Europa

(158 -maj -czerwiec2008)

z cyklu "Czego uczy nas Tora?"

Józef pozwala się poznać (Rdz 45, 1-15)

Karol Madaj

Po wysłuchaniu przemowy Judy, Józef nie jest w stanie dłużej wypróbowywać synów Jakuba i postanawia ujawnić swoją prawdziwą tożsamość. Do głębi wzruszony odsyła sługi i zostaje sam ze swoimi braćmi. Józef wyprosił Egipcjan gdyż nie chciał, by w czasie tego rodzinnego spotkania bracia krępowali się obecnością obcych ludzi lub byli zawstydzeni publicznym wyznaniem ich winy. Być może zależało mu na intymności, bo nie chciał okazać słabości przed swoimi podwładnymi. Jeśli tak było, to plan się nie powiódł, gdyż jego głośny płacz był słyszany także na zewnątrz (w. 2).

Słowa: Ja jestem Józef (w. 3) mogą się wydawać szokujące. Po 22 latach rozłąki i tym wszystkim, co bracia niedawno musieli przejść (Rdz 42-44), Józef niczego im nie tłumaczy, nie opowiada ze szczegółami swojej historii i nie wyjaśnia im swojego niedawnego dziwnego postępowania.

 Zdaniem Mędrca z Radunia, Ja jestem Józef miało być odpowiedzią na wszystkie pytania braci. Nie musieli już dowiadywać się o szczegóły tego, co się wydarzyło przez ostatnie 22 lata, gdyż to jedno zdanie, jak błysk światła, miało pokazać celowość ich przeszłości. Zdaniem rabina, Tora daje nam tu lekcję dotyczącą czasów ostatecznych. Na końcu naszych dni Bóg powie tylko: „Ja jestem Jahwe” i sens całego naszego życia, a nawet historii świata, w jednej chwili stanie się dla nas oczywisty.

Po ujawnieniu swojej tożsamości Józef pyta: Czy ojciec mój jeszcze żyje? (w. 3). To pytanie - w kontekście przemowy Judy (Rdz
44, 18-34) - nie wydaje się zbyt logicznie, pasuje jednak do ogromnych emocji Józefa. Być może chciał zapytać: „Jak mój ojciec przeżył te lata cierpienia?” lub: „Czy ból, którego doświadczył, nie osłabił jego sił życiowych?”.

Bracia nie są w stanie odpowiedzieć Józefowi. Paraliżuje ich strach. Tekst hebrajski wskazuje na ten rodzaj strachu, jaki odczuwa się w czasie wojny (niwhalu; por. Wj 15,15). Bracia bali się o własne życie, widocznie nie byli przekonani co do pokojowych zamiarów brata.

Józef każe im się zbliżyć. Być może siedział na tronie i chciał skrócić dzielący ich dystans, nie tylko fizyczny ale i psychiczny. Bracia bali się przecież Józefa jako władcy. Po zmniejszeniu odległości, Józef znów mówi: Ja jestem Józef, brat wasz, to ja jestem tym, którego sprzedaliście do Egiptu (w. 4). Jeśli bracia do tej pory byli przerażeni, to ostatnie stwierdzenie musiało ich już zupełnie sparaliżować. Oto ten, którego chcieli zabić, pamięta o tym i teraz, mając władzę nad ich życiem, może odpłacić im z nawiązką.

Józef musi widzieć ich drżące kolana, gdyż spieszy z wyjaśnieniem, że nie ma złych zamiarów: Ale teraz nie smućcie się i nie wyrzucajcie sobie, żeście mnie sprzedali. Bo dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu przed wami (w. 5). W tym kluczowym dla zrozumienia całej historii zdaniu, Józef pokazuje braciom, że Bóg wykorzystał ich grzech do realizacji swojego wielkiego dzieła. Józef nie zniechęca ich do dobroczynnego żalu za grzechy, ale prosi, by nie oskarżali jeden drugiego ani nie wpadli w fałszywe poczucie winy. Roztrząsanie grzechu mogłoby ich całkowicie pozbawić radości życia, a Józef nie tego pragnie. On chce znów stworzyć z nimi rodzinę i przywrócić braterskie relacje. Chce by osiedlili się niedaleko i sprowadzili nie tylko ojca, ale i swoje rodziny (w. 9n). Józef patrzy na historię swojego życia jak na plan działania Bożej Opatrzności: we wszystkich, nawet złych wydarzeniach, potrafi zauważyć wolę Bożą (w. 7n). Takiemu człowiekowi łatwo jest przebaczyć tym, którzy go skrzywdzili. Józef z serca darowuje winę swoim braciom i nie żywi do nich urazy (w. 15).

Chrześcijańscy komentatorzy w zachowaniu Józefa widzieli analogię do Jezusa. Kiedy Chrystus daje się poznać swoim ukochanym, nie czyni tego na oczach tłumów, lecz z dala od ludzi i zgiełku świata. On również płacze, pełen współczucia dla grzeszników, i napomina ich słowami: Ja jestem Jezus... Tak właśnie dał się poznać Szawłowi pod Damaszkiem (Dz 9,5). W Jego słowach nie było jednak potępienia, ale pełne miłości współczucie. Jezus zachęca, byśmy zbliżyli się do Niego i pokazuje, że ze zła, które uczyniliśmy przeciw Niemu, On może wyprowadzić dobro. Grzesznik nie powinien się jednak cieszyć ze swojego grzechu (por. Rz 6,1). Dobro kiełkujące na gruzach grzechu nie jest bowiem żadną zasługą grzesznika.