Idźcie i głoście

(152 -lipiec -sierpień2007)

Ku Chrystusowi Odkupicielowi

ks. Maciej Krulak

Narzędzie jest wielkie, rzec by można, szalone w swym rozmachu, ale może właśnie dlatego tak potrzebne w obecnej chwili

Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, ks. Franciszek Blachnicki, zainspirowany wezwaniem Pawła VI z Evangelii nuntiandi dostrzegł potrzebę głoszenia Chrystusa w sposób niekoniecznie tradycyjny. Papież wezwał do głoszenia Dobrej Nowiny wszystkich ochrzczonych i we wszelki zgodny z wolą Bożą sposób, zwłaszcza przez słowo potwierdzone świadectwem życia. Po latach złożenia trudu ewangelizacji na duchownych Sobór Watykański II i nauczanie papieży rozszerzyło obowiązek ewangelizacyjnych na świeckich, podkreślając ich podmiotowe znaczenie w tym dziele.

Kolejnym światłem dla ks. Franciszka była encyklika Jana Pawła II Redemtor Hominis. Ojciec Święty podkreślał w niej, iż Chrystus jest centrum życia człowieka i dlatego wszelkie działania Kościoła jako wspólnoty mają prowadzić do zwrotu myślenia i działania konkretnego człowieka ku Chrystusowi - jedynemu Zbawicielowi (czyli do metanoi - nawrócenia). Dlatego też koncepcję ogłoszenia Dobrej Nowiny jednocześnie w całym kraju nazwano: „Ewangelizacją według planu Ad Christum Redemptorem” (ku Chrystusowi Odkupicielowi), czy też w skrócie Planem Wielkiej Ewangelizacji ACR.

Ewangelizacja według tego planu miała objąć w ciągu około dwóch lat wszystkie parafie i środowiska kraju. Niestety, stan wojenny całkowicie zamroził plan ACR. Przez ćwierć wieku tak zahibernowany pomysł przetaczał się przez myślenie Ruchu Światło-Życie jako wielkie, ale nieosiągalne wyzwanie. Zadowoliliśmy się ewangelizacjami w szkołach i parafiach, najczęściej przykrawając ACR do konkretnych potrzeb. Szkoda. Narzędzie jest wielkie, rzec by można, szalone w swym rozmachu, ale może właśnie dlatego tak potrzebne w obecnej chwili.

Zasadniczym zadaniem planu ACR jest ukazanie Jezusa, doprowadzenie do spotkania z Nim i przyjęcie Go do swego życia, czyli decyzja wiary. Konsekwencją ma być włączenie się do grupy uczniów, czyli podjęcie trudu formacji o charakterze katechumenalnym. Nie można rozumieć ACR jako swoistej akcji werbunkowej do jakiejś wspólnoty czy ruchu. Tu chodzi o Jezusa, a nie o statystyki.

ACR jest w swym założeniu długofalowym działaniem ewangelizacyjno-formacyjnym skierowanym do konkretnej parafii lub środowiska. Nie jest tylko formą jednorazowych, czy nawet odnawialnych rekolekcji o charakterze ewangelizacyjnym. Jest to trzyetapowy plan formacyjny. Etapy ACR są następujące:

1. przygotowujący - trwa około ośmiu tygodni,
2. właściwy tydzień ewangelizacyjny,
3. formacyjny (postewangelizacyjny) - dwunastotygodniowy.

Jak widzimy, pomysł zakłada około pięciu miesięcy działań. Nieporównanie więcej niż zwykliśmy poświęcać rekolekcjom. Można sobie pytanie o sens poświęcenia tak długiego czasu. Przecież wystarczy tydzień, góra dwa na przygotowanie, ba nawet omodlenie, czy zaproszenie uczestników. Skąd taka długość? Żeby to zrozumieć przyjrzyjmy się poszczególnym etapom.

