Oaza I stopnia

(171 -kwiecień2010)

Szkoła pojednania

ks. Krzysztof Mierzejewski

Nie to jest największym nieszczęściem, że upadamy, ale to, że nie potrafimy się od razu podnieść

Kiedy przegląda się materiały przygotowane przez Ojca Franciszka na Oazę Nowego Życia pierwszego stopnia można odnieść wrażenie, że zawarł w nich podstawę czegoś, co dziś możemy swobodnie nazywać szkołą duchowości „Światło-Życie". Są to pewne zręby relacji człowieka z Bogiem, filary, na których powinna zasadzać się duchowość oazowicza. Jednym z takich filarów jest praktyka, którą podręcznik pierwszego stopnia nazywa duchowym oddychaniem.

Wiara i sakrament pokuty

Aby lepiej zrozumieć istotę duchowego oddychania, należy umieścić je w szerszym kontekście, w rzeczywistości, którą Ojciec obserwował wśród wierzących, a która nadal jest dla wielu codziennością. Pierwszym elementem, który ją określa jest to, co ks. Blachnicki nazwał „teologią żaby", a co moglibyśmy zdefiniować jako oderwanie sakramentu pojednania od postawy pokuty, rozumianej jako stały element życia chrześcijańskiego. Jak żaba żyje na co dzień w bajorze i tylko od czasu do czasu zeń wychodzi, tak chrześcijanie regułą życia czynią stan grzechu śmiertelnego, z którego wychodzą jedynie od święta po to, by przyjąć Komunię świętą i szybko wrócić do życia w grzechu. Tymczasem, jak pisze Ojciec Franciszek „nie to jest największym nieszczęściem, że upadamy, ale to, że nie potrafimy się od razu podnieść" (Homilie w Oazie Nowego Życia I stopnia, 1989, s. 53).

Obok „teologii żaby" Ojciec zaobserwował czysto jurydyczne podejście do sakramentu pojednania, widoczne przeakcentowanie tego, co w spowiedzi zewnętrzne, kosztem postawy wiary i osobistego odniesienia do Boga - miłosiernego i przebaczającego Ojca. Takie wyłącznie zewnętrzne podejście może skutkować i niejednokrotnie skutkuje bezowocnością sakramentów, nawet często i systematycznie przyjmowanych.

"Bardzo wielu ludzi przyjmuje sakramenty bezowocnie. Sakrament bardzo często - chociaż sam w sobie jest ważny - nie sprawia żadnych skutków, jeżeli nie przystępujemy do niego w wierze, w Duchu Świętym, jeżeli nie przeżywamy go jako spotkania z Chrystusem, z Jego śmiercią na krzyżu, z Jego zmartwychwstaniem. Taka jest nauka Kościoła od początku. I jeszcze to trzeba sobie uświadomić, że jeżeli nie ma możności przyjęcia sakramentu zewnętrznie, to można osiągnąć skutki sakramentu przez samą wiarę. Natomiast nie można sprawy odwrócić: gdy nie ma wiary, to sakrament nie sprawia żadnego skutku" (ks. F. Blachnicki, op. cit., s. 52).

Oddychać duchowo

Ks. Blachnicki proponuje duchowe oddychanie już na Oazie Nowego Życia I stopnia nie tylko jako remedium na wyżej opisane bolączki. Także jako konsekwencję osobowego spotkania z Jezusem. Wiara osobowa wyraża się bowiem w konkretnych postawach.

Duchowe oddychanie nie jest zatem kolejną praktyką modlitewną, ale konkretnym sposobem na życie w Duchu, zerwanie z grzechem i jego skutkami. Składa się nań dwa etapy: w analogii do oddychania jest to wdech i wydech, tyle że - duchowy. Na wydech składa się wyznanie grzechów, uznanie popełnionego przez siebie zła, zgoda na Boży osąd w tej sprawie połączona z wiarą w Jezusa, który przebacza grzech. Wdech natomiast to ponowne oddanie sterów swojego życia Jezusowi, ponowienie decyzji przyjęcia Jezusa jako Pana i Zbawiciela swojego życia, połączone z „otwarciem się na pełnię Ducha Świętego przez modlitwę i wiarę", jak mówi podręcznik oazy.

