Jedność

(116 -maj -czerwiec2002)

Wezwani do jedności

Ewa Kusz

Próba rachunku sumienia

"Nasze rozproszenie, nasz brak jedności, nasze rozbicie, to jest rzeczywistość, to jest sytuacja, to jest punkt wyjścia. Ale właśnie to nasze rozproszenie jest objęte planem Bożej miłości. (…) Bóg miłosierny jest celem, w którym wszystko ma być zintegrowane, do którego wszystko ma być skierowane, w którym wszystko ma osiągnąć jedność”. Tak ks. Franciszek Blachnicki komentował słowa z III Modlitwy Eucharystycznej: W miłosierdziu swoim, o dobry Ojcze, zjednocz ze sobą wszystkie dzieci swoje rozproszone po całym świecie. „Słowa te zawierają w sobie integralną koncepcję jedności i służby, diakonii na rzecz jedności” — stwierdzał. Diakonię jedności ks. Blachnicki uważał za podstawową diakonię w Ruchu, a posługę na rzecz jedności za najistotniejsze zadanie jego członków.

Warto postawić pytanie: czy diakonia jedności wypełnia swoje zadania zgodnie z planami Założyciela odczytanymi dzisiaj?

ΦΩΣ-ZΩΗ – fundamentem jedności

Ksiądz Franciszek mówi o „pięciu kręgach wyzwolenia, w których ma się objawić nasze zaangażowanie na rzecz jedności”, gdzie „podstawo-wą pozostaje zawsze jedność, którą musimy odnaleźć w sobie, jedność wyrażającą się w przyjęciu służebnej postawy wobec prawdy”. Nie jest to nic innego niż to, co mamy zapisane w znaku, nazwie naszego Ruchu: ΦΩΣ-ZΩΗ = światło–życie. Najpierw w każdym z nas musi się dokonać integracja przyjętych prawd, które niesie nam sumienie, rozum, Osoba Jezusa Chrystusa, Słowo Boże i Kościół (światło) z naszym życiem — codziennymi decyzjami, postawami i czynami. Jest to droga stałego i coraz głębszego poddawania się Bogu — droga rezygnowania z siebie, własnych planów… Jest to droga nawrócenia i kenozy, droga miłości.

Wewnętrzna harmonia jest więc fundamentem jakiejkolwiek jedności. Jeśli podejmujemy posługę na rzecz jedności bez tego stałego odniesienia się do naszej jednościz Chrystusem,bezstałego poddawania się Ojcu, to nawet, jeśli w pierwszym momencie dokonujemy spektakularnych osiągnięć, to tak naprawdę nasza posługa na rzecz jedności jest jedynie złudzeniem, jedynie akcją. Ks. Blachnicki pisze, że „w znaku ΦΩΣ-ZΩΗ kryje się cały ideał formacyjny naszego Ruchu. Zrozumienie tej rzeczywistości, zrozumienie tej kluczowej formuły wyzwolenia człowieka jest sercem naszego charyzmatu, naszego powołania…”

Zrozumienie tej rzeczywistości prowadzi nas dalej, do posługi na rzecz jedności.

Jedność w Ruchu Światło–Życie

Pierwszym kręgiem jedności jest jedność pomiędzy wszystkimi wspólnotami Ruchu. Założyciel mówi, że „jedność musi być sprawdzianem naszej autentyczności (…) Nie może bowiem budować jedności ktoś, kto sam nie jest w jedności”.

