Sakramenty

(196 -listopad -grudzień2013)

z cyklu "Pamięć świadków"

Znalazła skarb

Barbara Rasek, Ola Markiewicz

Maria Sławomirska w roku 1974 po raz pierwszy uczestniczyła w Oazie Rodzin w Krościenku, jako małżonka o ok. 10 lat starszego od siebie męża Juliana, dawnego lotnika. Uczestniczyła bez niego, ponieważ w tamtym czasie zdarzało się jeszcze, że nie zawsze przyjeżdżały pełne małżeństwa.

Wtedy mogła mieć lat około czterdziestu. Charakteryzował ją bardzo żywy temperament.

Od pierwszej oazy stała się jej entuzjastką i już niebawem zgłosiła się do pomocy ks. Franciszkowi Blachnickiemu. Przez kilka kolejnych wakacji jeździła do Krościenka, aby posługiwać w Diakonii Słowa.

W ciągu roku z racji zamieszkiwania w Krakowie i odpowiedniej prezencji a przede wszystkim umiłowania charyzmatu Światło-Życie, Ojciec coraz częściej prosił ją o załatwianie różnego typu spraw, co czyniła z wielkim zaangażowaniem i oddaniem – zarówno w instytucjach kościelnych (także w Kurii Metropolitalnej), jak i w urzędach państwowych. Stała się jakby ambasadorem Ojca na miasto Kraków – taki nadał jej tytuł honorowy..

W jej mieszkaniu, przy ulicy Siemiradzkiego 11 Ojciec niejednokrotnie spotykał się z umówionymi osobami. W tymże mieszkaniu, które posiadało duży hol, od czasu do czasu organizowano składanie specjalnie przywiezionych tutaj materiałów formacyjnych dla potrzeb rekolekcji oazowych. Były to teksty w tamtym czasie uznawane przez władze komunistyczne za nielegalne. Poprzez udostępnienie swojego mieszkania na ten cel, pani Maria narażała siebie i swoją rodzinę na poważne konsekwencje ze strony ówczesnych władz.

W składaniu brali udział oazowicze, a także klerycy z seminariów diecezjalnych (katowickiego i krakowskiego) oraz zakonnych.

 Na przełomie lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych pani Maria zajęła się Diakonią Obrony Życia (najprawdopodobniej na prośbę ojca Franciszka Blachnickiego). Była tez inspiratorką cotygodniowych Mszy świętych w intencji Krucjaty Wyzwolenia Człowieka u oo. Kapucynów na początku lat osiemdziesiątych.

W tym samym czasie, na prośbę Ojca Franciszka zaczęła organizować ekipy remontowe na rzecz nowo zakupionego przez Ojca domu przy ul. Królowej Jadwigi 148 w Krakowie.

 Mimo iż w lutym 1982 roku, w bliskim sąsiedztwie tego domu zamieszkiwały dwie osoby z INMK, pani Marysia nadal pilnowała prowadzonych remontów.

W październiku 1082 roku w mieszkaniu pani Marii oraz w kilku mieszkaniach kilkunastu osób z Ruchu Światło-Życie przeprowadzone zostały rewizje i wszystkie te osoby przewieziono do aresztu z zarządzenia władz stanu wojennego. Powodem były ich wcześniejsze kontakty z ks. Franciszkiem Blachnickim (choć jego nie było już w tym czasie w Polsce – wyjechał 10  grudnia 1981 roku).

 Pani Marysi zabrano wtedy resztę kaset dotyczących obrony życia, których nie zdążyła rozesłać po Polsce do ludzi z Ruchu.

 Mniej więcej w połowie lat osiemdziesiątych państwo Sławomirscy wyjechali do Australii na stałe, śladem swoich dwóch najstarszych synów, którzy razem ze swoimi rodzinami już wcześniej się tam zadomowili. Jednak Pan Bóg już na początku lat dziewięćdziesiątych zabrał ich oboje do siebie: najpierw panią Marysię, a 2-3 miesięcy później jej męża Juliana.

O pani Marii Sławomirskiej można powiedzieć: poznawszy charyzmat Światło- Życie i jego Założyciela, ks. Franciszka Blachnickiego, żyła i posługiwała w tym charyzmacie krótko, lecz bardzo intensywnie; z wielkim oddaniem i radością człowieka, który odnalazł skarb.

Barbara Rasek

 

Marię Sławomirską poznałam przed czterdziestu laty wtedy, kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z Ruchem Światło Życie. Była osobą inteligentną, odważną, radosną, łatwo nawiązującą kontakty, pełną zapału do działania. Razem organizowałyśmy Diecezjalne Dni Wspólnoty, spotkania, rekolekcje, Oazy Modlitwy. Uczestniczyłyśmy w dwóch seriach rekolekcji dla małżeństw we Francji. Organizowałyśmy Rekolekcje Ewangelizacyjne w jej rodzimej parafii św. Szczepana w Krakowie.

 

Maria wcielała w życie nauki Sługi Bożego o. Franciszka Blachnickiego tworząc Nowe Życie, Nową Kulturę, Nowego Człowieka. Mimo problemów rodzinnych starała się działać początkowo w Domowym Kościele a potem w Diakonii Słowa. Kochała Boga, Kościół i Ojczyznę i to mobilizowało ją do działania. Wyjechała do Australii, gdzie jak mi wiadomo pracowała w duszpasterstwie rodzin wśród Polonii i tam też zmarła.

Ola Markiewicz