Chrześcijanin w społeczeństwie

(209 -marzec -kwiecień2016)

z cyklu "Wieczernik Domowy"

Płodność a psychika

rozmowa z Magdaleną Lesiak

– Człowiek jest strukturą cielesno-duchową. Nie można więc oddzielić sfery duchowej od sfery cielesnej. Jak to się odnosi do płodności?

Magdalena Lesiak: Płodność w sferze duchowej i psychicznej rozumiem jako dojrzałość do podjęcia roli rodzicielskiej, otwartość na przyjęcie nowego życia. Ta gotowość do podjęcia odpowiedzialności wiąże się z dawaniem świadectwa dziecku, uczeniem świata, wiąże się też z wyrzeczeniami, trudnościami, które mogą się pojawić w opiece i wychowaniu dziecka. Oczywiście płodność to przede wszystkim radość i spełnienie z dawania siebie.

– Jednakże nie wszystkie małżeństwa, które uważają, że są gotowe do rodzicielstwa, mogą mieć dzieci. Zdarza się, że lekarz nie znajduje medycznych przyczyn niepłodności. Czy w takim przypadku można orzec, że przyczyna takiego stanu leży w psychice małżonków?

M.L.: Zapewne można by tak powiedzieć, chociaż nie kategorycznie i nie w każdym przypadku. Nasuwają mi się przykłady par, które były przekonane, że chcą „mieć” dziecko. Jednak gdzieś w głębi nie czuły się jeszcze przygotowane. Toczyły walkę swoich realnych możliwości z tymi podświadomymi, które rzutują na stronę psychiczną. Istnieje też inny aspekt: wśród małżeństw, które pomimo braku gotowości psychicznej do ról rodzicielskich dodatkowo jeszcze były pod presją społeczną. Nieustannie czuły się ponaglane, słysząc pytania: „Kiedy pojawią się nasze wnuki?”, „Kiedy zostaniecie rodzicami?”. Chcąc spełnić te oczekiwania (bo przecież małżeństwo jest powołane do rodzicielstwa, do zrodzenia potomstwa), czuli się zobowiązani do poczęcia dziecka w odpowiednim czasie. Tymczasem przyczyna bezskutecznych prób w powołaniu na świat dziecka może leżeć właśnie w obsesyjnym myśleniu: „Za wszelką cenę muszę mieć dziecko”. Takie nastawienie często wiąże się z zablokowaniem stałych funkcji organizmu człowieka, relacji małżeństwa ze środowiskiem z zachwianiem spokoju i harmonii w małżeństwie, zaburzeniem relacji z bliskimi w rodzinie, które pośrednio lub bezpośrednio wiążą się z płodnością.

– Jak można zaradzić takiej presji rodziny, znajomych? Czy można się zdystansować od tych wszystkich oczekiwań?

M.L.: Trzeba sobie zdać sprawę, że taka presja jest bardzo bolesna dla małżonków i powoduje jeszcze większe zablokowanie. W tej sytuacji małżonkowie muszą sięgnąć głębiej, do własnego przekonania o tym, że mogą sobie z tym poradzić. Powinni pracować nad poczuciem własnej wartości, ponieważ niepłodność uderza w wartość małżonków jako przyszłych rodziców. Pojawia się charakterystyczne myślenie: „Nie jestem pełnowartościową kobietą, skoro nie mogę urodzić ci dziecka”, albo „Nie jestem pełnowartościowym mężczyzną, skoro nie mogę być ojcem dla twoich dzieci”. Potem nakręca się cała machina psychiczna, duchowa, jak też fizyczna, starań o poczęcie dziecka. I wtedy cała energia ukierunkowana zostaje na działanie „by mieć dziecko”. Zaczynają się różnorakie, skomplikowane, męczące i kosztowne badania, zabiegi. Jedna z par kiedyś powiedziała, że oni nie żyją, tylko myślą o dziecku. Najtrudniej wówczas jest przekonać taką parę, by zatrzymała się na moment. Znam oburzenie małżeństw, gdy im radzę, by odpoczęli, zajęli się swoimi zainteresowaniami czy zaległymi, ciągle odkładanymi sprawami, wyjechali na wakacje, aby zadbali o siebie i związek, podjęli jakieś inne działanie, nie tylko koncentrujące się na poczęciu dziecka. Bardzo trudne jest życie w poczuciu winy, trwały wewnętrzny niepokój, poczucie skrzywdzenia przez los, agresja, że innym się udaje, a nam nie... Małżonkowie muszą postawić sobie granicę dalszych działań, często ponad siły fizyczne, psychiczne i możliwości finansowe, a często także w konflikcie z własnym sumieniem. Decyzja o zaprzestaniu kolejnych kroków, niejako pogodzenie się z sytuacją, odżałowanie niepłodności, w dalszej perspektywie powoduje zmiany w obrazie własnej osoby, własnej roli, zmiany w relacji z rodziną, pozbycie się wstydu i odpowiedzialności za to, że nie mogę mieć dziecka.