Wydaje mi się, że nie trzeba rozwijać tutaj tego tematu. W ostatnich latach, z powodu różnorodnych problemów, temat ten był dogłębnie przerabiany, tak iż od strony zasad doskonale wiemy, co to znaczy być w jedności, będąc w Ruchu Światło–Życie. Chciałabym zwrócić tylko na jedną rzecz tutaj uwagę — Chiara Lubich w swoim świadectwie podczas XXV Kongregacji Odpowiedzialnych Ruchu Światło–Życie opowiadając o odkrywaniu w życiu pierwszych focolarinów charyzmatu jedności powiedziała m.in.: „powinnyśmy kochać nie tylko wszystkich potrzebujących, ale powinnyśmy zwrócić także uwagę na siebie nawzajem. (…) Żyłyśmy zdecydowanie tym nowym przykazaniem, co więcej, przypieczętowałyśmy to paktem, który wciąż odnawiamy i uważamy za kamień węgielny naszego Ruchu. Powiedziałyśmy sobie nawzajem: Ja jestem gotowa umrzeć za ciebie, ja za ciebie, ja za ciebie. (…) Bo trzeba naprawdę umrzeć, aby kochać się dobrze, jak Jezus tego pragnie. To nie znaczy umierać przelewając krew. Aby kochać się dobrze, trzeba umierać zawsze, w tym sensie, że trzeba stracić wszystko, być pustym wobec naszych braci. Stracić naprawdę wszystko. Być niczym, aby wejść w braci,aby zrozumiećbrata,aby myśleć jak on. Miłość wzajemna wymaga zawsze śmierci, w przeciwnym razie jest złudzeniem”. A ks. Franciszek mówi tak: „Jeżeli pojawią się wśród nas jakieś grupy o ambicjach regionalnych, jeżeli zacznie się przeciwstawianie: my i wy, jeżeli nie będzie dążenia ku wspólnocie przeżywanej w znaku naszych zgromadzeń, jeżeli nie będzie krążenia w Ruchu poprzez dzielenie się doświadczeniami, poprzez wzajemne dawanie świadectwa, jeżeli nie będzie gotowości przyjęcia i realizowania tego samego programu formacyjnego, wtedy jako Ruch nie spełniamy naszej diakonii na rzecz jedności”.

Może nie tyle jest ważne, aby szukać braku jedności w kimś, kto stoi obok mnie, w innej grupie, animatorze, moderatorze, tylko samemu sobie należałoby stale stawiać pytanie: gdzie ja działałem przeciw jedności, które z moich myśli, czynów… były wynikiem zapatrzenia się w siebie, własną wizję, własne plany…, były podważaniem tego, co stanowi o jedności… I to najważniejsze, zdaje się, pytanie: czy jestem gotów oddać życie za tego drugiego, szczególnie za tego animatora, moderatora…, który ma inne zdanie niż ja, inną koncepcję…?

Ja jestem gotowa umrzeć za ciebie, ja za ciebie, ja za ciebie…!

Jedność pomiędzy ruchami odnowy w Kościele

Druga płaszczyzna to jedność pomiędzy ruchami odnowy w Kościele. Przypomina się tu spotkanie ruchów kościelnych i nowych wspólnot z papieżem Janem Pawłem II w maju 1998 r. Była to wielka manifestacja komunii. Zarówno na placu św. Piotra w przeddzień zesłania Ducha Świętego, jak i podczas trwania poprzedzającego to spotkanie Kongresu można było doświadczyć jedności w różnorodności darów i charyzmatów. Papież powiedział wtedy m.in.: „każdy ruch różni się od innych, wszystkie jednak są zjednoczone w tej samej komunii i przez tę samą misję. (…) Ruchy uznane oficjalnie przez władze kościelne jawią się jako odblaski jedynego Kościoła i różne formy jego samorealizacji”.

Pierwszy kongres ruchów odbyłsię w 1981r. z inicjatywy ks. L. Giusanniego i ks. F. Blachnickiego, który przebywając w latach siedemdziesiątych na Zachodzie za każdym razem spotykał się z przedstawicielami różnych ruchów. Zauważył, że ruchy nie znają się między sobą. Nawiązał bliski kontakt z ruchem Communione e Liberazione i razem z jego założycielem podjął inicjatywę, aby wszystkie ruchy katolickie poznały się między sobą i podzieliły się tym, jakim charyzmatem służą Kościołowi. Można więc powiedzieć, że ks. Blachnicki był prekursorem współpracy między ruchami.

