Słuchać Pana w Kościele

(180 -lipiec -sierpień2011)

z cyklu "Wieczernik Domowy"

Konflikty

Krzysztof Janowski

Tam gdzie jest dwoje ludzi współegzystujących ze sobą, tam wcześniej czy później pojawia się konflikt. Bazując na tej oczywistej prawdzie Walter Trobisch (niemiecki pastor, autor wielu poradników dla małżeństw) pytał młodych ludzi proszących go o udzielenie im małżeństwa, czy już się pokłócili. I jeśli oburzeni mówili, że nie, bo oni tak się kochają, że się nie kłócą, to prosił ich, aby przyszli do niego z tą samą prośbą nie wcześniej niż po pierwszej kłótni. Nie chodziło tu oczywiście o to, aby tych dwoje zrobiło sobie coś na złość, ale aby przekonali się, czy potrafią rozwiązywać konflikty, które muszą pojawić się w ich związku.

Chciałbym podzielić się przemyśle-niami po szkoleniu „Zarządzanie stre-sem i konfliktem”, w którym miałem możliwość uczestniczyć w ramach pro-jektu Kapitał Ludzki. 

Na szkoleniu nie przedstawiono nam jakiejś listy niezawodnych kroków pozwalających rozwiązać konflikt w sposób twórczy.

To co najbardziej utkwiło mi w pamięci to różne strategie podchodzenia do konfliktów. Mamy możliwość unikania konfliktów, gdzie nie zważamy na racje nasze ani drugiej strony; rywalizacji, gdy staramy postawić na swoim nie patrząc na drugą stronę; akomodacji (uległości), gdy uwzględniamy tylko racje drugiej strony; współpracy, gdy staramy się uwzględnić racje nasze i drugiej strony i kompromis gdy oczekujemy ustępstw od każdej ze stron.

Patrząc na ten opis wydaje się, że generalnie najlepszą strategią jest współpraca. W sławnym przykładzie z dwiema osobami chcącymi jednej pomarańczy polega ona na zapytaniu, po co nam ta pomarańcza i jeśli okaże się, że jedna osoba chce miąższ a druga skórkę to mamy rozwiązany konflikt i dwóch zwycięzców. Ale co jeśli obie chcą miąższ? Wtedy może okazać się, że współpraca (czy też strategia win-win – dwóch zwycięzców) jest niemożliwa i na przykład osiągniemy kompromis, że każdy dostanie po pół pomarańczy. Ale w kompromisie trzeba pamiętać, że tak naprawdę nikt do końca nie jest zadowolony. Jeśli mamy konflikt o miejsce wakacji – mąż chce w górach, żona nad morzem, więc kompromis to gdzieś okolice Warszawy. W przykładzie z pomarańczą możemy jeszcze oddać całą drugiej osobie (to akomodacja), sami zabrać całą (to rywalizacja) czy zostawić pomarańcze dla kogoś spoza naszej dwójki (to unikanie). Rozważając te wszystkie strategie, zauważyliśmy, że każda z nich ma swoje racje bytu. Np. akomodacja przydaje się, gdy chcemy u drugiej strony zyskać dług wdzięczności, albo ogólnie zdobyć jej względy, rywalizacja często będzie dobra w sytuacji kryzysowej, gdy decyzja musi zapaść szybko (zakładając, że nasza decyzja nie jest zła), a unikanie pozwoli nam przetrwać w sytuacji, gdy nie mamy czasu na konflikt (bo na przykład ktoś ma właśnie wychodzić do pracy, a druga osoba chce teraz z nim omówić jakiś drażliwy temat). Natomiast warto mieć świadomość, jakie są nasze naturalne strategie, jaką w danej sytuacji stosujemy i w przypadku ważnych relacji warto unikać strategii, gdy któraś ze stron jest przegrana. To trochę podobne do nowego rozumienia asertywnego mówienia, o którym pisałem jakiś czas temu. Dla przypomnienia, tam też chodziło o to, aby osoba asertywna pokazała zyski drugiej osoby, gdy ona zyskuje albo straty drugiej osoby, gdy ona traci.

