ks. Wojciech Danielski

(189 -listopad -grudzień2012)

z cyklu "To lubię"

Drużyna szpiku

Bernadeta

Moja przygoda z honorowym oddawaniem krwi zaczęła się… hm, niech tylko zerknę w legitymację, bo nie pamiętam. Był to rok 2003 i było lato, piękna pogoda, na mojej drodze stanął ambulans do oddawania krwi, a ponieważ zawsze chciałam oddawać krew, żeby komuś tym pomóc, kto najbardziej potrzebuje – to tak się stało. I od tego dnia staram się być w moim ulubionym autobusie do poboru krwi regularnie, co 3 miesiące. To jest coś wspaniałego, pomóc bezinteresownie drugiej osobie. To naprawdę wciąga i nie wyobrażam sobie, żebym tej mojej krwi nie oddała. Do dziś pamiętam słowa ukochanego Ojca Świętego Jana Pawła II, który dziękował lekarzom za oddanie krwi, która była potrzebna do operacji po zamachu, ponieważ krew przygotowana do zabiegu się nie przyjęła. Gdyby nie krew lekarzy, papież by nie przeżył. Ale pamiętam też dzień kiedy na jednej z akcji zapytano mnie, czy nie chcę zostać potencjalnym dawcą szpiku. Nie zastanawiałam się ani chwili, ponieważ decyzję podjęłam dawno, ale ze względu na brak funduszy w dawnych czasach nie zawsze można było przeprowadzić odpowiednie badania. Dziś jest już dużo lepiej, pieniędzy znajduje się o wiele więcej. I tak czekam już parę lat na telefon z Poltransplantu, że mój szpik jest komuś potrzebny, że uratuje czyjeś życie. 

Potem na mojej drodze stanęła „Drużyna Szpiku”, która jest niesamowita w swoim działaniu. Na początku było nas kilkoro i wiedzieliśmy o sobie wszystko – skąd jesteśmy i co robimy, a teraz nie sposób nas policzyć.

Są wśród nas sportowcy, artyści, ludzie znani, ale i tacy zwykli, prości ludzie, których na co dzień nikt nie zauważa, a są koło nas i mają wielkie serce. A no i oczywiście cała grupa biegaczy, którzy biegną w czerwonej koszulce z napisem Drużyna Szpiku z nadzieją, że może ktoś zapyta, o co tak naprawdę chodzi z tym szpikiem. Chcemy być wszędzie i dotrzeć do każdego więc pewnie wielu spotkało nasze czerwone koszulki i nas na festynach, w parafiach, na koncertach, w szkołach, na biegach, na zbiórkach krwi ,ale może i na zakupach, nad morzem albo górach. Chcemy jak najwięcej ludzi uświadomić, że przeszczep szpiku nie boli i że jest bezpieczny, że to nie z kręgosłupa, a szpik w 97% pobiera się z wydłużonego krwioobiegu. Szpik bardzo szybko się regeneruje i przeszczep jest najczęściej jedynym ratunkiem dla człowieka chorego na białaczkę a nasza Drużyna jest głosem ludzi chorych na białaczkę, z którymi chcemy pokazać, że warto walczyć o każdy dzień życia.

Jeżeli ma ktoś jakiekolwiek wątpliwości dotyczące przeszczepu szpiku można zawsze podejść i zapytać myślę, że każdy z nas znajdzie chwilkę by odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie i rozwieje wątpliwości. 

To przecież nic nie kosztuje. Trochę wydłużony krwioobieg, obok maszyna, z którą tak naprawdę można się zaprzyjaźnić, dłuższa chwila, podczas której można pooglądać filmy, a po drugiej stronie ktoś, kto czeka na ulgę w cierpieniu, ktoś, kto walczy o życie, ktoś, na kogo może czeka ktoś bliski, grono przyjaciół. Czuję, że ratując życie, robię coś dobrego i najpiękniejszego w życiu, coś, czego nie da się opisać i powiedzieć. To coś pozostaje we mnie. I pewnie jedni mnie będą krytykować, inni stwierdzą, po co to robię, przecież mnie to nie dotyczy. Uwierz – to coś pięknego, z czego człowiek zdrowy nie zdaje sobie sprawy. Je 

To „Drużyna” i ludzie chorzy na białaczkę, ludzie wyleczeni z tego jakże ciężkiego nowotworu, pokazują mi niejednokrotnie, że życie jest piękne, że warto o nie walczyć. Ale ta choroba też uświadamia mi, że bez człowieka drugi człowiek nie przeżyje.

Kiedy oddałam 10, a potem 15 litrów krwi, usiadłam w domu z moim kolejnym odznaczeniem i zaczęłam myśleć – oddałam tyle litrów – super, a z drugiej strony – 10 litrów to jedna operacja na sercu. Ale to też jedno uratowane życie. Może tylko jedno, ale może aż jedno. Tak sobie czasem myślę – dla mnie oddawanie krwi, płytek krwi lub osocza to przyjemność i satysfakcja, że może po raz kolejny uratowałam czyjeś życie. 

Nigdy nie wyobrażałam sobie, że oddawanie krwi i działalność w Drużynie Szpiku na rzecz ludzi chorych na białaczkę stanie się całym moim życiem, stanie się po prostu moją pasją.

Krew jest lekiem, którego nie można wyprodukować farmakologicznie, można tylko liczyć na miłość bliźniego. Nie bójcie się, to naprawdę nic nie boli, a może pomóc choremu. Można jeszcze wiele pisać – a może warto to samemu przeżyć. Zapraszam ?