Nie wystarczy jednak przypominanie zasług naszego Założyciela, konieczne jest postawienie sobie pytania: jak dziś realizujemy diakonię jedności pomiędzy ruchami? (Niekoniecznie każdy z nas ma być inicjatorem międzynarodowego kongresu, zresztą nawet zorganizowanie go, czy też samo uczestnictwo, to jedynie święto, a zadanie jedności należy przenosić na codzienne życie). Czy zależy nam na jedności pomiędzy ruchami katolickimi tam, gdzie jesteśmy? Jak to wygląda na terenie naszej parafii, na terenie naszej diecezji…? Jakie są konkretnie moje inicjatywy, jak realizuję moje powołanie do jedności, czy nie uważam, że „mój” ruch jest lepszy niż ten drugi, moja grupa ma większy „placet” na zbawienie niż ci inni…? Bp Wiktor Skworc w przedmowie do książki „Jedność i diakonia” napisał: „Nas-tępnym zadaniem diakonii jedności jest budowanie jedności pomiędzy ruchami eklezjalnymi. Jedność tę należy budować na wszystkich szczeblach, a szczególnie w parafiach. Współistnienie wielu ruchów (posiadających różne charyzmaty), w których są zaangażowani parafianie, i ich zgodna współpraca w jedności z proboszczem — pasterzem zleconej sobie parafii — ma pełniej objawiać Kościół jako wspólnotę wspólnot”.

Jak mówię o innym ruchu, o członkach innego ruchu, których znam, jak na terenie, na którym posługuję, staram się budować jedność pomiędzy różnymi ruchami kościelnymi po to, aby„pełniejobjawiaćKościół jako wspólnotę wspólnot”?

Jedność w Kościele

Trzecia płaszczyzna jedności to jedność w Kościele. Ks. Franciszek mówi: „tam, gdzie ludzie Kościoła, jego członkowie, żyją w rozbiciu, są skłóceni, tam misja Kościoła jest przekreślana w jego punkcie najistotniejszym. To dotyczy zarówno Kościoła powszechnego, jak i Kościołów lokalnych. (…) Szczególnie ważna dzisiaj sprawa w Kościele to jedność pomiędzy urzędem a charyzmatem, pomiędzy tak zwaną władzą a tymi, którzy poprzez specjalne dary otrzymane od Ducha Świętego mają oddolnie służyć wypełnianiu tego samego planu, jakiemu służy władza w Kościele.” Papież w czasie komunii ruchów stwierdził: „Aspekty instytucjonalny i charyzmatyczny to jakby dwa równie istotne elementy konstytutywne Kościoła, które razem — choć na różne sposoby — kształtują jego życie, przyczyniając się do jego odnowy i do uświęcenia Ludu Bożego” oraz „Pośród zamieszania panującego w dzisiejszym świecie bardzo łatwo jest zbłądzić, ulec złudzeniom. Niech zatem w procesie chrześcijańskiego formacji prowadzonej przez ruchy nie zabraknie nigdy elementu ufnego posłuszeństwa biskupom jako następcom apostołów trwającym w komunii z Następcą Piotra!”

W wezwaniu do jedności w Kościele możemy mówić o dwóch zasadniczych płaszczyznach: jedności z Pasterzami oraz o zaangażowaniu się w to, co dzieje się w Kościele. Jedność z Pasterzami staramy się realizować przez listy jedności, czy też zapraszanie biskupów na nasze Dni Wspólnoty. Jawi się jednak pytanie: czy te znaki nie stały się już dla nas jedynie przyzwyczajeniem, pewnego rodzaju powtarzaną symboliką, która ostatecznie nie za dużo kosztuje?

Jedność pomiędzy działalnością „urzędową i charyzmatyczną, odgórną i oddolną” w Kościele to nie sprawa tylko pewnych zwyczajów, czy gestów. Jeżeli jesteśmy w jednym Kościele i naszą działalność przenika ten sam Duch Święty, to nasze powołanie i zadania są komplementarne.Jeśli Duch Świętywzbudzażycie także i oddolnie w Kościele, to naszym zadaniem jest wsłuchiwać się w głos tego Ducha i podejmować różne inicjatywy. Każde jednak powołanie, dary, charyzmaty wzbudzone przez Ducha Świętego, które mają za zadanie ożywiać Kościół, muszą być poddane weryfikacji przez tych, którzy posiadają charyzmat rozeznawania, czyli przez biskupów. Mówimy więc o posłuszeństwie, uległości Pasterzom Kościoła, uległości nie biernej, ale aktywnej. Biskup Wiktor Skworc w słowie do par Domowego Kościoła podczas spotkania opłatkowego w ubiegłym roku powiedział m.in.: „Jak wam wiadomo podczas jesiennej sesji Episkopatu Polski została przyjęta rezygnacja Pary Krajowej Domowego Kościoła, a Pasterze Kościoła opowiedzieli się za zachowaniem integralności Ruchu Światło–Życie. W tym miejscu składam podziękowanie tym, którzy jakby wyczuwając oczekiwania Episkopatu oddali się do dyspozycji Pasterzy Kościoła. To było bardzo odpowiedzialne, zresztą nie bezprecedensowe — oddanie sprawy pod osąd Biskupów. Tym osobom, które tak postąpiły, należy się uznanie za postawę manifestującą ostatecznie właściwe zrozumienie eklezjalnej rzeczywistości”.