Po pogodzeniu się z tym przychodzi również czas odkrywania swojego powołania do innego życia – w bezdzietności, albo do rodzicielstwa adopcyjnego.

Ważne jest też szukanie pomocy psychologicznej, grup wsparcia, do większej otwartości wobec tego problemu, gdyż wspólne problemy bardzo łączą.

– Zdarza się, że małżeństwa, które zdecydowały się na adopcję, po jakimś czasie dowiadują się, że poczęły dziecko. Jak to można wytłumaczyć?

M.L.: Owszem, zdarza się tak! Choć też chciałabym złamać pewien stereotyp: „Starajcie się o adopcję, to na pewno będziecie mieć własne dziecko”. Nie zawsze okazuje się to prawdziwe stwierdzenie. W przypadkach, gdzie przyczyny niepłodności nie były do końca określone, może dojść do poczęcia. Jest niewielki procent małżeństw, które kilka lat po adopcji poczynają własne dziecko. Są też małżonkowie, u których samo podjęcie decyzji o adopcji powoduje odblokowanie i gotowość do rodzicielstwa biologicznego. W praktyce psychologa doświadczyłam nieraz kontaktu z takimi parami.

Najczęściej u małżeństw, u których nie stwierdzono przeciwwskazań medycznych, stwierdza się po wielu rozmowach, że mają różnorakie bariery psychiczne, jak: lęk przed ciążą, lęk przed poronieniami, przed chorym dzieckiem czy jego stratą – w przypadku rodziców, którym zmarło dziecko. Czasem występuje nieuświadomiona blokada u kobiet, które boją się wyzwania lub nie czują wystarczającej pomocy ze strony męża.

– Jest wiele chorób o podłożu psychicznym, np. anoreksja, które wykluczają często poczęcie dziecka i donoszenie ciąży. Jak te choroby, dolegliwości wpływają na płodność małżonków?

M.L.: Nie ma generalnie jakiejś określonej grupy chorób, które utrudniałyby poczęcie dziecka. Jednak psychika jest bardzo delikatną sferą i każdy przypadek jest indywidualny. Każda choroba psychosomatyczna, która ma silne konsekwencje w psychicznym funkcjonowaniu, utrudnia też wchodzenie w role rodzicielskie.

– Na podstawie doświadczeń z pracy w ośrodku adopcyjnym może Pani określić, czy przyczyna niepłodności o podłożu psychicznym tkwi częściej po stronie mężczyzn, czy kobiet?

M.L.: Generalnie o niepłodności mówimy w odniesieniu do małżeństwa. Oboje są niepłodni, mimo że przyczyna może leżeć po jednej ze stron. Jednym z takich najważniejszych uwarunkowań psychologicznych, które może stanowić barierę w poczęciu dziecka, jest brak akceptacji własnej płci, własnej kobiecości czy męskości. Chociaż bardziej zaangażowana w leczenie jest kobieta. To ona doświadcza wizyt u lekarza, codziennie mierzy temperaturę, poddaje się bolesnym zabiegom, przyjmuje leki hormonalne, które zupełnie ją rozstrajają, powodują zaburzenia snu, koncentracji, nerwowość i wiele innych negatywnych następstw. Mężczyzna jej towarzyszy, wspiera ją i przeżywa to na swój sposób. Ale też czasem przyczyna leży po jego stronie. To dla niego bardzo trudne i bolesne doświadczenie, często przeżywane w samotności, gdyż mężczyźni są mniej skłonni do dzielenia się uczuciami i szukania pomocy. Mężczyźni, którzy mają świadomość swej niepłodności, trudniej radzą sobie z tym stanem, trudniej podejmują też rolę rodzica zastępczego w adopcji.

– Jakie są jeszcze inne uwarunkowania psychologiczne, które mogą stanowić barierę w poczęciu dziecka, i jak sobie z nimi radzić?

M.L.: Z pewnością taką barierą są konflikty małżeńskie, lęk przed utratą pracy, obawa o przyszłość, o stronę materialną. Duże znaczenie mają też traumatyczne przeżycia z dzieciństwa, zaburzone relacje ze swoimi rodzicami, nieprawidłowe wzorce rodzicielskie.

Najważniejszą rzeczą w pojmowaniu swojej roli jest świadomość, że nie za wszelka cenę i nie wszyscy muszą być rodzicami biologicznymi. Jako rodzic czy opiekun można się spełnić w różnoraki sposób. Trzeba z zaufaniem przyjmować to, co Pan Bóg przynosi, do czego organizm jest zdolny. Wszystkie pary, które przychodzą po wieloletnim leczeniu, są zmęczone, zniechęcone, zgorzkniałe. Zanim zdecydują się na adopcję, muszą nabrać innego spojrzenia na świat, odzyskać radość życia, świadomie wybrać inną drogę do rodzicielstwa. Adopcja jest zupełnie inną drogą, jest postawą „być”, a nie „mieć”.