Posłuszeństwo

(221 -maj -czerwiec2018)

W zakonie

s. Anna Sudujko CHR

Czy życie zakonne jest wyrzeczeniem się własnego myślenia i decydowania?

Posłuszeństwo zakonne jest dla współczesnego świata niezrozumiałe. Co więcej, często jest wyśmiewane i uważane za średniowieczny relikt. Czy aby na pewno słusznie posłuszeństwo łączone bywa ze średniowieczem? Choć właśnie wtedy rozkwitły znane nam dziś zakony, jak np. dominikanów czy franciszkanów, które i współcześnie są nośnikami piękna życia konsekrowanego, to jednak najgłębszym źródłem każdego zakonu i sensem ślubów zakonnych jest osoba Syna Bożego – Jezusa Chrystusa.

 

Bez wiary życie zakonne może wydawać się bezsensowne. Czy jest ono wyrzeczeniem się własnego myślenia i decydowania? Nic bardziej mylnego. Piszę o tym, ponieważ pierwszą pokusą i pierwszym celem Złego jest dotknięcie, złamanie wiary, pokazanie w krzywym zwierciadle piękna posłuszeństwa. „Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się w dół, a aniołowie Cię podtrzymają…” – Jezus też nie był wolny od takich pokus, którymi Zły chciał Go sprowokować do zadziałania wbrew woli Ojca. 

Naśladowanie Jezusa  

Każdy ochrzczony jest zanurzony w śmierć i zmartwychwstanie Jezusa. Przez ten fakt od chrztu wszyscy jesteśmy osobami konsekrowanymi – należymy do Trójjedynego Boga. Niektórzy jednak otrzymują jeszcze łaskę wybrania konsekracji pochrzcielnej. Jest to potwierdzenie ze strony człowieka przynależności do Boga i oddanie Mu na wyłączność swego życia, tj. swego ciała, swych aspiracji i własnego zabezpieczenia. Mówimy więc o życiu według rad ewangelicznych, o sposobie w jaki żył Jezus – w czystości, posłuszeństwie i ubóstwie. W ten sposób dzięki profesji rad ewangelicznych te przymioty Jezusa stają się „widzialne” w świecie.

Jezus jest „doskonale posłuszny” — zstąpił z nieba nie po to, by pełnić własną wolę, ale wolę Tego, który Go posłał. Składa cały swój sposób bycia i działania w ręce Ojca. Z synowskim posłuszeństwem przyjmuje postać sługi: „ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, (...) stawszy się posłusznym aż do śmierci — i to śmierci krzyżowej” (Flp 2, 7-8) (VC 22). 

Posłuszeństwo jest więc przede wszystkim postawą synowską. Jest ono tym rodzajem słuchania, w które potrafi się wczuć wyłącznie Syn w obliczu Ojca, mając tę pewność, że Ojciec ma mu do powiedzenia i do ofiarowania tylko rzeczy dobre. Syn przyjmuje wolę Ojca pewny, że jest to dla jego dobra. 

Posłuszeństwo Bogu jest drogą wzrostu. Cała Biblia przesiąknięta jest obrazami potwierdzającymi moc posłuszeństwa oraz konsekwencjami nieposłuszeństwa Bogu. Gdy ktoś opierając się na wierze i miłości przyjmuje wolę Bożą, różną od własnej, to nie tylko go to nie upokarza i nie pomniejsza jego godności, lecz doświadcza głębokiej relacji z Ojcem i dojrzewa w wolności. Taka zgoda na posłuszeństwo jest drogą wolności, bo przez dziecięce posłuszeństwo zamysłowi Ojca człowiek wierzący urzeczywistnia swoje bycie wolnym.  

Takie posłuszeństwo bazuje na posłuszeństwie Jezusa, który powierzył siebie Ojcu. I choć w czasie swojej męki oddał się także w ręce ludzi: Judasza, najwyższych kapłanów, swoich katów, wrogiego tłumu i tych, którzy go ukrzyżowali, uczynił to jedynie z tej racji, że był absolutnie pewny, iż każda rzecz ma swój sens w całkowitej wierności planowi zbawienia, będącego wolą Ojca, któremu – jak przypomina św. Bernard – „spodobała się nie śmierć, ale wola Tego, który dobrowolnie umierał”. I nie został zawiedziony w swym posłuszeństwie, lecz Ojciec wskrzesił Jezusa i posadził po swojej prawicy…

„Po słuchaniu” 

Termin posłuszeństwo zawiera już sam w sobie odnośnik do rzeczywistości relacji. Po-słuszeństwo to jest coś, co dokonuje się „po słuchaniu”. Najpierw więc jest słuchanie Słowa, słuchanie Boga i przyzwolenie, by to Słowo mogło urzeczywistnić się w moim życiu. Kiedy myślę o tak rozumianym posłuszeństwie, to zrealizowanym jego obrazem jawi się Maryja w całej tajemnicy Jej życia. Adrienne von Speyr świetnie zobrazowała tę tajemnicę: „Jak powrósło łączy pojedyncze źdźbła, tworząc z nich jeden kształtny snop, tak zgoda wyrażona przez Maryję spina Jej życie, nadając mu sens i kształt oraz wyznaczając przeszły i przyszły jego bieg i rozwój”. Kościół to potwierdza:

