Diakonia

(131 -lipiec -sierpień2004)

Znak

Joanna Ślusarek

Gdy stoimy ze złożonymi rękami, nasza postawa wyraża zaufanie i zawierzenie siebie, swojego życia Bogu, jako temu, który jest naszym opiekunem

Znak obecnego roku formacyjnego nawiązuje do tak dobrze znanego, chyba każdemu oazowiczowi, miejsca. Gdy wpatrujemy się w niego, myśli automatycznie biegną do Krościenka i kaplicy na Kopiej Górce.To właśnie tam należy szukać głównej inspiracji podczas próby odczytania symboliki tegorocznego znaku oazy.
Chrzest Jezusa w Jordanie — kiedy to Jezus gestem sługi oddaje siebie samego na służbę Ojcu. Złożone i wyciągnięte ręce Chrystusa niejako chowają się w dłoniach Bożych. Widoczny tu jest wyraźnie nie tylko gest Chrystusowego oddania, ale też gest przyjęcia przez Boga. To On przygarnia, otula swoimi rękami. W środku, pomiędzy dłońmi Ojca widoczny znak gołębicy, symbol Ducha Świętego zstępującego na Chrystusa. Jedność Trójcy Świętej ukazana w ten wyjątkowy i niesamowicie dynamiczny sposób. Nie ma chyba lepszego symbolu, który mógłby nam towarzyszyć w tym roku formacyjnym, kiedy w sposób szczególny koncentrujemy się na diakonii, na służbie.
Taka jest główna inspiracja, spróbujmy jednak zastanowić się przez chwilę nad znaczeniem i symboliką tego znaku.
Pierwsza refleksja, jaka mi się nasuwa, stanowi proste skojarzenie. Gdy składamy nasze ręce razem, kiedy jedna do drugiej przylega, stanowimy w pewnym sensie
„obwód zamknięty”. Ukazana zostaje nasza jedność wewnętrzna, panowanie nad sobą, odizolowanie od tego wszystkiego co przychodzi z zewnątrz, co rozprasza, rozbija, wprowadza chaos.
Może właśnie dlatego nie jest to gest łatwy i wymaga wysiłku, zwłaszcza na początku. Może właśnie dlatego zupełnie nieświadomie od niego uciekamy, tłumacząc, że to małe dzieci tak stoją — ze złożonymi łapkami, a ja już przecież poważnym człowiekiem jestem i nie będę się wygłupiać.
Czy to jednak nie jest wyraz pewnego niezrozumienia?
Symbolika złożonych rąk wskazuje nam kierunek naszego działania, wskazuje na cel, do którego mamy dążyć. Złożone ręce na modlitwie, a zwłaszcza podczas Eucharystii, wskazują jednoznacznie do czego (czy raczej do Kogo) chce dążyć nasze serce. Ręce złożone razem na wysokości piersi mają symbolizować wzniesienie duszy do Boga i oddanie Mu się z wiarą i miłością. Jest to znak poddania się Jego woli jako najwyższemu Panu, to do Niego mają biec wszystkie nasze myśli i modlitwy, wszystkie wewnętrzne poruszenia. Wydaje się, jakby złożone dłonie wyrastały prosto z serca człowieka, obejmowały go całego i wraz ze wszystkimi jego intencjami kierowały go wprost w ręce Boga.
Gdy jeszcze do gestu złożonych rąk dodamy gest wyciągnięcia ich nad głową — jak to obserwujemy w postawie Chrystusa w kaplicy w Krościenku — widzimy w pełni znaczenie tego znaku. Wtedy cały człowiek przypomina strzałę, dążącą do celu, którym jest Bóg Ojciec. To do Niego mkniemy nakierowani tylko na to, by znaleźć się w Jego rękach.
Ile w tym geście ufności, powierzenia się do końca, całkowitego oddania, uniżenia i posłuszeństwa. Dynamizm tego obrazu powinien przemawiać do każdego z nas, wiele treści można tu odnaleźć konkretnie dla siebie i swojej posługi.
Gest złożonych i wyciągniętych rąk ma także swoje konotacje historyczne. Był on spotykany już w starożytności. Według przekazów Pliniusza i Owidiusza miał on znaczenie magiczne, jego zadaniem była ochrona przed demonami i siłami tajemnymi. W czasach wczesnochrześcijańskich gest ten nie był znany; jeśli istniał stanowił wyraz własnej pobożności i występował tylko w modlitwach prywatnych. Dopiero średniowiecze wniosło ten gest do liturgii. Wywodzi się on z XIII–wiecznej frankońskiej formy składania hołdu zwierzchnikowi. W ten sposób wasale wyrażali swoje posłuszeństwo i oddanie pod opiekę możnemu seniorowi. W tym geście zobowiązywali się oni do służby, zwłaszcza wojskowej na jego rzecz, składali hołd wobec niego i przysięgę wierności. W tym symbolicznym geście złożonych rąk wyrażali oni przynależność do swojego zwierzchnika, który od tej pory mógł nimi rozporządzać czy decydować o ich życiu, np. wysyłając ich na wojnę.
Stopniowo ten gest na stałe zakorzenił się w liturgii jako forma trzymania rąk, tak przez kapłana, jak i przez świeckich. Gdy stoimy ze złożonymi rękami, nasza postawa wyraża zaufanie i zawierzenie siebie, swojego życia Bogu, jako temu, który jest naszym opiekunem. My, tak jak wasal, zawierzając się Bogu zobowiązujemy się do posłuszeństwa i wierności.
Dzisiaj również ten gest jest znany i wykorzystywany, choć może nie wszyscy o tym wiedzą. Ma on swoje wyjątkowe miejsce podczas udzielania sakramentu święceń kapłańskich. Nowowyświęceni kapłani klękają kolejno przed księdzem biskupem i składają przysięgę posłuszeństwa i szacunku wobec niego i jego następców. Wypowiadanym wtedy słowom towarzyszy gest włożenia złożonych rąk w ręce biskupa, który w ten sposób przyjmuje nowowyświęconych kapłanów.
W każdym z opisanych wyżej przykładów widać wyraźnie, że omawiany przez nas gest jest zawsze skierowany od kogoś mniejszego do większego. Wymaga uniżenia, pokory i posłuszeństwa. Gest złożonych rąk to gest niewolnika. W naszym przypadku dotyczy on kogoś, kto się dobrowolnie na tę służbę oddaje.
Sługa to diákonos, ale też doûlos – niewolnik. Te dwa określenia są wykorzystywane w Biblii dla ukazania kogoś pełniącego służbę, konkretną posługę.
Pozostaje jeszcze pytanie, jakie refleksje powinniśmy wyciągnąć dla siebie wpatrując się w znak zadany nam na ten rok formacyjny.
Temat „diakonia” i symbol złożonych rąk powinny nam chyba nieustannie przypominać kim jesteśmy i jaki powinien być nasz cel, do czego mamy dążyć. Jest to również wezwanie do nieustannego rachunku sumienia. Powinniśmy pytać samych siebie jaka jest moja służba, jakie prawdziwe podstawy mojego zaangażowania — czy z ufnością powierzam się Ojcu i oddaję do Jego dyspozycji? Czy też może pod przykrywką służby zaspokajam własne cele i pragnienia?
Chryste Sługo — zmiłuj się nad nami!