W chorobie

(168 -listopad -grudzień2009)

Wybrał to, co niemocne

Andrzej Krynicki

Bywa tak, że Bóg powołuje nas do zadań wbrew naszym predyspozycjom, czy wyobrażeniom o własnych możliwościach

Kiedy stajemy przed decyzją podjęcia posługi, czy to w Ruchu, czy szerzej – w Kościele, często nachodzą nas pytania i myśli; dlaczego ja, czy dam radę, inni zrobią to lepiej, nie jestem godzien itp. Jednak Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał to, co niemocne, aby moc­nych poniżyć (1 Kor 1, 27).

Historia zbawienia pełna jest przykładów tej Bożej strategii. Koronnym przy­padkiem jest ociężały w mowie Mojżesz, którego Jahwe posyła do rozprawy z fa­raonem. Bóg to co po ludzku słabe, przeciw­stawia temu, co w naszych kryteriach stanowi potęgę. Ludzie pozornie bez znacze­nia, bez władzy, bez koneksji, bez środków fi­nanso­wych, ale wierni Bogu dokonują wiel­kich dzieł, mimo ogromnych przeciwności. Co więcej, wczytując się w teksty biblijne od­nosi się wrażenie, że Bóg nie powołuje ludzi sła­bych dla urozmaicenia swoich wyborów. On konsekwentnie wybiera to co niemocne. Oso­by przez Niego wezwane, zawsze w oce­nie własnej lub otoczenia nie nadają się do swej roli, albo znajdują się w położeniu, które po ludzku nie pozwala na realizację bożych za­mierzeń. Ludzie niemocni, słabi, cierpiący są cenni w oczach Pana.

Kiedy Pan złożyłAbrahamowi i Sarze obietnicę, że rozmnoży ich potom­stwo, oboje byli już w sędziwym wieku, a Sara uchodziła za niepłodną (por. Rdz 17,17nn). Nie przeszkodziło to Bogu uczynić z nich pro­toplastów Narodu Wybra­nego.

Józef został sprzedany przez braci w nie­wolę, a będąc już w Egipcie na skutek intrygi trafił do więzienia. Jego ojciec Jakub był przeświadczony, że Józef nie żyje, ale to właśnie jego powołał Bóg do tego, by ocalił swój ród w czasach głodu (zob. Rdz 45, 5-9).

Wspomniany wcześniej Mojżesz, został powołany mimo swej wady wymowy.  Mówił o sobie: Wybacz, Panie, ale ja nie jestem wymowny, od wczoraj i przed­wczoraj, a nawet od czasu, gdy przemawiasz do Twego sługi. Ociężały usta moje i język mój zesztywniał (Wj 4, 10), a mimo tego Bóg sprawił, że przema­wiał do faraona i objawiając dzieła boże zmusił go do uległości.

W podobnym duchu przebiegał dialog między Gedeonem a Aniołem Pań­skim: Wybacz, Panie mój! – odpowiedział Mu – jakże wybawię Izraela? Ród mój jest najbiedniejszy w pokoleniu Manassesa, a ja jestem ostatni w domu mego ojca. Pan mu odpowiedział: Ponieważ Ja będę z tobą, pobijesz Madiani­tów jak jednego męża (Sdz 6:15-16).

Narodziny największy biblijnego siłacza Samsona, który uwolnił Izraela spod ucisku Filistynów, też po ludzku były niespodziewane. W Sorea, w pokoleniu Da­na, żył pewien mąż imieniem Manoach. Żona jego była niepłodna i nie rodzi­ła. Anioł Pana ukazał się owej kobiecie mówiąc jej: Otoś teraz niepłodna i nie rodziłaś, ale poczniesz i porodzisz syna (Sdz 13, 2-3).

RównieżAnna i Elżbieta matki proroków Samuela oraz Jana Chrzciciela uchodziły za niepłodne. Warto dodać, że dla Izraelitów niepłodność wiązała się nie tylko z cierpieniem jakie powoduje brak potomstwa, była ona odczytywana jak brak Bożego błogosławieństwa. Niemożność posiadania potomstwa była rozumia­na jako kara Boża i mogła być przyczyną odrzucenia społecznego. Niepłodnością były również do­tknięte Rebeka żona Izaaka oraz Rachela umiłowana żona Jakuba (por. Rdz 30.22-23).

Dawid w oczach swego ojca i braci też nie zapowiadał się na wielkiego króla. Jesse przedstawił Samuelowi siedmiu swoich sy­nów, lecz Samuel oświadczył Jessemu: Nie ich wybrał Pan. Samuel więc zapytał Jesse­go: Czy to już wszyscy młodzieńcy? Od­rzekł: Pozostał jeszcze naj­mniejszy, lecz on pasie owce. Samuel po­wiedział do Jessego: Poślij po niego i spro­wadź tutaj, gdyż nie rozpoczniemy uczty, dopóki on nie przyj­dzie (1 Sm 16, 10-11). Jego niepozorna po­stura stała się wręcz sym­bolem przeciwstawia­nia się przeważającej si­le, uosabianej przez Goliata.

     Wielki prorok Jeremiasz, podobnie jak wcześniej Mojżesz i Gedeon, nie był przeko­nany o swojej przydatności dla Bożej misji: I rzekłem: Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem mło­dzieńcem! Pan zaś odpowiedział mi: Nie mów: Jestem młodzieńcem, gdyż pój­dziesz, do kogokolwiek cię poślę, i bę­dziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. Nie lękaj się ich, bo jestem z tobą, by cię chronić (Jr 1, 6-8).

Prorok Jonasz był tchórzem. Postanowił uciec przed bożym głosem i Pan mu­siał siłą go zaciągnąć do Niniwy – miasta gdzie miał głosić słowo nawrócenia. Mi­mo oporów Jonasza i braku wiary we własne siły, mieszkańcy Niniwy przyjęli sło­wo boże i nawrócili się (zob. Jon 3, 3-5).

Apostołowie w większości byli prostymi ludźmi. Piotr, Jakub oraz ich bracia byli rybakami, nie mieli wykształcenia teologicznego, jak uczeni w piśmie albo fa­ryzeusze, a jednak to na nich Chrystus zbudował swój Kościół.

Przy studni opodal jednym z samarytańskich miast Jezus spotkał grzeszną ko­bietę. Miała pięciu mężów, a później żyła w wolnym związku. Dzięki słowu tej Sa­marytanki mieszkańcy owego miasteczka poznali Jezusa, właśnie ona została do nich posłana i uwierzyli jej świadectwu. 

 

Biblijne historie uczą nas, że Bóg jest sprawcą chcenia i działania (por. Flp 2, 13) oraz tego, że dla Niegonie ma rzeczy niemożliwych (por. Łk 1,37). Z drugiej strony myślę też, że ta głupota i niemoc, którą wybiera Bóg oraz ta mą­drość i siła, którą On chce obnażyć, często siedzą w jednym człowieku. Bywa tak, że Bóg po­wołuje nas do zadań wbrew naszym predyspozycjom, czy wyobraże­niom o wła­snych możliwościach. Sądzę, że chce przez to burzyć fałszywy obraz samych sie­bie, jaki często nosimy. Łatwiej przychodzi nam budować poczucie wła­snej warto­ści na tym co osiągnęliśmy, co zrobiliśmy, na tym co potrafimy, niż na świadomo­ści, że jesteśmy dziećmi Boga. On wybiera w nas to co słabe, aby poka­zać, że Pan jest mocą swojego ludu (por. Ps 28,8).