…nie można też zaprzeczyć, że praktyka rad ewangelicznych jest formą szczególnie głębokiego i owocnego udziału również w misji Chrystusa, na wzór Maryi z Nazaretu, Jego pierwszej uczennicy, która oddała się na służbę Bożego zamysłu, czyniąc dar z siebie samej. Początkiem każdej misji jest taka właśnie postawa, wyrażona przez Maryję w chwili zwiastowania: „Oto Ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według twego słowa” (Łk 1, 38) (VC 18). 

To właśnie w osobie Jezusa i osobie Maryi, w Jej bezwarunkowej odpowiedzi, jest źródło i siła każdego posłuszeństwa konsekrowanego. Będąc żywymi członkami Ciała Chrystusowego jesteśmy – osoby konsekrowane – zaproszone do upodobnienia się do Pana Jezusa i do Jego całkowitej ofiary z siebie, tak, by „stopniowo przyswoić sobie myśli i uczucia Chrystusa ku Ojcu” (VC 65). 

Rada posłuszeństwa, którą podejmuje się w zakonach i ślubuje, przeciwstawia się najsilniejszej ludzkiej skłonności samowoli. Szczęściem człowieka nie jest życie w samowoli, choć jest wciąż tendencja, by takie przekonanie mieć. To jednak nie samowola tylko miłość może dać człowiekowi szczęście. Posłuszeństwo jest najtrudniejszą, bo najdojrzalszą formą miłości. O tej właśnie tajemnicy osoba konsekrowana pragnie dawać świadectwo, składając ten konkretny ślub. Chce przez niego wyrażać świadomość swojej synowskiej więzi z Ojcem, na mocy której przyjmuje Jego wolę jako codzienny pokarm, widząc w niej swoją opokę, radość, tarczę i obronę.  

Kościół przyjmuje śluby zakonne i je zatwierdza. Zmniejsza przez to niebezpieczeństwo pomyłki w odczytywaniu woli Boga i zapewnia o Ojcowskim błogosławieństwie:

Ponadto ci, którzy dochowują posłuszeństwa, mogą być pewni, że naprawdę pełnią misję i idą za Chrystusem, a nie dążą jedynie do spełnienia własnych pragnień i oczekiwań. Dzięki temu wiedzą, że są prowadzeni przez Ducha Chrystusa i że nawet pośród największych trudności wspiera ich Jego niezawodna dłoń. (VC 92)

Życie we wspólnocie  

Teksty dokumentów Kościoła na temat życia konsekrowanego zapalają serce i pomnażają wiarę. Jednak może zrodzić się pytanie, jak wygląda od środka takie życie w ślubie posłuszeństwa?  

Kościół naucza, że Bóg objawia swoją wolę poprzez wewnętrzny powiew Ducha, który „doprowadza do całej prawdy” (J 16, 13), i poprzez różnorakie pośrednictwa zewnętrzne. W rzeczywistości historia zbawienia jest historią pośrednictw, które w jakiś sposób uwidaczniają tajemnicę łaski, jaką Bóg urzeczywistnia w głębi serc. W życiu Jezusa można także rozpoznać dość liczne pośrednictwa ludzkie, poprzez które dostrzegał, wyjaśniał i przyjmował wolę Ojca, jako rację bycia i jako stały pokarm swojego życia i posłannictwa.

W życiu zakonnym posłuszeństwo obejmuje zarówno osoby podwładne, jak i przełożonych, gdyż władza i posłuszeństwo stanowią dwie uzupełniające się  strony tego samego aktu uczestniczenia w zbawczym dziele Chrystusa. Przełożony to nikt inny jak osoba żyjąca ślubem posłuszeństwa, wybrana czy ustanowiona (najczęściej kadencyjnie) na urząd pasterza danej wspólnoty. To on – przełożony – ma być pierwszy posłuszny Bogu (prawu Bożemu, z którego wypływa jego władza i z której musi zdać rachunek w sumieniu, ma być posłuszny wobec prawa Kościoła, wobec Papieża, wobec prawa własnego Instytutu). I w tym posłuszeństwie pełni posługę władzy wobec braci czy sióstr. I nikt nie może go zastąpić w jego obowiązku pasterskim, na nim leży odpowiedzialność za podejmowanie decyzji, choćby rozeznawanie szło drogą wspólnotową. 

Czasami to właśnie przełożony doświadcza cichej, wewnętrznej udręki towarzyszącej wierności własnej funkcji, naznaczonej niekiedy osamotnieniem i niezrozumieniem ze strony tych, dla których się poświęca. Ten trud staje się wówczas drogą uświęcenia osobistego i pośrednikiem zbawienia dla wszystkich, z powodu których się cierpi.  

