Sprawy ostateczne

(133 -listopad -grudzień2004)

Między niebem a piekłem?

Marcin Staniewski

O ile o niebie i piekle można z biblijnych obrazów dowiedzieć się dosyć dużo, o tyle o czyśćcu wiadomo bardzo niewiele

Każdy przeciętnie myślący człowiek zastanawia się nad tym, co jest po śmierci. Impulsem do takiego zastanowienia jest zwykle czyjaś śmierć — kogoś bliskiego, z rodziny, przyjaciela, choć do refleksji na temat śmierci skłonić może każda wizyta na cmentarzu lub inne zetknięcie się z kruchością ludzkiego życia. I mimo tego, że ludzie na całym świecie od wieków zastanawiają się, jak jest „na tamtym świecie”, próbując sobie wyobrazić pośmiertną rzeczywistość, to nie ma i nigdy nie będzie kolorowego fotoreportażu z wieczności, dokumentalnego filmu „Życie po życiu”, ani obrazu kamer internetowych na stronach www.niebo.org czy www.pieklo.com.
Nie znaczy to, że o tym, co jest po śmierci nie można powiedzieć zupełnie nic. Powszechnym przekonaniem dzielonym przez właściwie wszystkie kultury i religie jest fakt, że śmierć nie jest tylko końcem, ale że jest też dla umierającego człowieka początkiem czegoś nowego. Zdecydowana większość ludzi (dziś i w minionych wiekach) wiązała i wiąże ten przyszły los człowieka z jego postępowaniem w doczesnym życiu. Poczucie sprawiedliwości wymaga nagrody za życie dobre, a kary za złe. Natomiast co do szczegółów, to w każdej religii można znaleźć co najmniej jedno wyobrażenie tego, jak wygląda pośmiertny los człowieka. A im to wyobrażenie jest bardziej konkretne (w tym znaczeniu, że na przykład w niebie będzie dużo tłustej kiełbasy, a w piekle głód i robaki), tym bardziej jest ono podejrzane o fałsz.
Z powyższego zdania nie wynika, że obrazy przyszłej rzeczywistości należy odrzucić. Prawie wszystko to, co w Piśmie Świętym zostało powiedziane o rzeczach ostatecznych stanowią bardzo sugestywne obrazy, posługujące się realiami z życia ich autorów i pierwszych słuchaczy. W obrazach tych przedstawiana jest rzeczywistość przyszłego zbawienia — nieba oraz przyszłego potępienia — piekła. Co ważne, nie ma żadnej pośredniej możliwości. Z jednej strony mamy zatem dom, w którym jest dla każdego mieszkanie, wspaniała uczta, na której dla nikogo nie zabraknie jedzenia, bogactwo, złoto, drogie kamienie i brak wszelkich trosk — Bóg ociera z oczu wszelką łzę. Z drugiej strony jest jezioro siarki, nieugaszony ogień w nieprzeniknionej ciemności, straszliwe męki powodujące płacz i zgrzytanie zębów. Na tych obrazach jednak nie można poprzestać.
Autorzy biblijni dodają bowiem do tych realistycznych opisów coś jeszcze, o czym nie możemy powiedzieć, że będzie to wyglądało właśnie tak, a nie inaczej. Pierwsza sprawa to Boża obecność w niebie, niewyobrażalny stan bycia z Nim i brak tej obecności, równie niewyobrażalny stan bycia bez Niego. A druga rzecz, która przekracza nasze ludzkie ograniczenia to fakt, że zarówno w niebie, jak i w piekle nie ma czasu ani przestrzeni — jest nieograniczona wieczność. Oczywiście możemy sobie wyobrażać, jak to wygląda, ale zawsze będą to tylko nasze ułomne wyobrażenia. Dlatego w tym miejscu koniecznie należy zacytować św. Pawła, który napisał o niebie, że „ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, jak wielkie rzeczy przygotował Bóg tym, którzy Go miłują”.
