Maryja

(148 -styczeń2007)

Matka Boża czy Bóg-Matka

ks. Grzegorz Strządała

Rzecz o błędach teologicznych w pieśniach maryjnych

Pobożność ludowa przyczyniła się do powstania wielu kompozycji, które wyrażając cześć Boga, stały się wielkim świadectwem historii. Obok czci Boga, zgodnie z kultem Kościoła Katolickiego, pojawiło się wiele pieśni ku czci świętych. Na szczególną uwagę pośród nich zasługuje twórczość maryjna.

Pieśni ku czci Matki Syna mówią o udziale Bogarodzicy w dziele zbawienia, są pochwałą tej, która stała się i dla nas Matką i Królową. Niestety, w rozmaitych śpiewnikach liturgicznych natrafiamy na pieśni tworzone na przestrzeni historii polskiej religijności, w których znajdują się błędy teologiczne.

Najczęściej ten problem sygnalizuje się na przykładzie pieśni "Serdeczna Matko". W trzeciej i piątej zwrotce przeciwstawia ona złość Boga Ojca bezwzględnej miłości Matki (m.in.: Bo kiedy Ojciec rozgniewany siecze, szczęśliwy kto się do Matki uciecze). Czyżby miłość Maryi była większa od miłości Bożej? Czy Maryja jest cierpliwsza od Boga Ojca? Oczywiście potwierdzenie tych pytań byłoby wielką herezją zaprzeczającą całkowitej Miłości Boga. Wszak całe Boże Objawienie mówi nam o tym, że Bóg jest Miłością. Gdyby tak nie było, nie byłoby Odkupienia. To nie Maryja w Wielki Piątek umierała za ludzkie grzechy, lecz sam Syn Boży, choć przykład trwania Matki pod krzyżem nie ma sobie równych.

Przeglądając śpiewniki, zauważyłem, że w Śpiewniku Archidiecezji Katowickiej opuszczone zostały te kontrowersyjne zwrotki. Można natomiast znaleźć inny tekst, nie spotykany w tamtej wersji:

Ty masz za sobą najmilszego Syna,
Snadnie Go Twoja przejedna przyczyna.
Gdy Mu przypomnisz, jakoś Go karmiła,
Łatwo Go skłonisz, o Matko przemiła.

Czytając tę zwrotkę możemy sobie przypomnieć prośbę Maryi na weselu w Kanie Galilejskiej.

Maryja zawsze odwołuje się do miłości Bożej. Kocha nas jako swoje dzieci, bo przede wszystkim spełnia testament Jezusa i do Niego nas prowadzi.

Najtrudniejszym momentem w tworzeniu pieśni maryjnych jest kwestia wyczucia granicy w nazywaniu relacji człowieka względem Boga i względem Maryi. Błędem, jaki się tu spotyka, jest przypisywanie tych samych przymiotów czy kompetencji Bogu i Maryi, a ściśle rzecz biorąc przypisywanie Maryi tych cech, które określają wyłącznie Boga.

Formą czci, która należy się wyłącznie Bogu jest uwielbienie. Tylko Jemu należy się chwała bezwzględna i bezpośrednia, bez względu na powód, ale też z podkreśleniem, że nie ma nikogo, komu by się należała cześć większa. Stąd niewłaściwym jest użyty w jednej z pieśni zwrot: Matko, ja wielbię Cię. Poprawniejszym sformułowaniem byłoby Matko, ja chwalę Cię. Słowo chwała jest bardziej uniwersalne.

Niewątpliwie Maryja ma ogromne znaczenie w planie Bożym, czego nie można podważyć. Stała się Służebnicą Pańską, Matką Kościoła, Orędowniczką wierzących, niemniej przesadą by było, gdybyśmy powiedzieli, że bez Jej pomocy nie możemy się zbawić. To Jezus jest Zbawicielem i On zbawia. Maryja zaś wstawia się za nami, aby nam tę drogę ułatwić, jednak sama nie może nas zbawić.

Tymczasem w niektórych pieśniach możemy zauważyć tendencje totalnego ubóstwiania Maryi. Na przykład tekst pieśni "Panie w ofierze", jakby zapominając o Zbawicielu sugeruje, że tylko Maryja może wydobyć z trudności: "jedyną ulgą dla zbolałej duszy jest ta myśl droga, jest ta myśl błoga, że matką moją jest Matka Bog". W podobny duchu pada tam odpowiedź na pytania: "Któż od rozpaczy człowieka zasłoni? I któż litości skarby mu odsłoni?" Podobną tendencję znajdujemy w pieśni różańcowej: "Zawitaj, Królowo Różańca świętego, jedyna nadziejo człowieka grzesznego". Gdyby usunąć jedno słowo: "jedyna", ukazane by było właściwe miejsce Maryi jako Orędowniczki i Matki.

To tylko niektóre przykłady niezręczności tekstowych w pieśniach maryjnych. Ale nie chodzi o to, by wytykać błędy, co raczej o to, by szukać rozwiązania - ukazywania w pieśniach właściwie rozumianej czci Maryi.

Patrząc na historię Kościoła, możemy po części znaleźć powód zaistniałej sytuacji. W czasach przedsoborowych pieśni powstawały jako „akompaniament” do sprawowanej Mszy. Pieśni ludowe były dodatkiem do liturgii, a nie samą liturgią. Nie przywiązywano więc wagi do ich poprawności teologicznej. Dziś często są używane jako pieśni funkcjonujące w liturgii od dawnych czasów. Trudno je teraz przerabiać. Obawiam się, że powstałby większy zamęt.

Co zatem robić z tymi pieśniami?

Pieśń używana w liturgii nie jest jej elementem niezastąpionym. O ile nie możemy zmieniać tekstów mszalnych, o tyle same pieśni są zmienne, a bogactwo stosowanych śpiewów dobrze świadczy o rozmodleniu wspólnoty. Gdy repertuar używanych pieśni jest szerszy, zawsze istnieje możliwość lepszego doboru śpiewów. Istnieje potrzeba, a nawet konieczność (choćby ze względu na ciągle ewoluujący język) nauki nowych pieśni. Wówczas jest szansa, by parafia posługiwała się coraz większą ilością pieśni poprawnych teologicznie.

Wiele cennych tekstów maryjnych śpiewanych jest we wspólnotach Ruchu Światło-Życie. Niektóre z powodzeniem mogłyby wejść w śpiew parafialny. Zresztą wiele pieśni, które niegdyś uważano za oazowe czy młodzieżowe, dziś śpiewa się jako tradycyjne.

Oczywiście jest to też wyzwanie dla autorów tekstów i kompozytorów. Myślę, że szczególnie cennym jest, gdy w tworzonych pieśniach będzie się zwracało bardziej na tytuły Maryi niż na samo wychwalanie. Tej, która stała się Służebnicą Pańską, na pewno bardziej zależy, byśmy przy Niej odnajdywali Syna, niż byśmy Ją wynosili ponad niebiosa. To przy okazji nieostrożnego wychwalania pojawiły się błędy, podczas gdy mariologia jest tak bogata, że na samym odkrywaniu służebnej postawy Matki Bożej można by ułożyć całe oratoria.

Cennym źródłem, poza podręcznikami mariologii, są nade wszystko teksty biblijne, ale także teksty ojców Kościoła, homilie papieskie, hymny brewiarzowe, Godzinki, litanie. Jest tam wiele inspiracji. Czemu by myśli tam zawartych nie rozwinąć?