ks. Stanisław Hartlieb 1920-2002
(119 -listopad -grudzień2002)
Kto miłuje ten śpiewa
ks. Stanisław Hartlieb
Pierwszą Eucharystię odprawił sam Pan Jezus. Było to w przeddzień męki, w dniach świąt Paschy. Ta data nie była dziełem przypadku, tak jak nie był nim żaden moment zbawczej misji Chrystusa.
Ewangeliści, szczególnie św. Jan, ukazują wyraźnie, iż Chrystus był świadom tego, że jest, istnieje przygotowana od wieków Jego „godzina”. „Zamierzali Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadesz-ła” (J 7,30). „Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13,1). „Teraz dusza moja doznała lęku i cóż mam powiedzieć? Ojcze, wybaw Mnie od tej godziny. Nie, właśnie dlatego przyszedłem na tę godzinę” (J 12,27).
Istniejąc więc w zamysłach Bożej miłości od wieków, „godzina Jezusa” została objawiona w historii Narodu Wybranego przez liczne wydarzenia i znaki (np. Wyjście, mannę, węża miedzianego). „Jak nieskore są wasze serca do wierzenia we wszystko, co powiedzieli prorocy!” - mówił Chrystus uczniom idącym do Emaus: „Czyż Mesjasz nie miał tego cierpieć, aby wejść do swej chwały?” (Łk 24,25-26). Wcześniej zaś mówił apostołom rozpoczynając Ostatnią Wieczerzę: „Gorąco pragnąłem spożyć tę Paschę z wami, zanim będę cierpiał” (Łk 22,15).
Pierwsza Msza św. była ucztą paschalną. Czym zaś były dla Izraela święta Paschy? Czym była szczególnie uczta, ich szczyt? To przecież największe, najważniejsze święto Narodu Wybranego - „święto niepodległości”. Największe i najradośniejsze. Wieczerza kończyła się hymnem złożonym z psalmów allelujatycznych („Po odśpiewaniu hymnu wyszli w stronę Góry Oliwnej” - Mk 14,26).
Pierwsza Msza św. miała więc charakter świąteczny. Z woli Chrystusa taki charakter powinna mieć przez wieki. „To czyńcie na moją pamiątkę” - te słowa trzeba odnieść również do całego kształtu wieczerzy. Odprawiając w taki sposób pierwszą Eucharystię Pan Jezus uczy nas, że ona jest dziękczynieniem za wolność, wyzwolenie z mocy szatana, śmierci i piekła.
Eucharystia Nowego Testamentu przewyższa przy tym o całe niebo tamtą wieczerzę w Starym Testamencie. Tutaj jest sakramentalnie uobecniany Jezus Chrystus w swoim zbawczym czynie. W każdej Eucharystii dopełnia się to, czego dokonał Jezus w tamtych dniach. Msza św. jest naszym sakramentalnym uczestnictwem w tym dziele. Powinna więc być radością.
Co więcej, Msza św. to rzeczywiste spotkanie z Kimś, który nas kocha, miłuje. Spotkanie, które z naszej strony powinno być odpowiedzią miłości.
Warto tutaj przypomnieć sobie używane przez nas powszechnie wyrażenia: „byłem, jadę na wesele”. Rozumiemy: jadę radować się, śpiewać, tańczyć z tymi, którzy ślubują sobie miłość. Jeśli zaślubinom nie towarzyszy śpiew, mówimy: to nie było prawdziwe wesele.
Już św. Augustyn wyjaśnia: „Jeśli kto miłuje, ten śpiewa”. Zdanie to jest przypomniane przez „Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego”. Prześledźmy, co „Wprowadzenie” mówi o śpiewie w liturgii, odwołując się szczególnie do jego najnowszego, trzeciego wydania1.
„Śpiew jest znakiem radosnego wzruszenia serca” - mówi „Wprowadzenie” (n. 39). Przypomina, że Apostoł Narodów w liście do Kolosan zachęca, aby ci którzy zbierają się w oczekiwaniu na przyjście swego Pana, wspólnie śpiewali psalmy, hymny i pieśni duchowe. Świadczy to, że od samego początku Kościół Chrystusowy przeżywał Eucharystię jako spotkanie wielkiej radości.
„Wprowadzenie” wspomina również starożytne powiedzenie: kto dobrze śpiewa, podwójnie się modli. „Należy zatem przywiązywać wielką wagę do śpiewu podczas obrzędów, uwzględniając przy tym wrodzone zdolności poszczególnych narodów oraz możliwości każdego zgromadzenia”. Trzecie wydanie dodaje w tym miejscu istotne wyjaśnienie: „Chociaż nie jest koniecznością, aby w każdej Mszy św. np. w dni powszednie śpiewać wszystkie teksty przeznaczone w zasadzie do śpiewu, należy się starać przede wszystkim o to, aby nie brakowało śpiewu posługujących i ludu w niedziele i święta obowiązkowe” (n. 40). Następne zdanie, powtórzone za drugim wydaniem „Wprowadzenia” mówi: „Dobie-rając części, które mają być rzeczywiście śpiewane, pierwszeństwo należy przyznać tym, które mają większe znaczenie, a więc przede wszystkim tym, które śpiewa kapłan i asystujący, a lud na nie odpowiada oraz częściom wykonywanym wspólnie przez kapłana i lud”.