Pierwszy z nich jest czasem wzmożonej modlitwy. Organizuje się oazy modlitwy, czyli swoiste dni skupienia, które zakładają dużo czasu na modlitwę wspólną i indywidualną. Inicjuje się spotkania modlitewne, wszelkiego rodzaju wspólne modlitwy, zachęca się do częstego i pełnego udziału w Eucharystii, a także do pogłębionej modlitwy indywidualnej. Można ten etap nazwać formowaniem się i działaniem diakonii modlitwy. Bez niej nie ma mowy o owocnej ewangelizacji, bo przecież nie jest ona naszym, ludzkim dziełem, ale zbawczym działaniem samego Boga, bo tylko On może pociągnąć człowieka do siebie.

Ważnym elementem pobudzenia modlitewnego wspólnoty jest także prośba o modlitwę skierowana do innych wspólnot i osób, zwłaszcza do wspólnot zakonnych i do chorych.

Ten etap już sam w sobie - poprzez rozmodlenie parafii - przynosi owoce w postaci ożywienia wiary. Jeżeli zmobilizuje się nawet niewielką grupę ludzi do regularnej i odpowiedzialnej modlitwy w konkretnej intencji, to przynosi to już wzrost. Jeśliby nawet nie udało się zrobić nic więcej, to powstawanie grup modlitewnych, czy ożywienie tradycyjnych form wspólnej modlitwy (różaniec, koronka, liturgia godzin itp.), częstsza adoracja poszczególnych osób, to przecież to, do czego m.in. mają prowadzić rekolekcje parafialne.

Ożywienie wiary widać zwłaszcza pośród tych, którzy inicjują realizację planu. Następuje konsolidacja i pogłębienie wspólnoty. Najczęściej wchodzi ona na kolejny etap formacji, niekoniecznie powiązany tylko ze wzrostem ilościowym. Poprzez modlitwę pogłębia się indywidualna więź z Bogiem, czyli powstaje nowa jakość tej fundamentalnej komunii, bez której przecież nie zaistnieje jakakolwiek wspólnota chrześcijańska.

Zadanie diakonii modlitwy nie kończy się z chwilą rozpoczęcia następnego etapu. Wręcz przeciwnie, chodzi o modlitewne towarzyszenie głoszeniu słowa i formacji. Na pierwszym etapie więc posługa modlitwy dopiero się zaczyna.

Pierwszy etap ACR zakłada także wyłonienie zespołu ewangelizacyjnego. ACR realizowany jest bowiem poprzez diakonię ewangelizacyjną, która składa się z wielu członków, w większości świeckich, odpowiedzialnych za poszczególne elementy realizacji planu. Owa diakonia to nie tyle zespół do zadań specjalnych zrzucony jak komandosi do parafii, którzy po zakończeniu akcji wycofają się do siebie, ale wspólnota powstała na drodze ewangelizacji i to nie tylko w celu poprowadzenia konkretnych rekolekcji.

Pierwszy etap zakłada wyłuskanie już ożywionych braci, którzy chcą poważnie przeżywać swe chrześcijaństwo. Nie są oni tylko narzędziem, ale najpierw sami muszą przejść etap ewangelizacyjny. Nie chodzi tu tylko o naszkicowanie im tego, co będzie się działo, żeby wiedzieli w co się pakują, ani przeszkolenie swoistych „akwizytorów wiary”, ale wprowadzenie ich na drogę katechumenatu. Muszą sami stać się uczniami Chrystusa, żeby mogli innych do Niego przyprowadzić. Dlatego najpierw organizowana jest tzw. ewangelizacja wstępna, której celem jest poszerzenie zespołu ewangelizacyjnego. W jej wyniku pozyskujemy tylko tych ludzi, którzy są bardziej związani z Kościołem. Przygotowujemy ich do pracy, do podjęcia odpowiedzialności przez formowanie i doskonalenie duchowe w małych grupach poewangelizacyjnych.

