Ku dojrzałości w wierze

(153 -wrzesień -październik2007)

z cyklu "Wieczernik dla Ciebie"

Kiedy wyznać miłość

Kasia i Tomek Jarosz

Asia pisze: Zakochałam się w chłopaku, ale nie wiem jak zacząć rozmowę i jak powiedzieć mu, że go kocham żeby nie wyjść na „idiotkę”, jeżeli okaże się, że on nic do mnie nie czuje...

Jakimi słowami byśmy nie powiedzieli na pierwszym spotkaniu, że kogoś kochamy, to mamy stuprocentową gwarancję, że na tę przysłowiową „idiotkę” jednak wyjdziemy.

A zatem jak to jest z tym wyznaniem miłości? Jak to powiedzieć? Czy w ogóle mówić, a jeśli tak to kiedy?

Kiedy kogoś poznajemy, zaczynamy się dopiero z nim spotykać albo nie mamy pewności czy ta osoba w ogóle odwzajemnia nasze zainteresowanie, to w żadnym razie nie wolno od razu mówić, że się kocha, bo druga strona się wystraszy i ucieknie. Może być bowiem tak, że ktoś wcale nie ma pojęcia o naszych uczuciach – i wtedy zimna reakcja, zdziwienie albo zlekceważenie bardzo boli i upokarza. Może być też tak, że druga osoba myśli o nas, podobamy się jej, jednak nie jest jeszcze pewna swoich uczuć. Za mało nas zna albo po prostu dopiero coś się w niej zaczyna. I wtedy przedwczesne wyznanie miłości jest szokiem.

Odbiorca takiej informacji nagle czuje się przytłoczony świadomością jaką rolę pełni w czyimś życiu i tym, że od niego oczekuje się odwzajemnienia uczuć. A na to może być jeszcze zupełnie nieprzygotowany. Szybkie powiedzenie „kocham” sugeruje gotowość mocnego zaangażowania się w związek i niejako uznania drugiej osoby za „swoją”. Obiekt miłości nagle zostaje obarczony odpowiedzialnością za to, że wzbudził czyjeś uczucia (czasem w panice robi więc szybki przegląd swoich zachowań, by dociec co takiego zrobił i powiedział, że zostało to tak jednoznacznie odebrane) i czuje, że musi je odwzajemnić. Dodatkowym czynnikiem stresującym zaś jest fakt, że autor wyznania tuż po jego dokonaniu zazwyczaj z nadzieją i napięciem wpatruje się w rozmówcę wzrokiem mówiącym: „No i co? Ty mnie też?”. Sytuacja mocno krępująca dla obu stron: dla wyznającego uczucia – gdyż oczekuje takiej samej odpowiedzi albo drży z niepokoju, żeby przypadkiem nie dostać kosza, jak i dla uczuciem obdarowanego, bo musi jakoś z twarzą wybrnąć z sytuacji nie raniąc rozmówcy i nie robiąc czegoś wbrew sobie. A reakcje są oczywiście różne: od radości, poprzez zdziwienie, paraliż, zakłopotanie aż po niedowierzanie, negowanie wyznanych uczuć, odmowę dalszych kontaktów a w skrajnych wypadkach – wyśmianie i drwinę. W każdym razie na pewno sytuacja taka jest zaskoczeniem i niespodzianką nie zawsze miłą i to nie dlatego, że komuś się nie podobamy, tylko (w 90 % przypadków), że na takie deklaracje było jeszcze za wcześnie. I nieraz dobrze zapowiadająca się znajomość kończy się lub przestaje układać. A wszystko dlatego, że kogoś wystraszyliśmy.