„Wprowadzenie” wskazuje na jeszcze jeden motyw, który powinien nas skłaniać do śpiewania Mszy św. - jest nim siła jednocząca tkwiąca w śpiewie. Zupełnie inaczej, o całą gamę wyżej, mocniej brzmi „amen” śpiewane niż recytowane. „Amen” recytowane jest dla niektórych uczestników Eucharystii w ogóle niezauważalne. „Ponieważ odprawianie Mszy ma z natury charakter społeczny, dlatego wielka siła oddziaływania tkwi w dialogu między celebransem a zgromadzeniem wiernych oraz w aklamacjach; są one bowiem nie tyko zewnętrznymi znakami odprawiania, lecz także tworzą i podtrzymują łączność między kapłanem i ludem” - mówi „Wprowadzenie” (n. 34). „Aklamacja i odpowiedzi wiernych na pozdrowienia i modlitwy kapłana stanowią ten stopień czynnego uczestnictwa, który winien być praktykowany przez zgromadzenie wiernych w każdej formie Mszy św., aby jasno się wyrażała i rozwijała akcja całej wspólnoty” (n. 35).
Często mówimy, że Eucharystia jest znakiem jedności Kościoła. Znak w liturgii Kościoła nie tylko ukazuje prawdę, ale buduje jej rzeczywistość. Każdy może w tym miejscu, odwołując się do własnego doświadczenia, porównać wspólnoty zgromadzonych - tych, którzy śpiewają i tych, którzy tylko recytują.
Wyżej wspomniane numery „Wprowadzenia” ukazują wartość śpiewu. Można podkreślić jeszcze jedną: śpiew nadaje charakter uroczysty celebracji. Bardzo interesujące w zrozumieniu tego, jak bardzo chodzi w liturgii o tę uroczystość jest szczególnie jedna nowość trzeciego wydania. Zaleca ona śpiewanie przez kapłana, a zatem i przez koncelebransów części Wielkiej Modlitwy Eucharystycznej: słów przeistoczenia, pamiątki (anamnezy) i ofiarowania. Jak podkreśla „Wprowadzenie”, śpiew tych części przez celebransa jest rzeczą bardzo właściwą - valde convenit (n. 147). W odniesieniu do koncelebransów użyte jest jeszcze mocniejsze słowo: laudabiliter - chwalebną jest rzeczą śpiewać te teksty (n. 218).
Wśród śpiewów w czasie Eucharystii jeden jest szczególnie ważny: AMEN kończące Wielką Modlitwę Eucharystyczną, wielką doksologię („przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie...”). Św. Hieronim pisze, że to „Amen” śpiewane w bazylikach Rzymu brzmiało jak uderzenie pioruna. I słusznie. Jest bowiem szczególne: wypowiada się w nim nasze TAK dla Chrystusa. Kończy ono najważniejszą część Eucharystii. Powinno więc być bardzo wyraźne. Kompozytorzy dali już nam odpowiednie melodie - odwołujące się do polifonii bądź do kanonu. Niestety w większości naszych kościołów są one nieznane.
Podobne znaczenie i wymowę powinna mieć w liturgii słowa aklamacja przed czytaniem Ewangelii. Tak jak wspomniane „Amen”, w wielu świątyniach jest ona niezauważalna. Trzecie wydanie „Wprowadzenia” podkreśla znaczenie tej aklamacji: „Po czytaniu, które poprzedza bezpośrednio Ewangelię śpiewa się Alleluja lub inny śpiew, zgodnie z okresem liturgicznym. Ta aklamacja stanowi obrzęd czyli czynność samoistną; przez nią zgromadzenie wiernych przyjmuje Pana, która ma przemówić do niego w Ewangelii, a równocześnie oddaje cześć i śpiewem wyznaje swoją wiarę. Przewodniczy w śpiewie schola lub kantor. Śpiewają wszyscy stojąc. Jeśli zachodzi potrzeba, aklamację się powtarza” (n. 62).
Procesja z księgą Ewangelii sięga korzeniami do ceremoniału wojskowego cesarstwa rzymskiego. Zwycięski cezar czy konsul wjeżdżał triumfalnie do stolicy. Towarzyszyły mu zapalone pochodnie, dymy kadzideł, radosne „eviva” - niech żyje. Podobnie niesionej wysoko księdze Ewangelii, która jest znakiem przychodzącego w słowie Pana, towarzyszą świece, kadzidło, radosne Alleluja. Trudno się dziwić, że „Wprowadzenie” mówi, iż „Alleluja i werset przed Ewangelią można opuścić, jeśli nie są śpiewane” (n. 63). Podobnie przecież jeśli witamy jakiegoś dygnitarza, a nie mamy orkiestry, opuszczamy hymn narodowy - nie recytujemy go.
