Miłosierni jak Ojciec

(211 -lipiec -sierpień2016)

Zepsuty łańcuch

świadectwo

Ominąłbym Jezusa, który siedział na ławce w parku i potrzebował mojej pomocy

Wyjechałem z probostwa mijając w parku bezdomną osobę, która pomimo lekkiego chłodu i ponurej pogody siedziała na ławce. Pomyślałem: „Jadę na wybory – poradzi sobie” i przejechałem obok. Przejechałem kilkadziesiąt metrów i spadł mi łańcuch. Wiedząc, że mam mało czasu do autobusu zacząłem nerwowo go zakładać. Niestety łańcuch mocno zakleszczył się. Gdy go naprawiłem, spojrzałem na zegarek – autobus właśnie odjeżdżał. Byłem zły na siebie. Postanowiłem wrócić. W parku zatrzymałem się przy bezdomnym i pomyślałem: ,,No dobra Jezu, on potrzebuje pomocy". Ten pan miał problemy z wymową – dusił się i kaszlał i prawie nic nie rozumiałem z tego, co mówi. Spytałem się czy jest głodny? On mi się spytał, kim jestem? Odpowiedziałem, że jestem księdzem. Na głowie czapka, strój sportowy obok rower i brudne całe od smaru ręce.

Podjechałem do pobliskiego marketu po obiad. Czekałem na niego przynajmniej dziesięć minut, czas płynął, a ja nadal w Poznaniu. Zawiozłem obiad, chwilę porozmawiałem i ruszyłem dalej. 

 

To tylko fragment artykułu, całość w drukowanym "Wieczerniku".