     Rekolekcje ewangelizacji wstępnej powinny trwać pięć dni. W rozpoczynającą je niedzielę na wszystkich mszach powinna być skierowana do zgromadzonych homilia i świadectwo zachęcające do uczestnictwa w tym etapie przygotowań, wieczorem (lub popołudniu) powinno odbyć się spotkanie modlitewne. Kolejne dni to nabożeństwa ewangelizacyjne, odpowiadające kolejnym prawom życia duchowego, połączone z czytaniem Ewangelii z ekranu (film „Jezus”). Ważnym elementem jest wspólnotowa celebracja sakramentu pojednania (środa) i kończąca Eucharystia (czwartek). Można powiedzieć, iż ewangelizacja wstępna jest tygodniem ewangelizacyjnym w pigułce. Jej zadaniem jest najpierw przeżycie przez przyszłych ewangelizatorów osobistego spotkania z Jezusem. Najpierw oni spotykają się z Chrystusem, by później przyprowadzić do Niego innych.

Potem następuje tzw. „mała ewangelizacja”, czyli krótkie rekolekcje oparte o Oazę Rekolekcyjną Animatorów Ewangelizacji (ORAE), których zadaniem jest merytoryczne przygotowanie do poprowadzenia tygodnia ewangelizacyjnego i formacji poewangelizacyjnej. Odbywają się w szóstym tygodniu przed tygodniem ewangelizacyjnym. Pozwalają one diakonii poznać metody ewangelizacyjne, pogłębić wizję ACR, zjednoczyć się w posłudze. Są też swoistym pomostem do wejścia w stałą formację.

Od piątego tygodnia rozpoczynają się regularne spotkania w małych grupach dla wszystkich członków zespołu ewangelizacyjnego. Najpierw oni sami wchodzą w doświadczenie małych grup i formacji poewangelizacyjnej, potem będą mogli dzielić się tym darem z innym, gdy sami podejmą posługę animatorów takich grup.

Doprowadzenie do tego momentu owocuje powstaniem wspólnoty wokół dzieła ewangelizacji. Zasadniczo w wielu rekolekcjach cieszymy się dojściem do tego i kończymy. A w ACR to dopiero początek. Mamy zaczyn ewangelizatorów przygotowanych poprzez osobiste spotkanie ze Zmartwychwstałym, do pójścia w świat z Dobrą Nowiną, zwłaszcza poprzez ewangelizację indywidualną, którą mogą wszak stosować na co dzień i w każdym środowisku.

Kolejnym zadaniem na tym etapie jest zaproszenie do udziału w tygodniu ewangelizacyjnym. Trzeba dotrzeć do każdego w sposób indywidualny, najlepiej przez „chodzenie po domach”, zapraszanie w miejscach, które są często odwiedzane. Chodzi o wyniesienie Dobrej Nowiny poza mury kościoła. Na tym etapie może odbywać się już ewangelizacja indywidualna. Można używać tutaj wszelkich metod i sposobów - byleby nie przekroczyć 10 przykazań. Potrzeba rozwinąć działania masowe (massmedia, wizualizacja itp.), ale skupić się na najbardziej owocnym indywidualnym kontakcie z poszczególnym człowiekiem.

Dopiero po tak długim - także dla autora tego tekstu! - wprowadzeniu zaczyna się tydzień ewangelizacyjny. Po dwóch miesiącach modlitwy, formacji i przygotowań, następuje centralne wydarzenie głoszenia Dobrej Nowiny.

Tydzień ewangelizacyjny opiera się o nabożeństwa słowa, podczas których wyjaśniane jest orędzie ewangelizacyjne, wypływające z konkretnych fragmentów biblijnych. Potwierdzone ono jest świadectwami chrześcijan głęboko przeżywających swą relację z Jezusem. W tym wydarzeniu dzieje się kluczowy moment przekazu Dobrej Nowiny, w myśl zasady „życie z życia”. Ci, którzy żyją wiarą chcą się nią dzielić z innymi. Nie chodzi ani o przekaz na poziomie intelektualnym, nie są to wykłady akademickie, czy jakieś szkolenie, ani na poziomie emocjonalnym, nie chodzi o rozmiękczenie słuchaczy, ani moralizowanie, ganienie czy napominanie. Zasadniczo posługujemy się prostymi metodami zaczerpniętymi z Ewangelii: mówimy o tym czego sami doświadczyliśmy (por. 1 J 1, 1-4).