Jeśli chodzi o zaangażowanie się w Kościół, to tutaj chcę przywołać inne słowa Założyciela, który mówił o tym, że celem Ruchu jest jego samounicestwienie. To nie tworzenie Ruchu jest naszym celem, ale to, abyśmy tą duchowością przeniknęli Kościół i świat. Celem Ruchu nie jest budowanie jego struktur i jego samego, ale jest służba w Kościele tym, co posiadamy. Czy przeprowadziliśmy refleksję nad tym, czym możemy służyć innym w Kościele — niekoniecznie „pod szyldem” Ruchu Światło–Życie, ale czerpiąc z jego „skarbów”? Czy jesteśmy Ruchem służebnym, czy też zatrzymujemy się na sobie, na tworzeniu własnych struktur, czy też samych siebie?

Na tegorocznej Kongregacji biskup Wiktor Skworc, postawił obecnym następujące pytania: „Czy jesteście na tyle silni i przekonywający jako eklezjalnawspólnota,aby innychprowadzić do Chrystusa? Czy zajęci autoorganizacją dostrzegacie konieczność prowadzenia dzieła deuterokatechumenatu, mającego na celu przybliżenie innym osoby Jezusa Chrystusa? Czy macie dość siły duchowej, aby wspólnoty Ruchu Światło–Życie stawały się miejscem doświadczenia Jezusa historycznego, co jest istotą katechumenatu? Czy jesteście naprawdę obecni w Kościele a Kościół w was?!”

Czy jesteśmy naprawdę obecni w Kościele a Kościół w nas?!

Jedność pomiędzy wszystkimi wyznawcami Chrystusa

Czwartym kręgiem jedności jest jedność pomiędzy różnymi wyznawcami Chrystusa. Z przełomu lat 70. i 80. pamiętam oazy, w których uczestniczyli przedstawiciele ruchu Agape – Campus Crusade of Christ, uczący nas swoich metod ewangelizacji, czy też przedstawiciele Ruchu Jugend in eine Mission. Swego czasu kontakty ekumeniczne mieliśmy zarówno z kościołami protestanckimi, jak i z Kościołem prawosławnym.

O zaangażowaniu Papieża Jana Pawła II w dialog ekumeniczny nie trzeba tu wspominać, wiadomo, że jest to jego podstawową troską, jest więc pilnym wezwaniem dla całego Kościoła. Wspomniał o tym na ostatniej Kongregacji red. Zbigniew Nosowski mówiąc: „Przechodząc do wewnątrzchrześcijańskiego wymiaru poszukiwania jedności, trzeba dostrzec, że jesteśmy u początku trzeciego tysiąclecia, które — wedle wizji Jana Pawła II — ma być czasem powrotu do jedności chrześcijan. (…) I znowu trzeba zapytać, co robi Ruch Światło–Życie w tej dziedzinie? Na temat dawnego zaangażowania ekumenicznego ruchu oazowego powstał na KUL doktorat pióra Dariusza Cupiała. Czy obecnie udałoby się napisać choćby pracę magisterską?” Pytanie red. Nosowskiego wydaje się zasadne, gdyż tak jak 20 lat temu Założyciel był bardzo aktywny jeśli chodzi o działalność ekumeniczną, tak w tym momencie o tego rodzaju zaangażowaniu w Ruchu możemy mówić jedynie w czasie przeszłym. Dzisiaj, ponad dwadzieścia lat później, w obliczu działalności ekumenicznej Ojcaświętegotrudno sobiewyobrazić Kościół bez dialogu ekumenicznego czy międzyreligijnego. Biskupi zgromadzeni na październikowym Synodzie — jak mówi Z. Nosowski — „jasno i jednogłośnie podkreślali, że dialog ten nie jest opcją, możliwością, lecz obowiązkiem wszystkich wspólnot kościelnych”.

