikat obecnego papieża Franciszka. Ks. Blachnicki zawsze nam bowiem przypominał, że mamy trzymać rękę na pulsie Kościoła – by tym, czym żyje Kościół, żył też Ruch Światło-Życie.

Pozwolę sobie u początku tego rozważania przywołać jeden z charyzmatów wielkich naszego Ruchu: charyzmat ewangelii wyzwolenia. Wielkie charyzmaty naszego Ruchu opisał ojciec Franciszek w Liście z Boliwii. Pisze tam następująco: 

Ewangelizacja, która pomija aktualne problemy dręczące człowieka i nie ukazuje drogi do ich rozwiązania, która porusza tylko uczucia i postuluje ucieczkę od życia, nie pociągnie współczesnego świata, którego centralnym problemem jest problem wyzwolenia człowieka. 

Ewangelizacja musi więc dotykać tego, z czym boryka się współczesny człowiek. Ewangelizacja nie może poprzestać na samym głoszeniu, że Bóg jest miłością. Boża miłość wchodzi w centrum ludzkiego życia, w twoją, w moją, w naszą codzienność. Trzeba więc byśmy głosząc Ewangelię, głosili dobrą nowinę o zbawieniu, które dotyka konkretnego człowieka. Więcej – dotyka konkretnej historii życia danego człowieka. Nie wystarczy powiedzieć człowiekowi: „teraz żyj Bogiem, który jest miłością”, trzeba powiedzieć: „żyj Bogiem, który jest miłością w konkrecie twojej codzienności, w tym co jest twoimi problemami, twoimi zmaganiami, twoją duchową walką”. Chodzi o to, by Chrystus wchodził rzeczywiście w centrum naszego życia i naszego działania. 

Jednak by dotrzeć z ewangelią wyzwolenia do sedna ludzkich problemów, trzeba być z człowiekiem, trzeba umieć trwać przy człowieku. Mówił o tym bardzo pięknie w „Evangelii gaudium” papież Franciszek: 

To, co Duch wprawia w ruch, nie jest nadmiarem aktywizmu, ale przede wszystkim uwagą skierowaną na drugiego człowieka, „uważaniem go za jedno z samym sobą”. 

Chodzi więc o to, by w świecie bardzo szybkim, w świecie w którym jest często prymat techniki, współczesnych mediów skierować pełną miłości uwagę na drugiego człowieka. Inaczej nie dotkniemy tego, czym żyje człowiek i głoszenie słowa Bożego, ewangelizacja będzie ponad głowami tych, do których mówimy. Musimy dotknąć też ludzkich problemów, ludzkich uwikłań, zniewoleń, trudności, zmagań czy ran zadanych w niejednym rodzinnym domu. 

Dlatego chcemy głosić dobrą nowinę o zbawieniu, głosić Chrystusa, który przynosi wolność człowiekowi. Chcemy sami tę wolność coraz bardziej pogłębiać w naszym życiu, abyśmy byli bardziej zdolni pomagać drugiemu człowiekowi na drodze wyzwolenia. 

W liście z Fatimy mówiąc o Niepokalanej jako człowieku wyzwolonym ojciec Franciszek bardzo pięknie powiedział: 

Niepokalana jako Człowiek Wyzwolony nie pozwoli nam też zapomnieć o właściwym celu naszej walki, o tym, co w niej stanowi zwycięstwo! Zwycięstwo to nie zniszczenie przeciwnika mocą większą od niego, ale uratowanie i wyzwolenie Człowieka!

To niezmiernie ważne. W dyskusjach z wrogami Kościoła często zapominamy o tych słowach ojca Franciszka – że zwycięstwo to jest uratowanie i wyzwolenie człowieka a nie zwalczenie kogoś. Chodzi o to, by pozyskać tych, którzy są dzisiaj wrogami Kościoła, są z dala od Pana Boga. W taki sposób został pozyskany przez Chrystusa Szaweł, siepacz chrześcijaństwa. Pan Jezus stanął na jego drodze bez wyrazu potępienia, tylko zadał proste pytanie: „Czemu Mnie prześladujesz?” 

Uratowanie, wyzwolenie człowieka, a nie jakaś bezsensowna walka. Walkę mogą stosować różne nurty polityczne, ks. Blachnicki pokazywał jednak wyraźnie, że nie ma zgody na teologię wyzwolenia opartą na walce klas. Mówił, że chodzi o wolność człowieka w Chrystusie. 

Kiedy podejmujemy temat „Wolni i wyzwalający”, musimy właśnie o tym pamiętać, że mamy towarzyszyć człowiekowi, często zagubionemu, obolałemu, czasami nawet bez sensu życia – w jego drodze do wolności i wyzwolenia. Powinna być widoczna nasza troska o człowieka – by ludzie czuli, że mamy zwróconą na nich uwagę pełną miłości, że rzeczywiście o nich głęboko myślimy. Papież Franciszek mówi w adhortacji o rodzinie: 

Logika miłości chrześcijańskiej, nie jest logiką ludzi czujących, że przewyższają innych i potrzebujących, by dać innym odczuć swą władzę, ale: „kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym” (Mt 20, 27). W życiu rodzinnym nie może dominować logika panowania jednych nad drugimi czy współzawodnictwo, by dostrzec, kto jest bardziej inteligentny i możny, ponieważ ta logika kładzie kres miłości. Także rodziny dotyczy rada: „Wszyscy zaś wobec siebie wzajemnie przyobleczcie się w pokorę, Bóg bowiem pysznym się sprzeciwia, a pokornym łaskę daje” (1 P 5, 5).

Chodzi więc o to, byśmy potrafili byśmy pociągnąć do Chrystusa nie wymądrzaniem się, nie wynoszeniem się nad innych, ale pokorną służbą. Oby nam nigdy tego nie zabrakło. Bo inaczej nasze głoszenie Ewangelii, nasze niesienie przesłania wolności i wyzwolenia w Chrystusie będzie się rozmijało z prawdą, którą jest sam Bóg.

Powinna nam towarzyszyć także myśl z podręcznika Krucjaty Wyzwolenia Człowieka: „Wolność w najgłębszej swej istocie nie jest całkowitą niezależnością, lecz dobrowolnym uzależnieniem się od światła prawdy”. Chcemy stawać w prawdzie o Bogu, o człowieku. Wolność jest zawsze oparta o prawdę i miłość. Dlatego musimy bezustannie stać na straży prawdy, prawdy objawionej w Ewangelii, w słowie Bożym, prawdy objawianej bezustannie przez wieki w Kościele, byśmy rzeczywiście ludzi prowadzili do poznania prawdy. Bo „poznacie prawdę a prawda was wyzwoli”.

Bądźmy więc tymi, którzy błogosławią ludzi, nie przeklinają. Bądźmy tymi, którzy potrafią przyjąć także dar prześladowania. Jednak – jak mówi w adhortacji o świętości papież Franciszek – żebyśmy nie byli szykanowani za to, że żyjemy byle jak. Wtedy nie ma się czym chlubić. Należy się wtedy uderzyć w swoje piersi i podjąć po raz kolejny, kolejnego dnia, kolejnej godziny naszego życia trud nawrócenia. Ale jeśli jesteśmy przez ludzi wytykani za prawdziwe świadectwo, za piękno chrześcijańskiego życia, możemy wraz z apostołami cierpiącymi i z radością odchodzącymi po chłoście sprzed sanhedrynu powiedzieć, że jesteśmy  szczęśliwi, bo mogliśmy cierpieć dla Chrystusa. (…)