Krucjata Wyzwolenia Człowieka

(114 -luty2002)

Uzależnienia dzisiaj

rozmowa z Renatą Skoraszewską, psychologiem

Uzależnienie to choroba zakłamań, zaprzeczeń. Uzależniony długo nie dopuszcza do siebie myśli, że jest chory i wymaga leczenia.

Rozmawiamy z Renatą Skoraszewską, psychologiem, terapeutą zajmującym się leczeniem uzależnień.

- Od powstania Krucjaty Wyzwolenia Człowieka minęły 23 lata. Zakładając ją ks. Blachnicki wskazywał na zagrożenia, jakie niesie plaga alkoholowa dla życia społecznego. Od tego czasu w Polsce zmieniło się praktycznie wszystko. Jak dziś wyglądają zagrożenia, przeciw którym rozpoczęto Krucjatę?

- W 1999 roku prowadzono badania wśród młodzieży. Badania te pokazały, że sytuacja wygląda coraz bardziej dramatycznie: Obniża się wiek inicjacji alkoholowej, kontakt z alkoholem mają nawet dzieci. Ponad 50% uczniów pierwszych klas szkół średnich i prawie 80% uczniów klas trzecich pije często. Odsetek często pijących wzrósł w ciągu czterech lat poprzedzających badanie o 11% wśród uczniów klas pierwszych i o 16% wśród uczniów klas trzecich. Picie nierzadko wiąże się tu z upijaniem się. Takie doświadczenie za sobą ma ponad 60% uczniów klas pierwszych i 76% uczniów klas trzecich

- Można więc powiedzieć, że alkoholizm nie przestał być zagrożeniem w skali społecznej, a wręcz poszerza swoje oddziaływanie?

- Tak.

- Czy więc przemiany społeczne w żaden sposób nie wpłynęły na styl i zasięg używania alkoholu?

- Owszem, nastąpiły pewne zmiany. Zdecydowanie nie pije się w pracy, nawet w pracy państwowej. Kiedyś było to na porządku dziennym. Odpadł czynnik picia związany z \"załatwianiem\" różnych spraw. Ponieważ wszystko można kupić, wystarczy mieć pieniądze, przestało istnieć \"załatwianie\" jako okazja do wypicia.

Jeśli natomiast chodzi o picie w sytuacjach towarzyskich, to wydaje mi się, że nie ma tutaj specjalnych zmian.

Zmieniło się również to, że picie zwiększa ryzyko zostania bezdomnym, co powoli staje się problemem społecznym.

- Jakie są przyczyny, że dana osoba staje się alkoholikiem?

- Na pierwszym miejscu wymieniłabym przyczyny genetyczne. Skłonność do alkoholizmu przechodzi z ojca na syna. Ostatnie badania mówią, że jak ojciec jest uzależniony to syn ma 75% predyspozycji do uzależnienia..

- Czy to znaczy, że syn praktycznie też będzie alkoholikiem?

- Mówię tylko o predyspozycjach. Jeśli syn nie zacznie pić, to się te predyspozycje nigdy nie ujawnią.

- Czy te predyspozycje tak samo przechodzą na córki?

- U kobiet są one znacząco mniejsze. Za to kobiety o wiele szybciej się uzależniają. Proces uzależnienia mężczyzny trwa kilkanaście lat, u kobiety wystarczy kilka.

- Po czym można poznać, że ktoś jest genetycznie predysponowany do uzależnienia?

- Są trzy oznaki. Używając fachowego języka, po pierwsze słaba reakcja awersyjna. Danej osoby nie dotykają lub małym stopniu dotykają dolegliwości związane z przedawkowaniem alkoholu takie np. jak wymioty. Po drugie osoba predysponowana ma dużą tolerancję na alkohol (potocznie mówiąc ma \"mocną głowę\"). I po trzecie wypicie alkoholu znacząco wpływa na zachowanie tego człowieka. Sprawia np. że staje się rozmowny albo przeciwnie - wycisza go.

- Jakie są inne przyczyny wpadania w alkoholizm?

- Problemy rodzinne. Jeśli w domu jest pustka emocjonalna, próbuje się jakoś ją wypełnić. Najprościej - przez zachowania, które powodują szybką i skuteczną poprawę samopoczucia. Najłatwiejszy sposób to zażycie substancji poprawiającej nastrój. Tą substancją może być alkohol, narkotyki, niektóre leki nasenne, przeciwbólowe, antydepresyjne i prawie wszystkie psychotropowe. Ten sposób jest niestety bardzo ryzykowny. Jego stosowanie stwarza ryzyko uzależnienia. Jak człowiek wypije, to ma lepszy nastrój - im więcej wypije, tym lepszy. Co przy tym istotne, szczególnie wyraźnie odczuwają tę zmianę osoby z predyspozycją do uzależnienia.

