Ten obcy

(223 -wrzesień -październik2018)

W kolejce po miłość

Jacek Skowroński

Ordo caritatis – prosta odpowiedź na trudne pytanie, na dodatek ułatwiająca życie, bo zwalniająca z trudnych obowiązków związanych z pomocą imigrantom

Coraz intensywniejsze od pewnego czasu zjawisko migracji w Europie stało się wyzwaniem nie tylko dla polskich polityków i socjologów, ale również dla wielu ludzi wierzących w Chrystusa, którzy próbują znaleźć odniesienie do tego złożonego problemu także w nauczaniu Kościoła. Wśród różnych komentarzy i doniesień medialnych pojawiło się w pewnym momencie sformułowanie, które miało rozwiązać wszystkie wątpliwości dotyczące tego, czy i komu należy pomagać. Chodzi o dwa łacińskie słowa: ordo caritatis, które można przetłumaczyć jako: porządek miłości. Pobieżna lektura tychże doniesień pozwalałaby stwierdzić, że w pierwszej kolejności należy pomagać najbliższym, a dopiero w dalszej kolejności innym potrzebującym. Prosta odpowiedź na trudne pytanie, na dodatek ułatwiająca życie, bo zwalniająca z trudnych obowiązków związanych z pomocą imigrantom. Czy rzeczywiście sprawa jest tak prosta?

Większość artykułów wskazywała św. Tomasza z Akwinu jako autora wspomnianej zasady, ale jej historia jest wcześniejsza, bo sięgająca czasów św. Augustyna, który w swoim dziele De doctrina christiana pisze: „Wszystkich należy jednakowo kochać, lecz ponieważ nie wszystkim możemy pomóc, więc trzeba pomagać tym, którzy ze względu na miejsce, czas albo inne okoliczności niejako losem są z nami bliżej złączeni”. Zagadnienie to zostało szerzej rozwinięte przez św. Tomasza, który w swojej Sumie teologicznej dość szczegółowo odniósł się do różnych aspektów ordo caritatis. W szczególności należy zwrócić uwagę, że w pierwszej kolejności św. Tomasz pisze o porządku miłości, a nie o porządku pomagania. Porządek ten wynika z faktu, że miłość ma charakter racjonalny. Właściwie rozumiana miłość nie jest spontanicznym impulsem, bez żadnej refleksji, ale wynika z wolnej decyzji człowieka, popartej rozumnym poznaniem rzeczywistości. Św. Tomasz przedstawia następującą kolejność takiej miłości: miłość Boga, miłość siebie, miłość bliźniego, miłość do naszego ciała, miłość do ciała bliźniego, miłość do rodziców, miłość do dzieci, miłość do żony, miłość do krewnych, miłość do ludzi, których bardziej znamy, miłość do obcych, miłość do wrogów. Warto w tym miejscu odnieść się do rozróżnienia między miłością do siebie oraz miłością do własnego ciała. Wskazuje ono na priorytet wartości duchowych, w szczególności zbawienia nad wartościami cielesnymi. Trzeba również dodać, że podana przez św. Tomasza kolejność nie ma charakteru ostatecznego. Sam autor nie miał pewności co do kolejności miłości małżonka i miłości dzieci oraz miłości rodziców i miłości współmałżonka. Dopiero w późniejszych rozważaniach teolodzy doszli do wniosku, że miłość wobec współmałżonka jest ważniejsza od miłości do dzieci.

Przedstawiona hierarchia to jednak nie koniec rozważań. W tym samym dziele św. Tomasz odwołując się do wspomnianych wcześniej słów św. Augustyna pisze: 

Mówiąc po prostu, bardziej należy każdemu świadczyć dobrodziejstwa należące do tego, co stanowi o większej bliskości. To jednak może ulegać zmianom zależnie od okoliczności miejsca czasu i spraw; w pewnych bowiem wypadkach bardziej należy pomóc obcemu, znajdującemu się w wielkiej potrzebie, niż własnemu ojcu, nie będącemu w tak wielkiej potrzebie. 

