
Judyta z Nazaretu
Ostatnimi czasy było u mnie słabo. Na początku kilka miesięcy delikatnego zagubienia, poddenerwowania. A potem już bęc. Taka moja prywatna katastrofa. Wydawało mi się, że świat mi się już zawalił. Trzy tygodnie kryzysu, tygodnie, które mogłabym śmiało nazwać stanem depresyjnym. Duży lęk, strach. Myślenie, że życie nie ma sensu i już tak zostanie. Im bardziej oddalałam się od momentu, kiedy ostatni raz pracowałam, tym było gorzej. Poddałam w wątpliwość wszystko, co się wydarzyło, co było moim...