W przypadku chłopaków działa jeszcze jeden mechanizm. Jeśli to dziewczyna pierwsza wyznaje miłość chłopakowi, to ubodzie jego męską dumę. On nie poczuje się tak jak powinien poczuć się mężczyzna. Bo normalnie to on jest „zdobywcą”, stara się o dziewczynę i w końcu wyznaje miłość. A w takiej sytuacji poczuje się tak jakby dama jego serca zwaliła go z konia, przygniotła do ziemi i zmusiła do miłości. Tego żaden mężczyzna nie lubi. I nawet jeśli na początku zareaguje pozytywnie bo dziewczynę lubi, szanuje i nie chce jej zranić, to potem poczuje się beznadziejnie, jak nie facet. Jego duma będzie bardzo urażona, do tego stopnia, że może nie być w stanie znieść tej porażki – i ucieknie. To klasyczny scenariusz. Mężczyźni nie lubią jak się ich wyręcza w ich roli, jak się za nimi ugania, wyznaje miłość i… nie pozwala się wykazać. Gdyby dziewczyny były choć trochę cierpliwsze, gdyby były bardziej dziewczęce, a nie wyrywały chłopakom miecza z ręki i same tłukły smoka, to o wiele więcej byłoby szczęśliwych par i o wielu więcej chłopaków czułoby się dowartościowanych.

Nie wolno zatem za wcześnie powiedzieć słowa „kocham”, nie wolno narzucać nikomu swoich uczuć, nie wolno na każdym kroku podkreślać, że robi się coś z miłości dla tej osoby. Nie każde spojrzenie musi być spojrzeniem w głąb duszy i „wymuszać” odwzajemnianie tego spojrzenia. Wystarczy dochodzić do wszystkiego stopniowo, małymi kroczkami nie wymagając zbyt wiele od razu. Druga osoba musi poczuć się bezpiecznie: czuć nasze zaangażowanie, ale nie ponaglanie. Nie wolno zaczynać bowiem związku od końca. „Kocham” to zbyt wielkie słowo, by je wypowiadać za wcześnie. Można je powiedzieć dopiero wtedy, gdy jest to już miłość a nie zauroczenie, jeśli się jest świadomym odpowiedzialności za to słowo. A zatem najpierw trzeba się poznać, zobaczyć jaki druga osoba ma system wartości, zainteresowania i czy nam to odpowiada. Potem się zaprzyjaźnić, spędzać ze sobą czas wolny, pomagać sobie w obowiązkach, omawiać wszystkie sprawy. Przeistaczać to zauroczenie w miłość: czyli w pragnienie dobra dla tej drugiej osoby.

Zainteresowanie należy okazywać stopniowo i delikatnie, tak aby tej drugiej strony nie krępować swoimi uczuciami, tylko dać jej prawo wyboru. Dowody uczucia muszą być dyskretne i dostosowane do sytuacji, nie wolno podczas pierwszych kontaktów obsypywać dziewczyny kwiatami ani opowiadać historii swojego życia. Wypada zaprosić gdzieś, ale zachowywać się tak jakby samemu niczego się nie oczekiwało, żeby ta druga strona czuła, że niczym nie musi się rewanżować ani też broń Boże! niczego deklarować.

Na początku znajomości należy zachowywać się jak dobry znajomy. Tak po prostu, jakbyśmy nie czuli nic poza serdecznością. To ośmiela. Należy dawać drugiemu taką swobodę psychiczną, żeby nie odczuwał nacisku, żeby poczuł pewien „luz”. Nie dając nieustannie do zrozumienia tego co czujemy spojrzeniem, gestami, słowami. Bo im bardziej manifestujemy swoją miłość tym bardziej to paraliżuje. A im będziemy delikatniejsi, tym szybciej doczekamy się miłości.

A co zrobić jeśli jednak przesadziliśmy? Jeśli deklaracja padła i widzimy, że coś jest nie tak, że obiekt naszych uczuć zaczyna nas unikać?

W zależności od tego na jakim etapie zaawansowania związku jesteśmy wystarczy albo „przyhamowanie” – wstrzymanie się z wyznaniami, prezentami, głębokimi spojrzeniami i propozycjami albo konkretna rozmowa, w której powiemy szczerze, że trochę przesadziliśmy i widzimy, że druga osoba jeszcze nie jest na takim etapie jak my.

