Małżeństwo

(210 -maj -czerwiec2016)

Nasz sakrament

świadectwo

Zobaczyliśmy jak bardzo odeszliśmy od Pana Boga, źródła i fundamentu naszego Sakramentu Małżeństwa

Dróg prowadzących do Zbawienia jest bardzo wiele. W moim życiu najważniejsze z nich to wiara, którą zaszczepili mi Rodzice, Ruch Światło-Życie i sakrament małżeństwa.

 

Dorastałam w rodzinie, w której bardzo dbano o wychowanie religijne, ale moje dojrzałe chrześcijaństwo ukształtowała Oaza, do której wstąpiłam w piątej szkole podstawowej. Wtedy zachwyciłam się Panem Jezusem i to On odtąd kierował moim życiem. Na rekolekcjach, na które jeździłam co roku, bardzo lubiłam prelekcje na temat miłości między chłopakiem a dziewczyną, czystości i skromności oraz powołania. W moim życiu coraz bardziej rysowało się pragnienie bycia żoną i mamą, chciałam poznać chłopaka, który będzie mnie kochał i zostanie moim mężem. Od 16 roku życia zaczęłam chodzić na pielgrzymki na Jasną Górę – na nich modliłam się do Matki Bożej o męża i o dobry wybór przyszłej drogi życiowej.

Na studiach przestałam już jeździć na rekolekcje oazowe. Chciałam jednak dzielić się z innymi, tym co otrzymałam od Pana Jezusa w Ruchu Światło-Życie. Gdy byłam studiach zapisałam się na dwuletnie Studiu Rodziny, bo chciałam służyć w Duszpasterstwie Rodzin i przygotowywać narzeczonych do Sakramentu Małżeństwa. Wtedy w moim życiu pojawił się Maciej – mój przyszły mąż. Zakochałam się w Nim a On pokochał mnie. Nasze przygotowanie do Sakramentu Małżeństwa kształtowało Studium Rodziny, na które chodziliśmy często razem. Pragnęliśmy stać się małżeństwem, w którym na pierwszym miejscu będzie Pan Bóg. Zawierzyliśmy naszą miłość Niepokalanej, aby Ona strzegła jej czystości i prowadziła nas do Swojego Syna.

Narzeczeństwo było czasem bycia jak najczęściej razem – wspólnych rozmów, zabaw towarzyskich, wyjść do kina a także modlitwy za siebie nawzajem. Starannie zaplanowaliśmy naszą ceremonię zaślubin. I pomimo, że musieliśmy zawrzeć cywilny związek małżeński – najważniejszy dla nas był Sakrament Małżeństwa. Wybraliśmy czytania na naszą Mszę Świętą. Pragnęliśmy z całego serca, aby Pan Jezus nam pobłogosławił, aby przyszedł do nas z Matką Bożą jak do Kany Galilejskiej. Pierwsze czytanie z Księgi Rodzaju czytał Maciej: „Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (Rdz 2, 24). Ja czytałam najpiękniejszy Hymn o Miłości Świętego Pawła, marząc aby nasza wzajemna miłość była na ten piękny wzór. „Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość” (1 Kor, 13,13). Wierzyliśmy, że jeśli nasze małżeństwo oprzemy na fundamencie Jezusa i będziemy się kochać miłością bezinteresowną, to nasz związek będzie trwały i szczęśliwy.

Po ślubie nasze przekonania wprowadziliśmy w czyn. Jako małżonkowie, tak jak w narzeczeństwie, modliliśmy się razem, wspólnie korzystaliśmy z sakramentów Komunii Św. i Pojednania. Początkowo było to bardzo proste, rozpierała nas miłość. Czas mijał. Wpadliśmy w wir codzienności i obowiązków – pracowaliśmy, w naszym życiu pojawiły się nasze córki, wydawało nam się, że jesteśmy szczęśliwi, ale… 

 

To tylko fragment artykułu, całość w drukowanym "Wieczerniku".