Spotkanie z Bogiem

(220 -marzec -kwiecień2018)

Spotkać Pana

Maksymilian Kuźmicz

Prawdziwe „wyjście poza” ma miejsce wtedy, kiedy pozwalam Bogu zmienić temat, poprowadzić się tam, gdzie wcale dziś nie zamierzałem zapuścić swoich myśli

Namiot Spotkania to rzeczywistość bardzo dobrze znana członkom Ruchu Światło-Życie. Wiemy, że powinien on być regularnie obecny w naszym życiu, ale wiemy też, jak ciężko jest o niego walczyć. Chciałbym podzielić się kilkoma krótkimi refleksjami dotyczącymi przeżywania Namiotu Spotkania. Mam nadzieję, że będą one pewnym odświeżeniem i poruszeniem w naszym podejściu do tej rzeczywistości.

Spotkanie – znaczy co?

Funkcją Namiotu Spotkania jest... spotkanie. Moje spotkanie z Bogiem. Pamiętam z lekcji religii w szkole podstawowej taką definicję, jedną z wielu meblujących dziecinną głowę, że „modlitwa to spotkanie/rozmowa z Bogiem”. I tak przez wiele lat funkcjonowało to we mnie jako zgrabna definicja aż zacząłem zastanawiać się, czy tak jest i co to oznacza. 

Spotkanie to na pewno jakaś forma bycia z drugim, które jest w pewien sposób celem samym w sobie. A więc: nie jestem z tobą tylko dlatego, że tak sprawiły okoliczności, ale chcieliśmy znaleźć się w jednej czasoprzestrzeni. Owocne spotkanie zakłada też podjęcie dialogu, stanowiącego wymianę czegoś między uczestnikami. Wymaga to wyjścia z siebie czy też wyjścia poza siebie. Polski mistrz dialogu, Józef Tischner, ujmował to tak: 

Dialog oznacza, że ludzie wyszli z kryjówek, zbliżyli się do siebie, rozpoczęli wymianę zdań. Początek dialogu – wyjście z kryjówki – jest już dużym wydarzeniem. 

W odniesieniu do życia modlitwy oznaczałoby to, że Namiot Spotkania stanowi przestrzeń bycia z Bogiem i wymiany. Wymiany, która domaga się wyjścia poza mój schemat myślenia przez autentyczne (na tyle, na ile potrafię) zainteresowanie drugim. 

Nie chodzi tu tylko o to, żebym podczas modlitwy oprócz mówienia starał się słuchać. Może to być przecież słuchanie w oczekiwaniu odpowiedzi na moje pytania. Jeśli tak jest, to wciąż „kręcę się” w tym, co moje, jak chomiczek biegający w kółku. Prawdziwe wyjście poza ma miejsce wtedy, kiedy pozwalam Bogu zmienić temat, poprowadzić się tam, gdzie wcale dziś nie zamierzałem zapuścić swoich myśli. „Trzeba się wychylić, przekroczyć próg, wyciągnąć rękę, znaleźć wspólne miejsce do rozmowy” – dodałby Tischner. To wspólne miejsce to także tematy – nie tylko moje, ale także Boże propozycje. Nawet jeśli rozeznaję super ważną i pobożną sprawę, to może Pan chce dziś „tak po prostu” pogadać o swojej miłości? Wtedy bycie razem i dialog tworzą spotkanie.

Czas czy przestrzeń?

„Czas jest ważniejszy niż przestrzeń” – to jedno z ważniejszych zdań-kluczy papieża Franciszka. Ma ono zapewne wiele interpretacji, ale jedną z nich możemy chyba odnieść do Namiotu Spotkania. 

„Przestrzeń” odnosi się do całości warunków spotkania, nie tylko fizycznej przestrzeni, ale także naszej kondycji psychofizycznej, uczuć, skupienia, głębi myśli i doświadczeń. „Przestrzenią” są nasze oczekiwania i postulaty co do przebiegu Namiotu Spotkania, jego owoców w życiu. 

Natomiast „czas” to aktualna rzeczywistość, to, co dokonuje się tu i teraz. A jednocześnie – proces, w którym dobry Ojciec prowadzi mnie do pełni relacji z sobą. Trochę przypomina to randkę lub spotkanie z inną, kochaną osobą: jeśli skupię się na okolicznościach, na tym, jak jest uroczo i wzruszająco, jak bardzo ją kocham itd., wtedy bardzo łatwo umyka to, co najważniejsze – konkretna osoba dana mi tu i teraz. „Czas” Namiotu Spotkania jest zatem niepowtarzalnym (bo już nigdy nie wróci; zawsze kolejne będzie inne) wydarzeniem, w którym Bóg jest dla mnie a ja dla niego. I to się liczy. Nawet jeśli odbywa się w tłocznym pociągu czy przy wysokiej gorączce, jest to chwila, gdy „mój miły jest mój, a ja jestem jego” (Pnp 2, 16a).