Opisana wymowa i znaczenie śpiewu powinny zachęcić do śpiewania obok odpowiedzi i aklamacji również śpiewów procesyjnych: na wejście, na przygotowanie darów, na komunię św.
Śpiew na wejście ma realizować cztery cele: ukazać myśl przewodnią celebracji, wytworzyć odpowiedni nastrój, zbudować zgromadzonych w wewnętrzną jedność oraz wypełnić czas procesji wejścia. Są to cele bardzo ważne, można je w pewnym stopniu odnieść do startu w zawodach sportowych. Wiemy, czym jest falstart. Jest zrozumiałe, że aby osiągnąć te cele, śpiew na wejście musi być odpowiednio długi. Czasem trzeba go zacząć już przed procesją wejścia.
Śpiew podczas procesji z darami rozpoczyna liturgię eucharystyczną. Jego treść raczej nie powinna więc być przedłużeniem błagalnej modlitwy wiernych.
Bardzo ciekawe, choć niestety u nas na ogół niezauważalne jest ukierunkowanie śpiewu podczas procesji komunijnej. „Gdy kapłan i wierni przyjmują sakrament, śpiewa się pieśń na komunię, ma ona wyrażać przez jedność głosów duchowe zjednoczenie przyjmujących komunię, ukazać radość serc i nadać bardziej braterski charakter procesji komunijnej” (n. 86).
Smutno wypada porównanie rzeczywistości tego momentu liturgii z powyższym zaleceniem Stolicy Świętej. Nierzadko zbliżanie się do podającego Ciało i Krew Pańską przypomina wszystko, tylko nie uporządkowaną procesję. Powinna to być tymczasem najpiękniejsza procesja Mszy św., znak pochodu Ludu Bożego do Chrystusa i z Chrystusem do Ojca, znak Paschy Chrystusa i Kościoła. Również bardzo często w tym momencie intonuje się pieśni z Bożego Ciała. Dzieje się tak nawet w okresie wielkanocnym. A przecież Komunia święta jest ucztą paschalną, częścią ofiary, którą składamy razem z Chrystusem, pod przewodnictwem kapłana w Wielkiej Modlitwie Eucharystycznej.
Zawsze powinniśmy pamiętać, że Komunia św. nie jest czymś zewnętrznym, dołączonym przypadkowo do Eucharystii. Uczta z części żertwy składanej ofiary była zawsze istotnym elementem tej ofiary. „Wpro-wadzenie” mówi: „Jest rzeczą bardzo wskazaną, by wierni przyjmowali Ciało Pańskie z Hostii konsekrowanych podczas tej Mszy, w której uczestniczą, podobnie jak kapłan jest do tego zobowiązany” (n. 85).
Podobnie antyfony na Komunię zawarte w mszale są zawsze echem liturgii słowa czy tematu danej Eucharystii. Na przykład w święta maryjne mają treść maryjną! Antyfony na Komunię podają myśl przewodnią śpiewów towarzyszących przez wieki Komunii św. Tę samą myśl powinny wyrażać śpiewy dzisiaj - podczas Komunii św. należy śpiewać pieśni odpowiednie do liturgii słowa, myśli przewodniej danej Mszy św. Jeśli takich nie znamy, śpiewamy pieśni okresowe: przez 50 dni Wielkanocy o Zmartwychwstaniu, w dniach Bożego Narodzenia kolędy, w okresie zwykłym pieśni przygodne, bliskie tematyce Mszy św. Komunia jest ucztą ofiarną tej Eucharystii. Inny jest jej obraz w Boże Narodzenia, inny w Wielkanoc, inny w każdej Eucharystii. Śpiew, odpowiednio dobrany, to oznacza i przypomina.
Można na koniec postawić pytanie, dokąd zmierza w tej dziedzinie odnowa liturgii. Odpowiedź jest jasna: trzeba Eucharystię rozśpiewać. Śpiewać powinni wszyscy - czy to odpowiedzi na aklamacje celebransa i asystujących, czy towarzysząc niektórym ich czynnościom. Do naszych czasów dotrwało powiedzenie: kto śpiewa, dwa razy się modli. Niestety, zgubiono jedno słowo tego porzekadła: kto dobrze śpiewa. A dobrze to znaczy zgodnie z treścią odpowiednich tekstów w mszale, zgodnie z kształtem i treścią przeżywanej Eucharystii.
1Trzecie wydanie „Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego” zostało opublikowane przez Kongregację Kultu Bożego i Sakramentów 28 lipca 2000 r. Polski przekład dotąd się nie ukazał. W niniejszym artykule posługujemy się oryginałem łacińskim, odwołując się niekiedy do brzmienia polskiego tekstu drugiego wydania „Wprowadzenia” (w tych fragmentach, w których trzecie wydanie nie wprowadziło zmian); wszystkie numery cytowanych fragmentów odnoszą się do trzeciego wydania - przyp. Autora.