Tu pojawia się kolejne kryterium stanowiące o porządku pomagania, którym jest wielkość i charakter potrzeb, w których się znajduje potrzebujący. Tego tematu św. Tomasz już nie rozwija, ale stał się on punktem wyjścia do rozważań kolejnych autorów, którzy w swoich teologicznych wywodach dokonują podziału potrzeb na trzy rodzaje. Pierwszy rodzaj to potrzeby ostateczne, czyli skrajne, których przezwyciężenie jest niemożliwe bez pomocy innego człowieka. Drugi rodzaj to potrzeby ciężkie, trudne do przezwyciężenia bez pomocy z zewnątrz. Ostatnia kategoria to potrzeby lekkie, czyli zwyczajne. Są to te sytuacje, w których człowiek może sobie poradzić sam lub z niewielką pomocą innych. Podział wydaje się czytelny, w praktyce jednak bardzo trudno jest precyzyjnie określić granice pomiędzy poszczególnymi rodzajami potrzeb. Wymaga to dużo doświadczenia i roztropności, a ponadto wiąże się przecież z indywidualnym odczuciem człowieka, który tych potrzeb doświadcza. Żeby jeszcze bardziej skomplikować tę rzeczywistość dodajmy, że potrzeby mogą również być uszeregowane ze względu na kategorię dóbr. Odpowiednio w pierwszej kolejności są dobra o charakterze duchowym (nadprzyrodzonym lub naturalnym), następnie dobra cielesne wewnętrzne (życie, zdrowie), a na końcu dobra zewnętrzne.

Już w tym miejscu można zauważyć, że w wielu sytuacjach przy określaniu kolejności pomagania innym przedstawione porządki wzajemnie się krzyżują. Dlatego zasada pomagania najpierw tym osobom, z którymi jesteśmy bardziej związani dotyczy tylko tych sytuacji, w których chodzi o zaspokojenie potrzeb tego samego rodzaju i stopnia. W sytuacji natomiast, gdy osoba obca doświadcza potrzeb skrajnych czy duchowych, a osoba nam bliższa ma potrzeby lżejsze, a na dodatek doczesne, to w pierwszej kolejności należy pomóc osobie nam obcej. Im większa potrzeba bliźniego, tym większa powinność pomocy. 

Stosowanie zasady ordo caritatis nie dotyczy tylko kwestii migrantów, ale także wielu innych sytuacji, w których nie da się pomóc wszystkim potrzebującym. Obecnie tego rodzaju dylematy można spotkać także w medycynie, działalności charytatywnej i społecznej, edukacji i wielu innych dziedzinach, w których ograniczone środki nie pozwalają na zaspokojenie wszystkich potrzeb. 

Odpowiedź na pytanie z pierwszego akapitu jest więc jednoznaczna: nie jest to wcale takie proste, na jakie mogłoby wyglądać. Zdecydowanie w tym kontekście widać, że wykorzystanie kategorii porządku miłości tylko do uciszenia własnych wyrzutów sumienia związanych z niepodejmowaniem pomocy potrzebującym nie jest właściwą drogą. Jak w takim razie poradzić sobie z właściwym rozeznaniem w poszczególnych przypadkach? Nie da się ukryć, że w takim rozpoznaniu pomaga doświadczenie oraz dojrzałość sumienia, potrzebny jest również zdrowy rozsądek oraz trafna ocena sytuacji. Z pewnością jednak najgorszym rozwiązaniem jest stracenie czasu i energii na szczegółowe roztrząsanie, komu mamy pomóc i w konsekwencji zmarnowanie okazji na pomaganie komukolwiek. Zasada ordo caritatis jest pomocniczym narzędziem, jak najbardziej przydatnym w wielu sytuacjach. Niemniej jednak nie może stać się wytrychem służącym do zamykania oczu na potrzeby tych, którzy potrzebują naszej pomocy – niezależnie od tego, w którym miejscu w kolejce po naszą miłość akurat się znajdują.