Patriotyzm

(147 -listopad -grudzień2006)

z cyklu "W szkole animatora"

Przyjąć posługę

Bożena i Tomasz Białopiotrowiczowie

Odpowiedzialne i świadome przyjęcie posługi animatorskiej jest odpowiedzią na zaproszenie Pana Boga. Sądzimy, że najważniejszą rzeczą dla pary animatorskiej, czyli właściwie dla każdego małżeństwa w Domowym Kościele, jest przekonanie o powołaniu i konieczności całkowitego zawierzenia Panu Bogu podejmowanej posługi; przekonanie, że Bóg wybrał nasze małżeństwo do wypełnienia zadania - misji w domu lub kręgu czy do innej posługi w Ruchu: „Nie wyście mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i sprawiłem, że pójdziecie i będziecie przynosili owoc” (J 15, 16).

Często bardzo „po ludzku” podchodzimy do przyjęcia posługi animatorskiej. Niejednokrotnie byliśmy świadkami, a jednocześnie uczestnikami wyboru nowej pary animatorskiej. Małżeństwa obecne na spotkaniu niespokojnie oczekiwały na rozstrzygnięcie komu przypadnie poprowadzenie kręgu w następnym roku. Po ogłoszeniu decyzji i podjęciu posługi na kolejny rok przez to samo małżeństwo, czuło się wyraźną ulgę: „zagrożenie” minęło.

Inna sytuacja, w której uczestniczyliśmy, była diametralnie odmienna. Oto para animatorska tak bardzo była przekonana o swojej wyjątkowej roli i słuszności tego co robi, że nie chciała ustąpić z pełnionych funkcji. Wiele mówiący był sposób prowadzenia przez tę parę modlitwy spontanicznej w czasie spotkania kręgu. Czynili to w taki sposób, że nikt z obecnych nie był w stanie włączyć się; prowadzący nieomal na jednym oddechu „zagospodarowywali” całą modlitwę sami.

Te dwa przeciwstawne przykłady dotykają problemu powołania pary animatorskiej. Budzenie się świadomości, że Pan Bóg powołuje nas do jakiegoś zadania czasem trwa długo. Może temu towarzyszyć obawa, że nie podołamy podjętym obowiązkom, gdyż nie jesteśmy dostatecznie wykształceni lub brak nam umiejętności ładnego wysławiania się. Nie jest też łatwo rezygnować ze swojego czasu poświęcanego pracy zarobkowej, wypoczynkowi czy rodzinie.

Może też być tak, że pełniąc rolę pary animatorskiej zaspakajamy naszą potrzebę sukcesu, dowartościowania czy „bycia kimś” w Ruchu. Zapominamy natomiast, że przyjmujemy posługę tylko na określony czas, w którym jesteśmy odpowiedzialni za powierzone nam w kręgu pary. Przekonanie, że jesteśmy „ważni” może sprawić, że powołanie realizujemy w karykaturalny sposób.

Żeby zrealizować powołanie, trzeba je najpierw jednak usłyszeć. Wydaje się, że małżeństwa, o jakich mowa w pierwszym przykładzie albo nie usłyszały tego głosu, albo nie były gotowe za nim pójść, bo przywiązanie do własnej drogi i własnego planu „na życie” było silniejsze. Zabrakło tego, czego doświadczamy na Oazie I stopnia - poznania praw życia duchowego i ustąpienia Jezusowi miejsca za „kierow- nicą” naszego życia.

W drugim przypadku, również zapomniano, że to Jezus kieruje naszą posługą i że ta posługa jest służbą, dzięki której powierzone nam małżeństwa mają wzrastać w wierze.

Sądzimy, że istotne jest czy uczestnicząc w Domowym Kościele poddajemy się wymogom określonym w zasadach DK. Niedoceniany chyba jest obowiązek regularnego przeżywania rekolekcji, a zwłaszcza ORAR-u II stopnia, na którym mowa jest o powołaniu i odpowiedzialności pary animatorskiej.

Ostatnio przeżyliśmy bardzo ciekawe doświadczenie. Miał odbyć się ORAR II stopnia i trzeba było wybrać pary animatorskie na czas rekolekcji. Z sondażu przeprowadzonego wśród par rejonowych wynikało, że wśród uczestników rekolekcji przeważają pary, które unikają podejmowania posługi w Ruchu. Mimo wszystko - z lekką obawą - takim parom powierzono prowadzenie rekolekcyjnych kręgów. O dziwo, nie odmówili i posługę przyjęli. Gdy na koniec rekolekcji nadszedł czas świadectwa, właśnie te pary wyraziły gotowość przyjęcia posługi w swoim „macierzystym” kręgu. Ich świadectwa były wyraźnym potwierdzeniem, że Pan Bóg dokonuje przemiany serc wykorzystując przyjęte w Domowym Kościele praktyki - w tym przypadku praktykę uczestniczenia w ORAR II stopnia. Mimo woli nasuwają się słowa z Ewangelii św. Marka: „Oni zaś poszli i głosili Ewangelię wszędzie, a Pan współdziałał z nimi i potwierdzał naukę znakami jakie jej towarzyszyły” (Mk 16, 20).