Widzimy zatem wyraźnie, jak bardzo praktyka duchowego oddychania wiąże się z osobowym przeżywaniem swojej więzi z Chrystusem. Decyzja przyjęcia Jezusa jako Pana swojego życia odżywa w ten sposób po każdym upadku, po każdym odejściu od źródeł łaski. Dzięki temu nie tylko obecność Jezusa w naszym życiu może się pogłębić, ale też może dokonać się w nas duchowa przemiana, która jest niejako celem formacji: [duchowe oddychanie] "jest ćwiczeniem w wierze umożliwiającym trwanie w Bożej miłości i przebaczenie grzechów. (...) W pewnym sensie rozwiązuje problem „człowieka cielesnego" w nas i pomaga nam przekształcać się w człowieka duchowego" (ks. F. Blachnicki: Oaza Nowego Życia Pierwszego Stopnia. Podręcznik, Krościenko 2001, s. 227).

Duchowe oddychanie a sakrament pokuty

Tak rozumiane, duchowe oddychanie jawi się jako pozasakramentalna forma odpuszczenia grzechów. Ks. Blachnicki utożsamia duchowe oddychanie z doskonałym żalem za grzechy. W Katechizmie Kościoła Katolickiego czytamy: "Gdy żal wypływa z miłości do Boga miłowanego nade wszystko, jest nazywany „żalem doskonałym" lub „żalem z miłości" (contritio). Taki żal odpuszcza grzechy powszednie. Przynosi on także przebaczenie grzechów śmiertelnych, jeśli zawiera mocne postanowienie przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, gdy tylko będzie to możliwe" (n. 1452).

Zatrzymajmy się na chwilę nad pierwszą częścią tej wypowiedzi: żal doskonały odpuszcza grzechy powszednie. Aby grzech był śmiertelny, musi być popełniony z pełną świadomością i zgodą oraz dotyczyć poważnej materii (KKK 1857). Kiedy brakuje choćby jednego z tych trzech warunków, mamy do czynienia co najwyżej z grzechem powszednim. Zatem, jeśli ktoś z pewnym zaangażowaniem postępuje na drodze ku Bogu, większość jego grzechów stanowią grzechy powszednie. Już w Kościele starożytnym mówiono powszechnie o różnych sposobach odpuszczania takich grzechów. Orygenes, poza chrztem i męczeństwem, wymienia jałmużnę, przebaczenie ofiarowane bliźniemu, nawrócenie grzesznika i już wówczas mówi wyraźnie o pełni miłości, która również ma moc odpuszczenia grzechów. Co więcej, stawia pełnię miłości na równi z wyznaniem grzechów kapłanowi (Orygenes, Homilia do Księgi Kapłańskiej 2,4). Późniejsze wypowiedzi Magisterium wskazują, że grzechy powszednie gładzi Komunia święta (KKK 1416). Kościół związał także odpuszczenie grzechów powszednich z sakramentaliami (Abp Romuald Jałbrzykowski, U źródeł sakramentalnych łaski i miłości Bożej, Wilno 1938, s. 17-24). W wielości sposobów zgładzenia tych grzechów widać troskę Kościoła o wolność jego dzieci od najmniejszej nawet skazy.

Nieco inaczej ma się rzecz z grzechami śmiertelnymi. Tutaj nieodzowne wydają się być sakramenty, nazywane w teologii moralnej sakramentami umarłych (ponieważ wskrzeszają ze stanu duchowej śmierci): chrzest, sakrament pokuty i pojednania oraz namaszczenie chorych. Jednakże Katechizm w przytoczonym wyżej zdaniu mówi wyraźnie, iż doskonały żal za grzechy „przynosi przebaczenie grzechów śmiertelnych, jeśli zawiera mocne postanowienie przystąpienia do spowiedzi sakramentalnej, gdy tylko będzie to możliwe" (n. 1452). Widać tu odwołanie do znacznie starszej wypowiedzi Magisterium, uchwalonej na 14. Sesji Soboru Trydenckiego, 25 listopada 1551: "Święty Sobór naucza (...), że chociaż zdarza się, iż skrucha jest niekiedy doskonała przez miłość i jedna człowieka z Bogiem wpierw, nim aktualnie przyjmie sakrament, niemniej pojednania tego nie trzeba przypisywać samej skrusze bez pragnienia sakramentu, które w tym żalu jest zawarte".