Z codzienności...

Księga Rodzaju (Rdz 18, 1-21) przedstawia sytuację, w której Pan przyszedł do Abrahama „w najgorętszej porze dnia” (Rdz 18, 1). Spotkanie odbyło się w codzienności, gdy Abraham „siedział u wejścia do namiotu” (Rdz 18, 1). Jeśli odniesiemy „namiot” do Namiotu Spotkania, otrzymamy obraz Abrahama który znajduje się u wejścia, na progu. Jest bardzo blisko rzeczywistości spotkania. I to mimo niesprzyjających warunków skwaru południa. Nic nie zapowiada nadzwyczajnego spotkania. 

Niewiele było takich Namiotów Spotkania w moim życiu, które jakoś „zapowiadały się”, były oczekiwane. Natomiast wiele wypadło jakoś tak spontanicznie, w nagle uświadomionej wolniejszej chwili czy okazji wykrojonej z codzienności. Zupełnie jak „przypadkowe” spotkanie ze znajomymi na mieście czy w sklepie. 

...do codzienności

Pewnego dnia bardzo zaintrygowało mnie co działo się między „Niech Mi się stanie według twego słowa! Wtedy odszedł od Niej anioł” a „w tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry” (Łk 1, 38-39). Przyszedł anioł, ogłosił niesłychane rzeczy, ona się zgodziła... i nagle została sama. A garnki nadal nie umyte, podłoga nie zamieciona itd. Trochę jak po „mocnym” Namiocie, kiedy człowiek poczuł się „uduchowiony”, „bliżej nieba” i prawie w mistycznym zjednoczeniu (dlaczego wtedy się nie umarło... niebo pewne...

– pomyśli ktoś „pobożniejszy”) – a tu nagle tuszu w drukarce nie ma, dziecko płacze i na dodatek ktoś coś chce. Albo te ciężkie dni, kiedy człowiek wraca z oazy, taki odmieniony... a sąsiad wciąż furiat, szefowa zołza, proboszcz sztywny. 

A jednak Boża logika zakłada zawsze powrót do codzienności. To na nią ukierunkowane są chwile bliskości w namiocie. Ma on przygotować do codzienności, w której Bóg jest obecny jako Emmanuel. Taką pedagogię zastosował wobec dzieci w „Opowieściach z Narnii” Aslan – przez pobyt w niezwykłej krainie przygotował je do zwykłego życia. Taką „Narnią” przewidzianą w formacji oazowej są w wymiarze rocznym rekolekcje, a w codziennym – Namiot Spotkania. Dzięki temu trwa nasza wędrówka z Chrystusem do pełni miłości Ojca.

„Miejsce to wybrał Pan...”

Biblia pełna jest historii ludzi, do których Pan przemówił wprost, bez „pośredników” takich jak aniołowie czy ognisty krzew: „Gdy rozpoczął Pan przemawiać przez Ozeasza, rzekł do niego...” (Oz 1, 2a); „Pan skierował do mnie następujące słowo...” (Jer 1, 4); „Pan skierował to słowo do proroka Zachariasza” (Zach 1,1b). Było to słowo kierowane przez Pana do konkretnych osób w ich konkretnej sytuacji. Bóg wybierał sobie rzeczywistość swojego objawienia w całkowitej wolności, bez pośrednictwa kogokolwiek i czegokolwiek. Owszem, wypowiedziane słowo miało być dalej przekazywane, ale jednak było to już słowo proroka wyrażające przesłanie Boga. Natomiast do tych, do których chciał, Pan przemawiał osobiście. 

Namiot Spotkania jest takim miejscem, w którym Bóg chce mówić konkretnie do mnie, do każdego z nas. Mówić i słuchać, dialogować. Jest to zatem rzeczywistość wybrana. Jako lud Nowego Przymierza nie mamy sensu stricto miejsca świętego, tzn. takiego, jak Kodesz-Ha-Kodeszim w Świątyni Jerozolimskiej, gdzie Bóg przebywał (a w reszcie świata był nieobecny). Chrystus objawił nam Ojca obecnego tam, gdzie jest człowiek otwarty na spotkanie „w Duchu i prawdzie” (J 4,23). I to jest dobra nowina: mamy okazję do bycia razem i dialogu z Bogiem zawsze i wszędzie – wystarczy Namiot Spotkania.