W tym ostatnim przypadku w zasadzie to ta druga strona powinna zacząć taką rozmowę, bo to ona nie czuje się komfortowo w zaistniałej sytuacji. My zaś możemy pewnych rzeczy nie widzieć. To jest też kwestia szczerości. Oczywiście, nie chodzi tu o brutalne pozbawianie kogoś złudzeń czy zbyt szczere powiedzenie, co się myśli. Na pewno nie można też pomniejszać czyichś odczuć ani zarzucać braku delikatności. W większości przypadków bowiem ktoś ma szczere intencje, tylko nie ma pojęcia, jak rozegrać sytuację. Co więcej – wydaje mu się, że robi dobrze i że tak właśnie to powinno wyglądać. 

Nie można jednak – z obawy, by kogoś nie zranić – zgadzać się na wszystko, udawać, że na takie wyznanie właśnie czekaliśmy lub – co gorsza – odwzajemniać je mimo, iż nie jesteśmy na nie gotowi. Takie zachowanie do niczego nie prowadzi, bo tylko utwierdzimy drugą stronę w tym, że zrobiła dobrze i zachęcimy ją do dalszych kroków. Będziemy czuli się z tym źle, będziemy „przyciśnięci do muru” a nagromadzenie niechęci i ciągłe robienie czegoś wbrew sobie doprowadzi w którymś momencie do wyładowania z całą mocą negatywnych emocji na niewinnym chłopaku czy dziewczynie. A ta druga strona nie będzie mogła absolutnie zrozumieć, co nam się stało, skoro do tej pory było OK. Sytuacja jest bardzo nieprzyjemna dla obu stron.

Dlatego tak ważne jest by wzajemne kontakty cechowała szczerość i delikatność, żebyśmy myśleli nie tylko o naszych odczuciach ale też o tym jak może to zostać odebrane przez drugą stronę i o tym czy na to co chcemy wyznać jest odpowiedni czas i miejsce. A jeśli coś jest dla nas zbyt trudne lub zbyt szybkie, należy o tym delikatnie, ale zrozumiale powiedzieć i poprosić o czas. Bo miłość to relacja wzajemna i szczera.

Ina koniec najważniejsze: „kocham” możemy powiedzieć wtedy, gdy jest to prawdą. Oczywiste? Nie do końca. Pomijamy już sytuację, gdy co niektórym całkowicie pomyliły się pojęcia i miłość kojarzą z pożądaniem lub co najmniej jakąś formą cielesnej bliskości. Wtedy bardzo ochoczo szafują wyznaniem miłości, które w tym przypadku oznacza po prostu „pragnę Cię”. Mnóstwo dziewczyn jest potem zawiedzionych, gdy chłopak po jednym lub kilku spotkaniach znika, choć przecież zapewniał o miłości. Mamy tutaj na myśli raczej sytuacje, gdy niektórzy są szczerze przekonani, że kochają. Dzieje się zwykle to na początku znajomości, gdy miłość mylona jest z zakochaniem. I ów stan uczuciowy, owe emocje bierze się za miłość, którą jak najszybciej należy wyznać – jak Asia z cytowanego na wstępie listu.

„Kocham Cię” – jak wspomnieliśmy na początku – jest bardzo poważną deklaracją. Powinna paść nie tylko wtedy, gdy druga osoba jest ją w stanie odwzajemnić, ale też – a może przede wszystkim – gdy jest wyrazem gotowości wzięcia odpowiedzialności za drugą osobę. Gdy pragnienie jej dobra stawiamy nad własne, gdy poznaliśmy się dobrze i chcemy być z tą osobą na poważnie. Chcemy rozwijać naszą znajomość i jesteśmy gotowi nie tylko na przyjemności płynące z doznawanych emocji ale i trudności i wspólne rozwiązywanie problemów. Dopiero gdy tak będziemy rozumieć miłość wtedy dopiero słowo „kocham Cię” będzie prawdziwym wyznaniem tego co nas z drugą osobą łączy.