Możemy powiedzieć, że zaangażowanie ekumeniczne naszego Ruchu to następny historyczny powód chwały, który z aktualną rzeczywistością nie ma nic wspólnego. Czy więc będziemy wspominać „dzieła minione” i nimi się zachwycać, czy też podejmiemy to, co nie jest już nawet pionierskie (jak za życia ks. Franciszka), lecz jest obowiązkiem wszystkich wspólnot kościelnych? Zawstydził nas o. prof. C. Napiórkowski dwa lata temu na Kongregacji. Odnosząc się do podpisanego w Augsburgu w 1999 r. tekstu o usprawiedliwieniu pomiędzy Kościołem katolickim i luterańskim oraz do uzgodnienia na temat sakramentu podpisanego w Warszawie w styczniu 2000 r. wspólnie z sześcioma innymi Kościołami powiedział: „Franciszkowi wiarusi mają we krwi świadomość, że mają swoje żagle rozpinać szeroko na nowe wiatry, by chwytać je i maksymalnie wyrywać dla Piotrowej łodzi. Ojciec uczył ich tego słowem i przykładem. W języku Soboru program ten nazywa się odczytywaniem znaków czasu. Zjechali więc tu z czterech stron świata, by ogarnąć dwa nowe wiatry — ten wiejący z Augsburga i ten od Warszawy — i odczytać głęboki sens obu znaków czasu, które ukazał Pan na styku tysiącleci”. Czy odczytaliśmy sens obu znaków? — Mam wątpliwości. Jedynie, co zrobiliśmy, to wysłuchaliśmy co na ten temat miał nam do powiedzenia prof. Napiórkowski. Nie tylko nie realizujemy tego, co pozostawił nam Założyciel, ale także — nie podejmując posługi na rzecz jedności z innymi chrześcijanami — ani nie idziemy za tym, co staje się życiem dzisiejszego Kościoła, ani nie odczytujemy znaków czasu. Gdzie więc jest nasza wierność? I tu także, zgodnie z tym, co jest istotą jedności —rozpoczynaniaodsiebie — samego siebie należy zapytać: co ja robię na rzecz ekumenizmu i co jestem w stanie zrobić w tym miejscu mojego posługiwania w Kościele, w Ruchu, w którym jestem.
„Franciszkowi wiarusi mają we krwi świadomość że mają swoje żagle rozpinać szeroko na nowe wiatry, by chwytać je i maksymalnie wyrywać dla Piotrowej łodzi…”

Jedność z całym światem – ewangelizacja i wyzwolenie

Ostatnim kręgiem jedności jest jedność z całym światem. Najpełniejszym wymiarem tej jedności jest ewangelizacja i diakonia wyzwolenia, gdyż „ewangelizacja jest jedyną drogą do zjednoczenia całej ludzkości, bo ona prowadzi do jedności z Bogiem Ojcem, do jedności Bożego planu zbawienia. Ewangelizacja prawdziwa zaś i skuteczna musi być połączona z wyzwalaniem człowieka w myśl słów Chrystusa: Prawda was wyzwoli (J 8, 32)”. W ostatnich latach podjęto w Ruchu sporo nowych inicjatyw jeśli chodzi o płaszczyznę wolności człowieka, angażując się w takie dziedziny życia społecznego jak obrona życia, naturalne planowanie rodziny, alkoholizm, homoseksualizm, przemoc w rodzinie i in. Podejmowana jest ewangelizacja, szczególnie przez ośrodek w Carlsbergu (może z tamtejszej perspektywy bardziej już widać, że Europa potrzebuje re–ewangelizacji?)

Można jedynie zadać sobie pytanie, czy to jest wszystko? Jako mało zagospodarowana działka jawi się płaszczyzna społeczna i polityczna. Wprawdzie pojedynczy oazowicze podejmują swoje zadania w gminach, powiatach, czy województwie, ale czy to jest wystarczające? Wydaje się, że nasza świadomość jest tutaj mała. Nie tylko nie dostrzegamy tego, że są to wyzwania współczesnego świata, które stają przed nami w zmieniającej się rzeczywistości społecznej, szczególnie po roku 1989, czy w kontekście zbliżającej się integracji z Unią Europejską, ale także tego, że wyzwania te należą do naszego charyzmatu i nie podjęcie ich wiąże się po prostu z niewiernością.