Jak już wspomniałem, w Biblii nie ma ostatecznie innej możliwości dla człowieka, niż wieczne zbawienie lub wieczne potępienie. Jednak dociekliwi chrześcijanie z pierwszych wieków zauważyli, że niektóre fragmenty Pisma Świętego mogą wskazywać na inny stan człowieka zaraz po śmierci. Bo dlaczego grzech przeciwko Duchowi Świętemu nie będzie odpuszczony „ani w tym wieku, ani w przyszłym” (Mt 12,32)? Zbawionemu człowiekowi nic nie trzeba odpuszczać, a potępionemu nic nie będzie odpuszczone. Albo co znaczą słowa św. Pawła o człowieku, który w dzień Pański ocaleje „jakby przez ogień” (1 Kor 3,15)? Na podstawie tych fragmentów oraz innych miejsc mówiących o modlitwie za zmarłych Ojcowie Kościoła wywnioskowali istnienie stanu czyśćca – oczyszczającego przygotowania do zbawienia.
I o ile o niebie i piekle można z biblijnych obrazów dowiedzieć się dosyć dużo, o tyle o czyśćcu wiadomo bardzo niewiele. Pewne jest, że jest o stanem skończonym — nie jest wieczny, człowiek „przez czyściec” dostępuje zbawienia. Dlatego nie można mówić o czyśćcu jak o stanie pośrednim między niebem a piekłem — Biblia nie zna takiego stanu. A ponieważ zalecana jest w Piśmie Świętym modlitwa za zmarłych, można powiedzieć, że czyściec i ci którzy się w nim znajdują zależą w jakiś sposób od nas, pozostających na tym świecie. Jednocześnie podobnie jak w przypadku nieba i piekła nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić stanu czyśćca, bo tam również nie ma ograniczenia czasu i przestrzeni i tam również jest świadomość Bożej obecności. Współcześni teologowie katoliccy mówią, że Boża obecność boli tych, którzy zostali zbawieni, ale przed śmiercią popełnili wiele zła. Ten ból braków miłości w zetknięciu z Bożą miłością jest właśnie czyśćcem.
Należy tu zauważyć, że zarówno w przeszłości, jak i w dzisiejszych czasach było wiele błędnych wyobrażeń związanych z czyśćcem, które powodowały i powodują dla Kościoła wiele szkód. Reformacja zapoczątkowana przez Marcina Lutra w XVI wieku zaczęła się od zanegowania przez tego pobożnego zakonnika nadużyć związanych z odpustami czyli darowaniem kar czyśćcowych. Skutkiem był podział w Kościele, a protestanci odrzucili naukę o czyśćcu w całości. Również w dzisiejszych czasach spotyka się minimalistyczną postawę, „aby do czyśćca”. Jej skutkiem jest życie pół–wiarą (przyjmuję z chrześcijaństwa to, co mi pasuje) z taką właśnie motywacją — po co się wysilać, nie będę zabijać, resztę przykazań można „dostosować do życia”. W liturgii powinno się wreszcie zacząć stosować wprowadzony już dawno zakaz odczytywania w czasie modlitwy za zmarłych zwrotów „za dusze w czyśćcu znikąd nie mające ratunku” itp. Dlatego że choćby w każdej mszy świętej Kościół modli się za zmarłych, czyli za wszystkich tych, którzy przez czyściec przechodzą.
Na koniec chcę napisać o doświadczeniu, przy którym prawda o czyśćcu wydawała mi się „życiowo niepotrzebna”. Tym doświadczeniem była w ubiegłym roku msza pogrzebowa za Tadeusza Próchniewicza — redaktora wieczernika z parafii na poznańskim Dębcu. Napisałem „za” świętej pamięci Tadzia, ale odczuwałem, że była to msza razem z nim, że na tamtym świecie czyściec go ominął. Powołaniem każdego chrześcijanina jest świętość i życzę każdemu, kto przeczyta te słowa, żeby nigdy osobiście nie sprawdzał, jak jest w czyśćcu, tylko byśmy wszyscy zaraz po śmierci znaleźli się w domu Ojca, w domu Bożej miłości.