Sługa Niepokalanej

(216 -lipiec -sierpień2017)

Odkrywanie

świadectwo

Zaczęło mi… brakować tajemnic

Jako dziecko i młoda dziewczyna miałam pewien kłopot z różańcem. Otóż uczono mnie, że to przepiękna modlitwa, kontemplacja, medytacja… och i ach, a ja… nie umiałam. Łączenie rozmyślania nad tajemnicami z odmawianiem „Zdrowasiek” kompletnie mi nie wychodziło. Na nabożeństwach różańcowych szło tradycyjnie – wymieniona tajemnica, jakieś rozważanie i recytowanie modlitw – dające pewien rytm uspokojenia, zdarzyło mi się nawet dwa czy trzy razy, już na późniejszym etapie, że takie wspólne odmówienie jednej części różańca uśmierzyło potworny ból głowy. Ale mogę uczciwie powiedzieć, że nie przepadałam za różańcem. I nie pomagało temu zdarzające się zadawanie pokuty w formie „odmów dziesiątkę różańca” – bo kończyło się właśnie na odmawianiu – już zupełnie uciekało, że tam ma być jakieś rozważanie. Było więc we mnie rozdwojenie: wiedza i świadectwa o mocy i pięknie modlitwy różańcowej kompletnie mi nie pasowały do moich z nią doświadczeń.

Kiedy zaczęłam chodzić na spotkania oazowe i jeździć na rekolekcje, poznałam oczywiście w którymś momencie metodę „różańca z dopowiedzeniami”. Nauczenie się jej nie było wcale proste, a bagaż tych wszystkich lat borykania się z „klepaniem różańca” wcale nie pomagał. Na spotkaniach nierzadko czułam presję, że muszę jakieś dopowiedzenie wymyślić. Bez sensu, prawda?

Musiało naprawdę trochę potrwać zanim zrozumiałam, o co w tym wszystkim chodzi. Zrozumiałam? Albo raczej zostało mi to dane… Po prostu w którymś momencie zaczęłam sama, z własnej i nieprzymuszonej woli odmawiać różaniec z dopowiedzeniami zawsze, gdy sama się tak modliłam. Te dopowiedzenia bywały nieporadne, niepełne, czasem bardziej obrazy niż słowa… ale zaczęłam rozumieć, że tak, różaniec jest modlitwą medytacyjną.

Zaczęło mi… brakować tajemnic (wtedy było ich oficjalnie 15). Znajomy ksiądz podpowiedział, że przecież można w ten sposób rozważać różne tajemnice wiary, że nie jesteśmy związani tym, co oficjalnie jest podane, że różaniec jest bardziej metodą modlitwy niż uwiązaniem do formalnych tajemnic.

I to było jak ostateczne otwarcie drzwi do nowego świata. Dotarło do mnie, że w ten sposób wiem co to znaczy, że „rozważam z Maryją w różańcu tajemnice zbawienia”, jak mówi II Drogowskaz Nowego Człowieka. Dotarło do mnie jak bardzo chrystocentryczną modlitwą jest różaniec, nie tyle „do Maryi”, co „z Maryją”.

Lubię porządek, więc lubię też zachowywanie formy gramatycznej i pamiętanie, że „Zdrowaś Mario” skierowane jest do Maryi, więc formułowanie dopowiedzenia w stylu „..Jezus, którego matka”, albo „…Jezus, któraś” jest nielogiczne – takie trzymanie myślenia w ryzach bardzo pomaga, zarówno w trzymaniu się tajemnicy, jak i uciekaniu od rozproszeń (nie znaczy to, że ich nie ma) czy bylejakości. Realnie doświadczam, że różaniec przemienia moje życie – różaniec połączony z rozważaniem tego, co mówi Słowo Boże o danych tajemnicach wiary pozwala wejść w nie głębiej, odkrywać to, czego nie widziałam albo po prostu być. Z Maryją przy Jezusie.

W marcu 2017 r. trafiłam na Facebooku na artykuł The Forgotten Method for Praying the Rosary that Could Change Your Life [zapomniana metoda modlitwy na różańcu, która może zmienić twoje życie]. Artykuł co prawda kończył się zachętą do dokonania zakupu (nie różańca, tylko pomocy do formułowania dopowiedzeń), ale posypały się udostępnienia i komentarze, wśród nich „To nie jest zapomniana metoda, przynajmniej moim kraju tak się modlimy” – napisał to nie oazowicz a chłopak z Bośni i Hercegowiny. Ktoś inny napisał, że tak jest odmawiany różaniec przed msza św. w Chorwacji. Z komentarzy (i liczby „lajków” i udostępnień) wynika, że ludzie szukają „sposobów na różaniec”. Dziewczyna ze Stanów, która dopytywała się „jak to robić” ucieszyła się z konkretnych wyjaśnień.

Czy to jest metoda „dla każdego”? Na pewno tak w sensie, że każdy może tak się modlić. Na pewno warto spróbować – tak w ogóle. I szczególnie wtedy, gdy mamy poczucie, że „tylko klepiemy”. Na pewno ta metoda może pomóc we wprowadzaniu dzieci do modlitwy różańcowej. Natomiast myślę, że nie jest to jedyny słuszny sposób modlitwy różańcem. Nie ma przymusu. Pan Bóg ma dla każdego szczególną drogę prowadzenia do medytacji nad tajemnicami zbawienia.