Spotkanie z Bogiem

(220 -marzec -kwiecień2018)

Bóg nieogarniony

Łukasz Toboła

Bóg niszczy nam nasze własne sny o Nim. Druzgocze nam nasze pobożne złudzenia

Na początek pozwolę sobie przytoczyć fragment „Przypowiastek z kalendarza” (Kalendergeschichten, 1949) autorstwa Bertolta Brechta. Uważam, że jest on trafną diagnozą, jeśli chodzi o nasz notoryczny problem ze rozumieniem kogoś innego – kogoś, kogo, kolokwialnie ujmując, „nie ogarniamy”, z Bogiem na czele:

„Co Pan czyni – pytano Pana K. – gdy kogoś Pan pokocha?” „Tworzę sobie wtedy jego koncept i staram się, aby był do niego podobny.” „Co? Ten koncept?”. „Nie – ten człowiek”

Otóż bardzo chętnie tworzymy sobie różne obrazy bliskich nam ludzi i Boga wedle naszych upodobań, aby było nam miło i przyjemnie. A następnie chcemy na siłę dopasować do siebie. Ociosujemy ich sobie niczym drewno na podpałkę. Na własny użytek. Jak powiada prorok Izajasz:

Narąbał sobie drzewa cedrowego, wziął drzewa cyprysowego i dębowego (…) Jedną połowę spala w ogniu i na rozżarzonych węglach piecze mięso; potem zajada pieczeń i nasyca się. Ponadto grzeje się i mówi: „Hej! Ale się zagrzałem i korzystam ze światła!” Z tego zaś, co zostanie, czyni swego boga, bożyszcze swoje, któremu oddaje pokłon i pada na twarz, i modli się, mówiąc: „Ratuj mnie, boś ty bogiem moim!” (Iz 44,14-17)

Ta karykaturalna ilustracja to przestroga przed tworzeniem sobie „boga” na swój obraz i swoje podobieństwo, według własnych potrzeb i pragnień. Ponieważ, jak powiada prorok:

Myśli moje nie są myślami waszymi

ani wasze drogi moimi drogami –

wyrocznia Pana (Iz 55, 8-9).

Warto tutaj przypomnieć naukę I Soboru Watykańskiego zawartą w konstytucji dogmatycznej „Dei Filius”: (Bóg) jest realnie i istotnie od świata inny (…) i poza wszystko, co poza Nim samym jest i da się wyobrazić, niewypowiedzianie wyniesiony”.

To bynajmniej nie oznacza, że drogi Pańskie wykraczają poza możliwości ludzkiego rozumu. Gdyby tak było, to wszelki namysł nad naszą wiarą byłby nam na nic. To, że myśl Boga nie jest akurat tu i teraz myślą naszą nie oznacza, że wykracza poza nasze postrzeganie rzeczywistości. Jest po prostu innym pomysłem na nasze życie i innym spojrzeniem na to, jak mamy Jego samego postrzegać. Bo Bóg to po prostu „zawsze coś więcej” i „zawsze coś inaczej”, niżbyśmy się mogli po naszym własnym życiu spodziewać.

Mówiąc o niepojętości Boga nie ubierajmy jej zatem w zbyteczną tajemniczość. Bóg jest tak samo niepojęty, a zarazem tak pewny, jak noc, która zaraz zapadnie. I nie wiadomo, co przyniesie. Jak dzień, który po tej nocy przyjdzie. I nie wiadomo, co się owego dnia wydarzy. Bóg jest niepojętym tak samo, jak niepojętym jest nieznajomy, którego zaraz spotkamy. I nie wiemy, co zrobi.

Przyznajmy sami przed sobą – najzwyczajniej nie ogarniamy tego świata. Jest tutaj tyle cierpienia, że nie jesteśmy w stanie go objąć. Pokazują nam to doskonale media. Zwyczajnie nie jesteśmy w stanie wczuć się w sytuację tego, czy innego skrzywdzonego, tej czy innej ofiary zamachu. Tego, czy innego uchodźcy. Czy jest to nieracjonalne? Nie. Tego jest po prostu za dużo. To też jest jakiś wymiar niepojętości. Spodziewamy się rady, pomocy, ratunku. A tu nic. „A myśmy się spodziewali, że…” (Łk 24,21).

Tymczasem jest jak w wierszu Bolesława Leśmiana „Przechodzień”:

Śmierć moja w jarach namiot rozpina.

Zagrodę – spalił wróg.

Gdy przedostatnia bije godzina.

Sny niszczy Bóg, sam Bóg!

Bóg niszczy nam nasze własne sny o Nim. Druzgocze nam nasze pobożne złudzenia. A jednocześnie pozostawia nam do wierzenia jedno proste niedomówienie. Pusty Grób. Zostawiwszy to po sobie, wkrótce przyjdzie. Jak złodziej. Dlatego mówimy o Nim – Niepojęty. Zawsze Święty. Amen.