I oczywiście są społeczne uwarunkowania alkoholizmu - picie jest dobrze widziane w pewnych kręgach, na przykład w gronie młodzieży jako swego rodzaju patent dorosłości.

- Nadużywanie alkoholu przez ludzi młodych jest chyba szczególnie niebezpieczne.

- Tak wczesne rozpoczęcie używania alkoholu ma niszczący wpływ na organizm. W skrajnych przypadkach, gdy ktoś rozpoczął intensywne picie przed okresem dojrzewania może dojść do \"zmiany płci\". Tacy mężczyźni mają wysoki głos, słaby zarost, powiększone gruczoły piersiowe, kobiety odwrotnie.

Picie w młodym wieku powoduje szybszy rozwój choroby. Poza tym jeżeli ktoś wcześnie zaczyna pić, to nie ma doświadczeń dorosłego życia na trzeźwo. W konsekwencji nie ma po prostu umiejętności potrzebnych do trzeźwego życia. To są prozaiczne sprawy: trzeba np. podpowiadać, by się z żoną umówił do kina, że trzeba zapłacić rachunki. Ludzie, którzy uzależnili się bardzo wcześnie, często tego nie umieją. Są oczywiście też tacy, którzy przez alkohol na nawiązali trwałego związku z drugą płcią. Są tacy, którzy nigdy nie współżyli na trzeźwo. Akt seksualny nie tylko nie łączy się im z małżeństwem, ale kojarzy im się wyłącznie z czymś co dzieje się po pijanemu. Kobiety, gdy są nietrzeźwe, są narażone na nadużycie seksualne.

- Ks. Blachnicki jako formę walki z alkoholizmem wskazywał całkowitą abstynencję. \"Przez abstynencję wielu do trzeźwości wszystkich\". Jednym z uzasadnień tej abstynencji było dawanie świadectwa i zarazem wspieranie osób uzależnionych. Czy z punktu widzenia terapeutycznego, w dzisiejszych czasach abstynencja nadal ma takie znaczenie?

- Tak. Człowiek uzależniony otoczony jest zwykle uzależnionymi lub pijącymi nadmiernie. Jeśli więc chce trwale przestać pić, musi znaleźć sobie niepijące towarzystwo.

- Z czego wynika to, że osoba uzależniona otoczona jest takimi samymi osobami?

- Ten kto pije, szuka towarzystwa osób pijących. Nie pójdzie np. na imieniny do cioci, gdzie nie dostanie alkoholu albo też będzie np. podany tylko likier - bo musiałby tego likieru wypić chyba litr. Zarazem kto jest w pijącym towarzystwie, ten pije. Jest tu więc swego rodzaju sprzężenie zwrotne.

- Jeśli więc wydaje nam się, że problem alkoholizmu nas nie dotyczy, bo nie mamy w swoim najbliższym otoczeniu alkoholika, to jest to jak rozumiem złudne wrażenie. To że nie znamy bliżej żadnego alkoholika, wynika z tego że alkoholicy zamykają się w swoim towarzystwie.

- Nie ma grup społecznych wolnych od alkoholizmu. Piją np. lekarze, nauczyciele. Lekarz, który pije, szukając pijącego towarzystwa, będzie szukał również lekarza pijącego (a nie np. robotnika pijącego). Myślę natomiast, że z osobami uzależnionymi każdy się spotyka - chociażby na ulicy czy w tramwaju.

- Jakie więc znaczenie - z punktu widzenia terapeutycznego - ma moja abstynencja, skoro w moim bliskim otoczeniu nie ma osób uzależnionych?

- Jak mówiłam, ten kto chce trwale przestać pić, musi znaleźć sobie niepijące towarzystwo. Zerwanie z piciem powoduje, że wokół człowieka tworzy się pustka - skoro jego dotychczasowe środowisko, a czasem część rodziny, to byli ludzie pijący.

- Środowiska osób niepijących są więc wsparciem dla tych, którzy chcą trwale zerwać z nałogiem?

- Tak. Alkoholizm jest chorobą przewlekłą, która ma nawroty. Środowiska niepijące pomagają w utrzymaniu trzeźwości, wspierają w tej decyzji. Jeden z moich pacjentów wszedł na przykład do wspólnoty, znalazł pracę. Bardzo ważne jest tu świadectwo, że można szczęśliwie żyć i bawić się na trzeźwo.

- A obecność kogoś niepijącego na jakiejś imprezie (np. na weselu) ma znaczenie dla osoby uzależnionej?

