Praca

(217 -wrzesień -październik2017)

Pytania o pracę

Błażej Kmieciak

Moje myślenie jednak uległo zmianie, gdy spotkałem bliskiego mi człowieka, który razem z bratem i znajomym prowadzi firmę. Od kilku tygodni wstaje on o czwartej rano, by rozpocząć pracę. Kończy ją w zasadzie dopiero po dwunastu godzinach. Ostatnio pytałem go: „Co się stało? Czemu tak długo pracujesz?” On bez wahania mi odpowiedział, że nie ma ludzi do pracy. W lokalnym urzędzie pracy od miesięcy nikt nie jest zainteresowany pracą o fizycznym charakterze. Dlatego też właśnie on, a czasami także bliskie mu osoby pracują więcej – są zamówienia, które nie mogą czekać. 

Jego przykład, a także wyniki badań, o których wspomniałem zaczęły mnie bardzo nurtować. Jedni ludzie uzyskali pracę, którą pragnęli, inni natomiast nie chcą jej wykonywać. Podobno aktualnie coraz częstszym modelem działań jest podjęcie pracy na pewien czas, „zarobienie grosza” i zabawa. Relacja do pracy coraz częściej zaczyna przypominać stosunek wielu osób do małżeństwa – to w zasadzie działanie na próbę, na chwilę, do momentu, gdy pewna rzeczywistość przestanie być atrakcyjna. Być może zatem praca nie jest nam niezbędna. Być może możemy sobie ją czasem darować, zostawić gdzieś z boku? Jak mawiają „Głupiego praca zawsze znajdzie”. A może inaczej, może to właśnie dzięki niej człowiek najczęściej doświadczyć może, że jest człowiekiem?

Smutek

W moim, myślę nadal młodym życiu dwa razy miałem sytuację, w której musiałem szukać pracy, a nie było to poszukiwanie łatwe. Pierwszym raz, jeszcze na studiach, nagle dowiedziałem się, że muszę zacząć zarabiać. Byłem już wówczas po ślubie, miałem dochód w postaci m. in. stypendiów. Decyzją ówczesnego rządu zostały wstrzymane jednak wypłaty ze specjalnego funduszu dla podobnych do mnie studentów. 

Drugim razem owo poszukiwanie związane było z zakończeniem studiów. Podjąłem wówczas pracę, którą po trzech dniach rzuciłem. Miałem wykonywać obowiązki, które prawdopodobne bardzo wpłynęłaby na moją postawę wobec żony oraz nowonarodzonej córki. Nie chciałem by wykonywany zawód – w tym wypadku praca z osobami, które złamały prawo – wpłynął na moje zachowanie wobec tych, których kocham. Zdecydowałem o zostawieniu pracy. Decyzja szalona: moja praca miała być całkiem dobrze płatna, nie musiałbym długo w niej przebywać, do tego żona była na urlopie macierzyńskim, mieliśmy małe dziecko. Ja jednak wiedziałem, że do tamtej pracy wrócić nie mogę. Niestety zbyt późno (bo po przyjęciu oferty) uświadomiłem sobie, że wpłynie ona na moje zachowanie. Zostałem bez pracy, bez żadnej pracy. 

Piszę o tym, gdyż tamta sytuacja cały czas pokazuje mi, że praca może być spełnieniem marzeń, może nas niszczyć, może być również tęsknotą. Ja szukałem zatrudnienia przez następne ponad pół roku. Było to prawie piętnaście lat temu. Nie było wówczas tak szybkiego dostępu do internetu. Pamiętam, że w poniedziałek udawałem się do marketu, spisywałem interesujące oferty, a następnie wysyłałem je w pobliskiej kawiarence internetowej, gdzie korzystanie z komputera było najtańsze w mieście. Gdy po miesiącach poszukiwań dostałem pracę, czułem że Boga za nogi chwytam. Ulga, świadomość sukcesu, radość czegoś nowego, było tym co naprawdę dodało mi skrzydeł.

Smutki pracy

Mój przykład jest zapewne podobny do wielu. Ja wspominam go mając jednak świadomość, iż od dzieciństwa obserwowałem osoby, które pracy unikały. Kombinowały w zasadzie, co tu zrobić, by nie zrobić nic. Praca, jakby uciekała im przez palce. Nie była poszukiwanym celem, nie byłą wartością. Była pewnym obszarem, który nieszczególnie wzbudzał zainteresowanie. 

 

To tylko fragment artykułu, całość w drukowanym "Wieczerniku".