A zatem fałszywe jest z samej natury rozłączne myślenie o żalu doskonałym i sakramencie pokuty. Żal doskonały wiąże się bowiem z niezwykle mocnym postanowieniem poprawy i przyjęcia sakramentu. Samo odpuszczenie grzechów może się jednak dokonać, zanim nastąpi sakrament. I tak właśnie rozumiał Sługa Boży, ks. Franciszek istotę i najgłębszy sens duchowego oddychania: nie ma ono zastąpić sakramentu pokuty, co wielokrotnie ks. Blachnickiemu zarzucano, ma go pogłębić, uwydatnić jego działanie, otworzyć człowieka na łaskę, jaką ten sakrament niesie.

Duchowe oddychanie w praktyce

Sługa Boży nie boi się praktycznej aplikacji duchowego oddychania. Mówi wprost, że jeżeli ktoś głęboko pragnie przyjąć Komunię świętą, a nie może się wyspowiadać, bez żadnych skrupułów winien wzbudzić w sobie akt żalu doskonałego, skorzystać z duchowego oddychania i ze spokojem w sercu przyjąć Ciało Pańskie. Taka interpretacja jest dość odważna, jednak nie można jej odmówić podstaw teologicznych. Ksiądz Blachnicki rozwiązuje tym samym problem rozeznania, czy dany grzech był śmiertelny, czy też nie. Duchowe oddychanie gładzi go tak czy inaczej.

"W tej chwili, kiedy zwracamy się do Boga w uznaniu i wyznaniu swoich grzechów, w postawie żalu i wiary w moc krwi Chrystusowej, grzechy są nam odpuszczone. Dlatego powinniśmy praktykować ten żal za grzechy zawsze, ile razy uświadomimy sobie swój grzech, ile razy uświadomimy sobie, że nie jesteśmy w porządku wobec Boga. Wtedy powinniśmy stanąć przed Bogiem i mówić: „Boże, zgrzeszyłem, uznaję, wyznaję moją słabość, mój upadek, ale ufam w Twoje miłosierdzie, wierząc, że Syn Twój umarł na krzyżu za moje grzechy. Tak dalece wierzę, że już dziękuję za to, żeś mi grzechy odpuścił". Dopiero wtedy moja wiara jest prawdziwą wiarą, kiedy potrafię od razu podziękować. Wtedy bowiem uznaję, że to się już stało, że to nie jest tylko jakaś możliwość (...). Jeżeli (...) wyznam swój grzech z wiarą w moc krwi Chrystusowej, mogę od razu dziękować Bogu za to, że mi odpuścił grzechy" (ks. F. Blachnicki: Homilie w Oazie Nowego Życia I stopnia, 1989, s. 53).

Element duchowości

Można zaryzykować twierdzenie, że duchowe oddychanie jest tym samym w duchowości Światło-Życie, co kwadrans szczerości w duchowości ignacjańskiej. A zatem powinno być stałą, jeśli nie codzienną praktyką życia duchowego każdego oazowicza. Warto mówić o duchowym oddychaniu, bo czasami można odnieść wrażenie, że o ile spotkania w grupie, oaza rekolekcyjna, umiłowanie liturgii czy nawet często przyjmowany sakrament pojednania wrosły w świadomość uczestnika Oaz, o tyle duchowe oddychanie dla wielu z nas jest jedynie czymś o czym była mowa, ale do czego zbytnio się nie wraca. Tymczasem w dokumencie: „Charyzmat i duchowość Ruchu Światło-Życie" czytamy: "Dla należytego rozwoju życia wewnętrznego i radosnego przeżywania wolności Dzieci Bożych w Chrystusie, należy jak najczęściej korzystać w wierze z daru odpuszczenia grzechów, czy to przez praktykę żalu doskonałego, czy też przez przyjmowanie sakramentu pojednania".

Warto zatem uczynić duchowe oddychanie stałym elementem swojej modlitwy, aby jeszcze bardziej ukazywać w sobie jedność Światła i Życia poprzez stawanie się człowiekiem duchowym, poprzez stawanie się świętym.