„Ks. Blachnicki wytyczał podstawy tego, co sam czasami nazywał polską teologią wyzwolenia. Chodziło o wypracowanie zasad etycznych dla masowego ruchu, który bez przemocy mógłby zmienić niesprawiedliwy system społeczny i państwowy. (…) Ks. Blachnicki był antykomunistą konsekwentnym. Wiedział, że tego systemu nie można pokonać przeciwstawiając się tylko zewnętrznemu zniewoleniu (…) Przemiana miała dokonać się nie przez gwałt czy paktowanie z przedstawicielami reżimu, lecz przez wewnętrzną przemianę człowieka, wyzwolenie go z grzechu. Polska nie poszła drogą wskazaną przez ks. Blachnickiego. Układając się z reżimem, zawierając z nim kompromisy w ramach tzw. realizmu politycznego, często zapominano o wartościach, które stanowiły o sile ruchu «Solidarności». Musiało to prowadzić do klęsk politycznych, które w gruncie rzeczy są także klęskami moralnymi całego narodu. Dlatego z uwagą warto studiować myśli ks. Blachnickiego, a także zastanowić się, jak oceniłby on pierwszą dekadę III Rzeczpospolitej” — pisze red. Andrzej Grajewski we wstępie do książki „Ewangelia Wyzwolenia”.

Chyba nie tylko warto studiować myśl społeczną naszego Założyciela, ale zadaniem naszym jest stawać się rzeczywiście świeckimi realizując w pełni swoje powołanie świeckich chrześcijan, którzy to rzeczywistość tego świata mają uświęcać i skierowywać do Boga. Formacja, którą mamy, nie jest naszym celem. Nie jest naszym celem stałe udoskonalanie jej, ale celem tej formacji jest przygotowanie dojrzałych chrześcijan gotowych w świecie przede wszystkim swoją postawą i świadectwem głosić Jezusa. Znaczy to, że nie może nas zabraknąć w żadnych miejscach tego świata, każdy z nich wymaga naszej obecności. Jan Paweł II w czasie komunii ruchów powiedział: „Jak bardzo potrzeba dziś dojrzałych chrześcijan, świadomych swojej tożsamości nadanej im przez chrzest, świadomych swojego powołania i misji w Kościele i w świecie! Jak potrzebne są żywe wspólnoty chrześcijańskie! Dlatego właśnie powstały ruchy i nowe wspólnoty kościelne:sąoneodpowiedzią, wzbudzoną przez Ducha Świętego, na to dramatyczne wyzwanie schyłku naszego tysiąclecia. To wy jesteście tą opatrznościową odpowiedzią”. Czy w ten sposób postrzegamy naszą odpowiedzialność, naszą misję w świecie, czy w ten sposób podejmujemy diakonię jedności poprzez konkretne zaangażowanie się w świat? Czy też zamykamy się do naszej grupy formacyjnej, naszej wspólnoty, naszego Ruchu?

„To wy jesteście tą opatrznościową odpowiedzią”

Tych pięć kręgów jedności charakteryzuje dopiero całą koncepcję diakonii jedności naszego Ruchu, a my — wydaje się — w ostatnich latach zasadniczo skupiliśmy się jedynie na pierwszym z nich. Źródłem tej jedności jest miłość Boga „dająca życie i szczęście, tylko takiej jedności chcemy służyć. Jedność więc i diakonia w Bożym miłosierdziu ma być celem działania naszego Ruchu”.

Czy naprawdę jej chcemy służyć, nie tylko deklaracją, ale także i czynem, naszym życiem? Czy znak ΦΩΣ-ZΩΗ jest faktycznie znakiem naszego życia także w posłudze jedności?

Parafrazując słowa biskupa Wiktora Skworca postawię na zakończenie pytania: czy jesteśmy na tyle silni i przekonywający jako eklezjalna wspólnota, aby innych prowadzić do Chrystusa? Czy zajęci autoorganizacją dostrzegamy konieczność zaangażowania się w dzieło budowania jedności w świecie? Czy jesteśmy naprawdę obecni w Kościele a Kościół w nas?!