Zaś od każdego z członków wspólnoty wymaga się uczestniczenia osobistego i z przekonaniem w życiu i misji własnej wspólnoty. Życie codzienne we wspólnocie zakonnej domaga się takiego uczestnictwa, w którym jest miejsce na dialog i na wspólne rozeznawanie. Choć w ostatecznym rozrachunku do przełożonego należy podjęcie decyzji i dokonanie wyboru – to jego obowiazek – to zarówno każdy z osobna, jak i cała wspólnota może w ten sposób konfrontować własne życie z zamysłem Boga, poszukujac, rozeznając i wypełniając razem wolę Ojca. Papież Franciszek zwrócił się kiedyś z usilną prośbą do

wszystkich wspólnot całego świata o świadectwo braterskiej komunii, które stanie się pociągające i promieniujące. Oby wszyscy mogli podziwiać, jak troszczycie się jedni o drugich, jak nawzajem dodajecie sobie odwagi i jak sobie towarzyszycie.

Władza przełożonych i wolność każdej osoby we wspólnocie nie pozostają w sprzeczności, ale służą pełnieniu woli Bożej. Każdy zakonnik i zakonnica jest zobowiązana do posłuszeństwa Bogu i Jego Prawu, Kościołowi, Papieżowi i prawowitym przełożonym własnego Instytutu, kiedy wydają polecania zgodne z prawem Instytutu. W konkrecie wiąże się to z otwartością na podjęcie każdej pracy, poleceń, gotowością do współpracy, gotowością przeniesienia się na inną placówkę, zmianę zajęcia, zejścia z urzędu, podjęcie obowiązków zakonnych i apostolskich.  

Gdyby osoba zakonna uważała, że wykonanie polecenia jest przekraczające jej siły, może swoją trudność z prostotą i pokorą przedstawić przełożonemu. Jeśli jednak przełożony nie zmieni swej decyzji, osoba oddaje się w zaufaniu Bogu i od Niego otrzymuje pomoc. Takie posłuszeństwo ma w sobie coś z „szaleństwa krzyża”...

Marnowanie życia? 

Św. Jan Paweł II w Adhortacji Vita Consecrata dotknął również tematu sensowności życia konsekrowanego: „Przecież i dzisiaj rodzi się pytanie o przydatność życia konsekrowanego, które zadaje sobie — czasem w dobrej wierze — wielu ludzi: czy nie można by spożytkować własnego życia w sposób bardziej wydajny i racjonalny z korzyścią dla społeczeństwa?”   

Papież odpowiada na to pytanie, przywołując ewangeliczne wydarzenie namaszczenia Jezusa przez Marię z Betanii. Słowa Jezusa, który stanął w obronie kobiety rozbijającej flakonik z drogocenną wonnością są odpowiedzią na rozrzutność życia tych, którzy poświęcają życie Bogu. Odpowiedź Jezusa na pytanie Judasza o rozrzutność brzmiała prosto i jasno: „Zostaw ją!” (J 12,7).

To, co ludzkim oczom może się wydawać marnotrawstwem, dla człowieka, który w głębi swego serca zachwycił się pięknem i dobrocią Chrystusa, jest oczywistą odpowiedzią miłości, radosnym dziękczynieniem za to, że został dopuszczony do szczególnego poznania Syna i do współudziału w Jego Boskiej misji w świecie (VC 104). 

Życie zakonne, życie w posłuszeństwie, tak szczodrze „rozlane”, napełnia wonią cały dom. Życie konsekrowane jest dzisiaj, tak samo jak w przeszłości, cenną ozdobą Domu Bożego, czyli Kościoła. Jezus chciał, byśmy byli cali dla Niego i wskazywali na Jego miłującą i zbawiającą obecność w Kościele aż do skończenia świata.

Akcent osobisty – jak w tańcu 

Dla mnie osobiście życie w posłuszeństwie jest swoistym tańcem. Tak właśnie przeżywam je w życiu zakonnym, w którym żyję już 25 lat. Jak w tańcu, tak i w życiu zakonnym są różne kroki – czasem są kroki do tyłu, czasem w kółko – ale tak jak poddając się dobremu prowadzeniu w tańcu wiedziałam, że to ma sens, tak poddaję się ludzkiemu prowadzeniu w życiu zakonnym. Ślubując posłuszeństwo Bogu według Konstytucji mego Zgromadzenia i spełniając je, mam pewność, że Pan chce, bym wypełniała te zadania, które są mi wolą przełożonych wyznaczone. A całe zaangażowanie i pomysłowość wykonania jest oddana memu człowieczeństwu i mej twórczości, bo Bóg chce być miłowany twórczo, chce, by Mu służono twórczo, z zaufaniem i z przyjemnością.