Warto też pamiętać, że w komunikacji mamy zawsze do czynienia z kodowaniem informacji i jej rozkodowywaniem po drugiej stronie. Jest to kodowanie werbalne (wypowiedzenie słowem naszych myśli), ale też niewerbalne. I czasami ten proces kodowania i rozkodowywania powoduje, że oryginalne intencje zostały przeinaczone. Może dojść do konfliktu fałszywego, występującego na podstawie nie rzeczywistej niezgody a nieporozumienia. Żona może dojść do wniosku, że mąż jej nie kocha, bo zawsze rzuca byle jak pantofle, a to może być tylko (aż) kwestia tego, że mąż nie nauczył się porządku w młodości i teraz ciężko mu się przestawić. W rozkodowywaniu pomocna jest parafraza, czyli próba opowiedzenia własnymi słowami, możliwie bez negatywnych emocji (ani w słowach ani w intonacji) tego jak rozumiemy drugą stronę. Taka parafraza pozwala zebrać informacje o tym, gdzie rzeczywiście jest problem a jednocześnie nabrać trochę dystansu w dyskusji. Więc na „Nie kochasz mnie!”, odpowiemy „Widzę, że masz do mnie jakieś uwagi, czy możesz spróbować powiedzieć o co konkretnie Ci chodzi?”. Na „Ty nigdy nie odkładasz pantofli na miejsce” odpowiemy „Widzę, że masz pretensję, że nie odłożyłem moich pantofli na miejsce, czy o to właśnie chodzi?”.

Do konfliktów, ich tworzenie i rozwiązywania przydadzą się też dwie wskazówki, które ostatnio słyszałem ogólnie w kwestii zarządzania. Po pierwsze, warto zastanowić się czy chcemy być kimś, kto ma rację czy kimś kto jest efektywny. To nie zawsze idzie w parze, bo w wielu sytuacjach jest dużo dobrych rozwiązań i jeśli jesteśmy tym kto ma zawsze rację, to często będziemy się kłócić, że moje dobre rozwiązanie jest lepsze od czyjegoś dobrego rozwiązania, zamiast efektywnie zgodzić się na jego dobre rozwiązanie i wspólnie rozwiązać problem wyjściowy. Druga sprawa, to popularna zasada „good enough” (wystarczająco dobry). Nie we wszystkich sytuacjach musimy dążyć do rozwiązania idealnego, czasami to idealne jest zbyt kosztowne, pracochłonne itp. Myślę, że wspaniale widać to na przykładzie porządków i dzieci. Gdy mamy kilka pociech w okresie, gdy umieją już bałaganić a jeszcze słabo idzie im sprzątanie, to często przestajemy robić codzienne idealne porządki, a dochodzimy do wniosku, że wystarczy, jak co wieczór dzieci poukładają swoje zabawki, a raz na tydzień zrobimy jakieś większe sprzątanie. To podejście też redukuje ilość sytuacji, o których będziemy się spierać.

I ostatnia myśl o konfliktach. Trzeba pamiętać, że rozładowanie napięcia przez samo „Przepraszam” czy przytulenie się pomaga, ale na ogół nie powoduje powrotu na naszego stanu emocjonalnego sprzed sytuacji konfliktowej. Więc albo to napięcie będzie się zbierać i któregoś dania jakoś kropla przeleje czarę, a wtedy w kłótni wypomnimy nie tylko tą kroplę, ale wszystkie inne sprawy „zamiecione pod dywan”. Albo, do czego zachęcani są małżonkowie, na przykład podczas dialogu małżeńskiego przedyskutujemy te kwestie i pozwolimy rozładować je do końca.

Życzę Wam i sobie owocnego rozwiązywania konfliktów w domu czy w pracy.