Spotkanie z innym

(143 -kwiecień2006)

Do nowej gorliwości

Agata Jankowiak

Papież pokazuje Boga Biblii, Boga, który kocha i, i który jest miłością przebaczającą

Bóg jest miłością”. Chyba każdy słyszał te słowa. Przypusz­czam, że rzadko które zdanie z Biblii wywołuje w ludziach tyle sprzeciwów, pytań i wątpliwości — i rzadko które niesie tyle otuchy. Te właśnie słowa uczynił Benedykt XVI mottem i punktem wyjścia swojej pierwszej encykliki.

Encyklika Deus Caritas est nie jest szczególnie długa. Zachwyca uporządkowaniem, klarownym układem treści i… minimalną ilością trudnych słów. Zasadniczo da się ją czytać bez słownika wyrazów ob­cych i bez magisterium z filozofii bądź teologii. Nie znaczy to jednak absolutnie, iż porusza sprawy łatwe, bezproblemowe i dla wszystkich jasne.

Pierwsza część dokumentu poświęcona jest rozważaniom filozoficz­no–teologicznym. Papież wprowadza nas we właściwe rozumienie te­go czym jest miłość. Rozważa odwieczne napięcie między miłościąeros a miłościąagape i pokazuje jaka naprawdę powinna być relacja między nimi. Mówi rzeczy proste i niby oczywiste, ale wymagające ciąłego porządkowania, ciągłego zmagania się z nimi w życiu. Poka­zuje Boga Biblii, Boga, który kocha i wybiera, i któ­ry jest miłością przebaczającą. Boga, który daje nam samego siebie, który pragnie komunii z człowie­kiem.

Encyklika ukazuje też w bardzo jasny sposób na czym polega rze­czywista miłość bliźniego. Mówi co to znaczy być posłusznym przyka­zaniu miłości — i zmaga się z odpowiedzią na pytanie czy miłość moż­na nakazać.

Druga część encykliki poświęcona jest konkretom. Oczywiście pa­pież nie wskazuje szczegółowo palcem co mamy czynić. Pisze jednak o miłości caritas, dziele miłości dokonywanym przez Kościół. Wskazu­je, iż po­sługa miłości (diakonia) od samego początku stanowiła jeden z­wowych elemen­tów składających się na wewnętrzną naturę Kościoła. Czyli — nie ma Kościoła bez zara­dzania problemom potrzebujących. Znaczny ustęp encykliki po­świę­cony jest napięciu między miłością a sprawiedliwością. Papież przypomina na czym pole­ga sprawiedliwe państwo, pokazuje też miejsce katolików i dzieł charytatywnych w­tu­rze państwo­wej. Encyklika wskazuje wyraźnie postawę jaka powinna towarzy­szyć tego typu dziełom — mówi o profesjonalizmie i formacji duchowej. To jest bardzo kon­kretne wyzwanie — chrześcijanin nie może pozwolić sobie na bylejakość, a chrześci­jań­ska cari­tas to nie jest czcza aktywność dla aktywności.

Warto też zauważyć, iż papież mówiąc o Bożej miłości nie ucieka od prawdy o złym, czy niewłaściwym rozumieniu pewnych kwestii na przestrzeni dziejów. Cenne jest to przyznanie się do błędów — również być może po to, byśmy ich nie powielali?

Pewne prawdy wspomniane są jakby na marginesie — ale wydaje mi się, że tym mocniej wybrzmiewają — dotyczy to zarówno prawdy o nierozerwalności i wyłączności miłości małżeńskiej, jak i o swoistym napięciu między Kościołem a polityką.

Końcowa część encykliki przywołuje najpierw postacie świętych jako tych, którzy przykładem życia pokazywali jak wypełniać wezwanie do caritas. Szczególne miejsce zaj­muje wśród nich Maryja, która „ukazuje nam, czym jest miłość i skąd pochodzi, skąd czerpie swoją odnawianą wciąż na nowo siłę”.

Pierwsza encyklika Benedykta XVI nie mówi o miłości wszystkiego. Papież sam zresztą zastrzega we wstępie, iż pragnął sprecyzować „niektóre istotne dane na temat miłości jaką Bóg …ofiaruje człowiekowi”. Natomiast jasno jest pokazany cel encykliki: „pobudzićświat do nowej, czynnej gorliwości w dawaniu ludzkiej odpowiedzi na Bożą miłość”.

Tę encyklikę trzeba oczywiście przeczytać. Bogactwa zawartych w niej myśli i treści nie odda żadne, choćby najszersze, omówienie. Ponadto sądzę, że każdy może wyciąg­nąć z niej naukę dla siebie, i że niekoniecznie musi ona dotyczyć spraw wielkich. Mnie tak bardzo osobiście zachwyciły słowa papieża nawiązujące do Magnificat: „Magnificat — żeby tak powiedzieć, portret Jej duszy — jest w całości utkany z nici Pisma Świętego, z nici Słowa Bożego. W ten sposób objawia się, że w Słowie Bożym czuje się Ona jak uw domu, z naturalnością wychodzi i wchodzi z powrotem. Ona mówi i myśli wed­ług Słowa Bożego; Słowo Boże staje się Jej słowem, a Jej słowo rodzi się ze Słowa Boże­go. Ponadto w ten sposób objawia się również, że Jej myśli pozostają w syntonii zśla­mi Bożymi, że Jej wola idzie w parze z wolą Boga.”