W idei ks. Blachnickiego ważną rolę odgrywał film ewangelizacyjny „Jezus”. Ćwierć wieku temu już sam film wyświetlany w kościele był szokiem, a co dopiero jego treść. W obecnej dobie mediów wspomniany film może być uznany za mało porywający, ale jest to wszak „czytanie Ewangelii z ekranu”. Nie chodzi o fajerwerki, ale o Jezusa. Nie można jednak zamknąć ACR do filmu. Ma on być tylko środkiem, przybliżającym orędzie Jezusa. Warto z niego korzystać, zwłaszcza dziś, kiedy człowiek jest otoczony, czy wręcz zniewolony obrazem. Niech będzie jednak pomocą, a nie zastępstwem orędzia ewangelizacyjnego.

Istotne jest także, żeby nie przegadać głoszenia. Długie i zbyt liczne nie zawsze świadectwa będą pomocą. Zawsze potrzebny jest zdrowy umiar i pokora. Doświadczyłem w praktyce ewangelizacyjnej wielu świadectw, ale były i takie, które właściwie nic nie mały wspólnego z Chrystusem, co najwyżej były świadectwem egoizmu. Fundamentalne narzędzie ewangelizacyjne, jakim jest świadectwo wymaga koncentracji na Jezusie (krótkie, radosne i chrystocentryczne), a nie na swoich osobistych przemyśleniach, czy doznaniach.

Wśród metod ewangelizacyjnych warto dostrzec wszelkiego rodzaju dramy, scenki i pantomimy. Mogą bardzo pomóc - podobnie jak film głęboko docierają do człowieka ery obrazu. Mogą jednak także spłycić przekaz. Warto zastanowić się nad tym, czy prawdziwie komentują i pogłębiają przekaz orędzia. Nie chodzi o to, by były dla samego bycia, jak jakaś przerwa na reklamę, czy odprężenie. Jeśli są, muszą być wprzęgnięte w całość głoszenia. Mają być tylko środkiem, a nie sednem przekazu.

Tym, co najważniejsze, jest kerygmat. Najczęściej widzimy go jako „cztery prawa życia duchowego”:

1. Bóg cię kocha i ma dla ciebie wspaniały plan,

2. jesteś grzesznikiem i to oddala cię od Boga i uniemożliwia wejście w ten plan,

3. Jezus jest jedynym zbawicielem, przychodzi aby wyzwolić człowieka z grzechu i umożliwić powrót do Ojca, czyli realizację Bożego planu,

4. możesz przyjąć Jezusa jako swojego osobistego Pana i Zbawiciela, przez co powrócisz na Bożą drogę.

Obecnie rozszerza się ten przekaz o doświadczenie mocy i pomocy Duch Świętego, który nie pozostawia nas samych sobie oraz o dar wspólnoty - Kościoła, w którym wchodzimy w bliskość (komunię) z Bogiem i człowiekiem. To uzupełnienie (znajdziemy je m.in. w materiałach do ONŻ I stopnia), pozwala nam ukazać sensowność i owocność dalszej formacji.

Warto zobaczyć współgranie ewangelizacji i katechumenatu. Etap ten jest zasadniczo otwarciem na dalszą formację, wynikającą ze spotkania z Jezusem i pragnienia dołączenia do jego uczniów. Nie jest jednak werbunkiem. Prowadzi ku Jezusowi.