- Lecząc alkoholików zalecamy, by omijali towarzystwo, gdzie się pije, także takie, gdzie pije się kulturalnie. Na przykład nie szli na wesele, tylko złożyli życzenia. Chodzi o to, by nie narażali się na namowy czy też samo obserwowanie pijących. To powoduje wzrost ochoty do wypicia a w konsekwencji tzw. głód alkoholowy, który jest trudny do opanowania.

- Jednak wesele czy też np. bankiet w pracy nie zawsze można ominąć...

- Bardzo mocno sugerujemy jednak, by nie chodzić na takie imprezy. Oczywiście są realia życia - nie wszyscy stosują się do zaleceń, można też na spotkaniu, na którym jest alkohol, znaleźć się przypadkiem. Obecność osoby niepijącej może wtedy wspierać.

Chciałabym jednak podkreślić, że o wartości abstynencji nie można rozmawiać tylko w aspekcie widzialnym. Nawet jeśli nie możemy dostrzec jakiegoś bezpośredniego oddziaływania, to jest przecież cały duchowy wymiar naszej decyzji. Nie wolno o nim zapominać.

- Chciałbym porozmawiać również o innych uzależnieniach. Jest problem narkomanii - to jednak cały obszerny temat, którego w tym momencie nie chcę rozwijać. Jakie jeszcze inne uzależnienia są obecne w skali społecznej?

- Przede wszystkim hazard. Jest to częste uzależnienie. Kasa chorych refunduje leczenie hazardu. Z doświadczeń poradni, w której pracuję, wynika, że ojciec hazardzisty to albo alkoholik albo sam hazardzista albo też ojciec nieobecny w domu fizycznie (np. z powodu wyjazdów na delegacje czy do pracy) lub ojciec niedostępny emocjonalnie, sam mający bardzo poważne problemy np. z kontrolowaniem złości.

- Wiele mówi się o uzależnieniu od komputera.

- Osoby uzależnione od komputera jeszcze nie zgłaszają się na leczenie. Nie wynika to jednak z tego, że takich osób nie ma. Po prostu po pomoc przychodzi się w zaawansowanym stadium choroby - tak samo jest z alkoholikami. Zanim osobie uzależnionej naprawdę zaczną dokuczać szkody wynikające z uzależnienia, mija zwykle kilkanaście lat. Tymczasem komputery na większą skalę zaczęły się pojawiać zaledwie parę lat temu. Poza tym uzależnienie to choroba zakłamań, zaprzeczeń. Uzależniony bardzo długo nie dopuszcza do siebie myśli, że jest chory i wymaga leczenia. Za wszelką cenę trzyma się przekonania, że wystarczy tylko odrobina przysłowiowej \"dobrej woli\". Tymczasem jego wola jest chora, szczególnie gdy chodzi o dotrzymywanie obietnic abstynencji. Żadnej też ciężkiej, przewlekłej choroby nie leczymy przy pomocy silnej woli. Tak więc chory odwleka moment zgłoszenia się do specjalisty.

Spodziewam się, że uzależnienie od komputera będzie miało bardzo duży zasięg. Wiele osób przecież spędza kilkanaście godzin dziennie przed komputerem grając czy chodząc po Internecie. Jeśli ojciec po powrocie z pracy cały czas gra, dzieci stają się podatne na uzależnienie.

- Dlaczego?

- Dzieci tak naprawdę nie mają ojca w domu. Są zaniedbywane a dzieci zaniedbywane są jak zaniedbane rośliny - jeśli w czasie wzrastania nie mają zaspokajanych podstawowych potrzeb, w dorosłym życiu brakuje im siły i środków do poradzenia sobie z przeciwnościami losu. Poza tym dzieci nie mają okazji obserwować, jak wygląda poprawna relacja między rodzicami - nie obserwują czułości, podziału obowiązków domowych, uzgadniania wspólnych planów, rozwiązywania konfliktów. Często nie mają na ten temat nawet prawidłowych wyobrażeń.

Poza tym dziecko identyfikuje się z jednym z rodziców i naśladuje jego zachowania. Dorosłe dziecko ma tendencję do poszukania takiej osoby, z którą odtworzy relację podobną do związku między swoimi rodzicami.

- Na koniec chciałbym zapytać Cię, czym jest dla Ciebie przynależność do Krucjaty Wyzwolenia Człowieka.

- Przynależność do KWC jest dla mnie ofiarą składaną w intencji trzeźwości narodu, dodaje mi poczucia wiarygodności, kiedy mówię, że da się żyć bez alkoholu i jest wyrazem mojej solidarności z tym, których leczę.

- Dziękuję za rozmowę.