Ważnym uzupełnieniem są rekolekcje Ewangelii Wyzwolenia, czyli podejście do tego samego od trochę innej strony. Także one mają ukazać Jezusa, tym razem jako wyzwoliciela, szczególnie od lęku i kłamstwa. Warto pamiętać o tych traumatycznych doświadczeniach współczesnego człowieka, wobec których jest całkowicie bezsilny. Nie głosimy Krucjaty Wyzwolenia Człowieka, ale Jezusa. KWC jest tylko metodą, a wyzwala Jezus. W dziele ewangelizacji musimy być chrystocentryczni. ACR zakłada niejako wymienność orędzia: 4 prawa lub wyzwolenie. Oba dopełniają się i prowadzą do spotkania z Chrystusem i powierzenia mu swego życia. Warto w jednym miejscu naprzemiennie stosować oba ujęcia ewangelizacji.

Trzeci etap polega na systematycznej pracy formacyjnej, którą proponujemy na zakończenie tygodnia ewangelizacyjnego. Ludzie po spotkaniu z Ewangelią mają - czasem dość emocjonalne - pragnienie kontynuowania spotkania z Jezusem. Bywa jednak, że nie przedstawia się od razu konkretnych propozycji, mówiąc iż „się zobaczy”. Trzeba kuć żelazo póki jest gorące. Bez tego etapu ewangelizacja nie będzie tak owocna, bo człowiekowi potrzeba czasu na przyswojenie pewnych zmian w swoim życiu.

     Cykl 4+8, czyli spotkania nad Ewangelią według św. Łukasza, a potem nad Ewangelią według św. Jana, zasadniczo nie wymaga większego komentarza. Pozwolę sobie zauważyć, iż te spotkania doskonale nadają się do spotkań grup dorosłych. W owocny sposób sprawdziłem to w praktyce. Dorośli nie mają kłopotów z przyswojeniem regularnej pracy z notatnikiem, nawet odczuwają swoiste uspokojenie, gdy mają materiał do przemyśleń i pracy indywidualnej.

Zasadniczo dopiero na koniec tego etapu proponujemy wejście na drogę formacji o charakterze katechumenalnym. Nie zawężamy jej tylko do Ruchu Światło-Życie. Jeśli w konkretnym miejscu jest już jakaś inna żywa wspólnota, to warto zaprosić do niej. Jeśli nie ma, dopiero wtedy tworzymy fundamenty pod nową wspólnotę. Warto być otwartym na innych i nie zazdrościć im błogosławieństwa.

Kiedy mówimy o ewangelizacji, zawężamy ją często do samego ogłoszenia Dobrej Nowiny. ACR to w tym kontekście nowa jakość. Chodzi o wiele więcej niż sam tydzień ewangelizacyjny. Jak zauważyliśmy, każdy etap przynosi swoje owoce. Właśnie takie rozciągnięcie ewangelizacji daje szanse na pogłębienie doświadczenia spotkania z Chrystusem. Nie jest to jednorazowe, a przez to często emocjonalne doświadczenie. Ewangelia niejako wsącza się w człowieka i dociera do jego głębi. Zarazem zaprasza go do kontynuowania tego doświadczenia w formacji. Często mylimy ACR z samym tygodniem ewangelizacyjnym, a potem narzekamy, że owoce mizerne. Nie dostrzegamy także, iż dzieło to nie jest możliwe do wykonania siłami jednej wspólnoty. Wymaga zaproszenia wszystkich, którzy przyjęli do swego życia Chrystusa. Jest to więc także możliwość zacieśnienia współpracy pomiędzy wspólnotami.

Możliwości planu powalają na kolana. Któż z chrześcijan nie chciałby być świadkiem takiego pełnego rozmachu dzieła? Tylko, że strach odbiera na siły do jego przeprowadzenia. Sam kilkakrotnie próbowałem zmierzyć się z ACR, jednak muszę przyznać, iż jeszcze nie przeprowadziłem go w 100%. Moim zdaniem aktualizacje są potrzebne, ale zasadniczo niewielkie. ACR, jako zakorzeniony w Ewangelii jest ponadczasowy. Dobrze się sprawdza po 25 latach. Potrzeba nam przede wszystkim odwagi do podjęcia tego dzieła. Widzimy w sobie owocność ewangelizacji, dlaczego nie podzielić się tym z innymi?